Sprzedawanie rosnącej zmienności jest według mnie jedną z ważniejszych rzeczy, jakie może robić inwestor zarabiający na wystawianiu opcji. To właśnie w okresie wysokiej zmienności uzyskuje on poszukiwaną przewagę nad rynkiem, gdyż otrzymywana premia jest relatywnie wyższa od ponoszonego ryzyka. Oczywiście również w okresach mniejszej zmienności można próbować wystawiania opcji, ale wtedy przewaga jest niewielka lub nie ma jej wcale. W rezultacie zaleca się więc zaprzestanie dokonywania transakcji w tym czasie lub też wprowadzenie dodatkowych elementów do strategii, zwiększających przewagę nad rynkiem.
Sama zmienność rządzi się pewnymi prawami, o czym już kiedyś pisałem. Najczęściej wzrost zmienności możemy powiązać z panującym na rynku niepokojem co do rozwoju dalszej sytuacji. A więc strach determinuje wyższe premie opcyjne. Im bardziej niepewna sytuacja i szybsze ruchy instrumentu bazowego, tym większa zmienność i tym bardziej cieszą się inwestorzy wystawiający opcje.
Problem jednak w tym, że okresy wysokiej zmienności są raczej rzadkie. W końcu rynek nie działa przez cały czas w trybie alarmowym, w obawie przed jakimś negatywnym scenariuszem. Inwestorzy na bardziej rozwiniętych rynkach mogą przebierać w szerokiej ofercie spółek i instrumentów, na które notowane są opcje. Mogą więc wybierać tylko te papiery, które cechują się odpowiednio wysoką zmiennością. Na giełdzie w Warszawie mamy notowane tylko opcje na indeks Wig20, co sprawia, że możemy jedynie podjąć decyzję o zaprzestaniu inwestowania na jakiś czas, jeśli zmienność jest zbyt mała.
Polowanie na zmienność
Zmienność najczęściej pojawia się wraz ze spadkami na rynku. Im głębsza i bardziej dynamiczna korekta tym większej zmienności możemy się spodziewać. Co więcej, bardzo często największa zmienność trafia się na samym dole korekty, kiedy inwestorzy zastanawiają się, jak daleko rynek jeszcze zejdzie. Nie można też zapominać, że bardzo często jest to miejsce, w którym wiele pozycji znajduje się w stanie zagrożenia, a posiadający je inwestorzy są zmuszani do ich zamykania, co powoduje również podwyższoną zmienność i znaczne emocje. Są to więc miejsca bardzo atrakcyjne dla osób polujących na drogie opcje.
Jak to na rynku bywa, nigdy nie wiemy, gdzie korekta się zakończy. Nie możemy więc precyzyjnie przewidzieć, gdzie zmienność będzie największa, a nasza transakcja najbardziej opłacalna. Może się więc okazać, że sprzedamy opcje za wcześnie, w sytuacji gdy po naszym wejściu na rynek zmienność będzie nadal rosła. Co wtedy? Czy zamykać dopiero co otwartą pozycję w obawie przed poniesieniem straty? Czy też może otworzyć kolejną, korzystając z faktu, że w ten sposób teoretycznie uzyskujemy jeszcze większą przewagę nad rynkiem? To wszystko zależy oczywiście od naszego zarządzania kapitałem i poziomu ryzyka, które jesteśmy gotowi na siebie wziąć, ale należy pamiętać, że czas wysokiego IV może być jedną