W poprzedzającym dzisiejszy artykuł wpisie na Humaniście zastanawiałem się, czy rynek posiada pamięć. Jeśli jeszcze nie czytaliście tego tekstu, koniecznie to zróbcie, bo wiedza ta bardzo nam się przyda. Dzisiaj napiszę jak zarabiam na opcjach dzięki tej rynkowej pamięci oraz odpowiednim wykorzystywaniu statystyki.
Statystyka na rynku opcji
Można powiedzieć, że statystyka jest dla wszystkich taka sama. Każdy z nas ma dostęp do tych samych danych rynkowych oraz do tych samych praw statystyki. I zaznaczam, że wcale nie mam na myśli jakichś szczególnie złożonych praw, ale te najbardziej podstawowe. Czy możliwe jest więc, że jedne osoby na tej podstawie budują zyskowne systemy inwestycyjne, a inne ponoszą porażkę? Oczywiście, że jest to możliwe, ponieważ samo praktycznie zastosowanie pewnych prawidłowości może się między poszczególnymi przypadkami bardzo różnić. Dlatego postanowiłem napisać, co moim zdaniem różni podejście stosowane przeze mnie od innych, również tych popularyzowanych przez bardziej lub mniej profesjonalne serwisy giełdowe.
Strategią wyjściową dla naszych rozważań będzie wystawiony credit spread, niezależnie od tego, czy budowany jest on w ramach iron condora, czy też jako samodzielna pozycja. W tej strategii otrzymujemy już na początku pewną sumę pieniędzy wynikającą z różnicy w cenie opcji kupionej i opcji wystawionej. Stanowi to nasz maksymalny zysk, jaki możemy z tego układu otrzymać. Naszym zadaniem jest tak wybrać opcje do transakcji, żeby zminimalizować prawdopodobieństwo straty przy jednoczesnym osiągnięciu zadowalającego zysku. Musimy więc wybrać punkt, do którego w naszej ocenie rynek nie dotrze w czasie pozostałym naszemu instrumentowi do wygaśnięcia.
Bardzo często inwestorzy wykorzystują w tym celu kombinację aktualnej zmienności oraz czasu pozostałego do wygaśnięcia, przekuwając je w postać odchylenia standardowego. Wiedząc, ile wynosi jedno odchylenie standardowe dla określonych warunków rynkowych, oddalają swój wystawiony spread o jedną lub więcej wielokrotności odchylenia. Co ważne i w tej sytuacji kluczowe, oddalają o tyle samo zarówno po wzrostowej, jak i spadkowej stronie rynku. Zakładają tym samym, że szanse na wzrosty są równe szansom spadków i w zasadzie trzeba być przygotowanym na ruch w dowolnym kierunku.
Odwołajmy się teraz do rozważań zamieszczonych we wpisie na temat pamięci rynkowej. Uważam bowiem, że prawdopodobieństwo wzrostów i spadków jest różne w różnych miejscach na wykresie. Oraz że można zidentyfikować takie miejsca, wykorzystując je dla osiągnięcia lepszych rezultatów inwestycyjnych. Ja działam w ten sposób i na razie nie mogę narzekać na uzyskiwane rezultaty.