Inwestowanie przy użyciu jakiegokolwiek instrumentu mija się z celem, jeśli nie zna się jego dokładnej specyfiki. W przypadku opcji jest podobnie, ale ryzyko niewiedzy w tym zakresie jest dodatkowo zwiększone przez występującą przy opcjach dźwignię finansową. Dlatego w tym i kolejnym wpisie postaram się napisać o sprawach, które mogą się wydawać nudne, ale które trzeba znać.
Opcje na GPW są standaryzowane
Oznacza to, że to nie inwestorzy decydują o szczegółach kontraktu opcyjnego, ale giełda. Rolą inwestora jest jedynie wybrać odpowiadające mu opcje z palety dostępnych instrumentów i nimi obracać. Jest to więc przeciwieństwo opcji konstruowanych np. w bankach dla przedsiębiorstw posiadających relacje z podmiotami zagranicznymi. Takie opcje bywają indywidualnie negocjowane, co pozwala ustalić szczegóły umowy.
Czy to dobrze, że GPW wprowadziła standard opcji? Wydaje mi się, że tak. Dzięki temu inwestorzy są w stanie opanować ich konstrukcję w stosunkowo krótkim czasie. Mnogość zastosowanych rozwiązań mogłaby sprawiać trudności, przez co inwestowanie byłoby jeszcze bardziej złożone. A posiadając obecnie opcje notowane tylko na Wig20, wystarczy przyswoić ich specyfikę i można próbować swoich sił na giełdzie. Zmniejsza to też ryzyko, że inwestorzy nie doczytają jakichś szczegółów technicznych dotyczących opcji i w rezultacie poniosą nieprzewidzianą stratę.
Z drugiej strony, wprowadzenie opcji na akcje spowoduje trochę zamieszania, gdyż będą one już zdecydowanie innymi instrumentami. Wykonanie przez dostawę instrumentu bazowego sprawi, że inwestorzy będą musieli poznać nieco inną specyfikę handlowania tymi właśnie kontraktami.
Europejski sposób wykonania
Notowane na GPW opcje na Wig20 posiadają tzw. europejski sposób (styl) wykonania. Oznacza to, że prawo wynikające z opcji może być zrealizowane tylko w jednym momencie – w terminie wygaśnięcia opcji. Tak więc nawet jeśli inwestor chciałby wykonać opcje wcześniej, nie ma takiej możliwości.
Przeciwieństwem opcji europejskiej jest tzw. amerykański styl wykonania, w którym inwestor posiadający opcję ma prawo wykonać wynikające z niej prawo w dowolnym momencie przed wygaśnięciem opcji. Nie zawsze jest to opłacalne, ponieważ otrzymuje się wyłącznie równowartość wartości wewnętrznej, ale niekiedy jest to lepsze rozwiązanie niż odsprzedawanie opcji, czy też czekanie do samego końca.
Wykonanie przez rozliczenie pieniężne
Kolejną cechą notowanych na warszawskiej giełdzie opcji jest wykonanie przez rozliczenie pieniężne. Oznacza to, że wystawca opcji nie przekazuje posiadaczowi długiej pozycji odpowiedniej ilości instrumentu bazowego, którym w tym wypadku jest indeks Wig20, ale sumę środków równą różnicy między ceną wykonania a kursem rozliczeniowym. Wynika to z faktu, że trudno byłoby przekazać dokładne odzwierciedlenie indeksu, z zachowaniem wag wszystkich spółek wchodzących w jego skład, w niewielkiej niekiedy kwocie rozliczenia.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której dla opcji call z ceną wykonania 2500 kurs rozliczeniowy wynosi 2530. Oznacza to, że wystawca opcji powinien dostarczyć część indeksu Wig20 odpowiadającą wartości 300 zł. Biorąc pod uwagę fakt, że jedna akcja PZU wchodzącego w skład indeksu kosztuje ponad 430 zł, nie byłoby to możliwe. Stąd też zastosowano rozliczenie w formie pieniężnej i tylko kwota 300 zł zmienia właściciela.
Kurs rozliczeniowy
Z powyższych akapitów wynika, iż bardzo istotne znaczenie posiada kurs rozliczeniowy, czyli wartość, od której liczone będą zyski i straty inwestorów posiadających otwarte pozycje opcyjne w dniu rozliczenia. Wbrew pozorom, nie jest to jedynie wartość instrumentu bazowego na zamknięcie danego dnia. Ułatwiłoby to manipulacje kursem i wpływanie przez dużych inwestorów na zawyżanie lub zaniżanie kursu rozliczeniowego.
Kurs rozliczeniowy budowany jest jako średnia arytmetyczna wartości indeksu Wig20 z ostatniej godziny notowań oraz wartości na zamknięciu, odrzucając 5 najwyższych i 5 najniższych wartości. Wiedząc, że indeks aktualizowany jest co 15 sekund, otrzymujemy 240 odczytów (60 minut x 4 odczyty) oraz jeden odczyt na zamknięcie. Po odjęciu 10 skrajnych wartości otrzymujemy 231 odczytów, z których średnia arytmetyczna jest właśnie kursem rozliczeniowym.
Rozciągnięcie kalkulowania kursu na ostatnią godzinę notowań powinno znacznie utrudnić manipulacje. W końcu trzeba zaangażować znacznie większe środki w kupno lub sprzedaż akcji (ponieważ Wig20 jest budowany z cen akcji poszczególnych spółek, z uwzględnieniem wag każdej z nich), co jest już dość trudnym zadaniem. Praktyka pokazuje jednak, że i takie manipulacje mają miejsce, co opisałem swojego czasu na blogu Humanisty na giełdzie. Z racji podwyższonej zmienności w ostatniej godzinie notowań, dzień ustalania kursu rozliczeniowego nazywany jest dniem trzech wiedźm. O tym, które to są dni, przeczytacie w następnym wpisie.
Kupno i sprzedaż opcji
Inwestor kupujący opcje, płaci premię rozliczeniową. Mimo, iż opcje są instrumentami pochodnymi, odmiennie niż w przypadku kontraktów terminowych, nie następuje w ich przypadku tzw. równanie do rynku. Jest to mająca miejsce po każdej sesji operacja finansowa polegająca na zaktualizowaniu wartości posiadanych na rachunku kontraktów poprzez przelanie odpowiednich sum pieniężnych z rachunków jednych inwestorów na rzecz drugich.
Opcje w tym wypadku upodabniają się do akcji. Kupujemy je za cenę X, płacimy premię opcyjną i kolejne rozliczenie pieniężne związane z tymi papierami odbywa się dopiero podczas ich sprzedaży lub też wykonania.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku wystawiania opcji, ponieważ tam w grę wchodzi depozyt zabezpieczający.
Depozyt zabezpieczający
Każde wystawienie opcji, czyli zajęcie na tym instrumencie krótką pozycję, rodzi ryzyko, że będziemy musieli wypłacić posiadaczowi długiej pozycji jakąś sumę pieniężną. Wiąże się to z faktem, że ryzyko wystawcy opcji jest niemal nieograniczone, o czym już pisałem. Dlatego też system obrotu opcjami został zorganizowany w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko niewypłacalności wystawców opcji.
Służy temu system depozytów zabezpieczających. Każda osoba, która zajmuje krótką pozycję na opcjach zobowiązana jest to wniesienia depozytu zabezpieczającego. Nie robię się tego oczywiście ręcznie, ale odpowiadają za to systemy informatyczne, które blokują część środków na rachunku. Wysokość depozytu jest zmienna i uzależniona od ryzyka związanego z danymi opcjami. Dlatego też jeśli szanse na to, że opcja wygaśnie „w cenie” są niewielkie, depozyt zabezpieczający też nie będzie duży. Lecz jeśli na rynku panuje niepokój, zmienność jest duża, a czas pozostający do wygaśnięcia opcji również jest długi, depozyt potrafi przybierać bardzo pokaźne rozmiary, co wymaga od inwestorów zabezpieczenia odpowiedniej ilości gotówki. Jeśli środki na rachunku nie są w stanie zaspokoić wymaganego depozytu, inwestor wzywany jest to jego uzupełnienia. W przeciwnym wypadku, pozycja zostanie zamknięta.
Wysokość depozytu odpowiada więc ryzyku panującemu na rynku. Będzie temu poświęcony oddzielny wpis, lecz już teraz powiem, że podstawą określania wysokości depozytu jest najgorszy możliwy scenariusz rynkowy. To właśnie na niego wystawcy opcji muszą być finansowo przygotowani. Oznacza to, że zablokowana suma przewyższa aktualną sytuację panującą na rynku. Zdarzają się więc wypadki, że rynek faktycznie zachowałby się zgodnie z założeniami przyjętymi przez wystawcę opcji, lecz on sam nie utrzymał otwartej pozycji, gdyż nie był w stanie spełnić wymogów depozytowych. I to właśnie depozyt spowodował porażkę danego zagrania, a nie zachowanie rynku.
Wymogi depozytowe można obniżać poprzez różne techniki inwestycyjne. Jedną z nich jest budowanie strategii, które nie przewidują nieograniczonej straty wystawcy opcji, ale obniżają ją do założonego poziomu. W rezultacie, niezależnie od tego, jak zachowa się rynek, inwestor ma pewność, że nie straci sumy pieniędzy większej niż przez niego założona. Wtedy też nie ma podstaw do utrzymywania depozytu w podwyższonej wysokości.
Nieco inaczej działającym sposobem jest zaliczanie posiadanych papierów wartościowych na poczet depozytu zabezpieczającego. Nie powoduje to zmniejszenia wymogów depozytowych, ale możemy je spełnić przy wykorzystaniu posiadanych przez nas akcji czy też obligacji. W rezultacie nie musimy blokować sobie aż tak dużej gotówki, którą możemy nieco inaczej wykorzystać. Po szczegóły sięgnijcie do artykułu, który napisałem kiedyś na bloga Humanisty.
Podsumowanie
Jest to zaledwie część zagadnień związanych ze standardem opcji notowanych na warszawskiej giełdzie. Kolejne omówione zostały w drugim wpisie, którego również nie możecie pominąć.
Dodaj komentarz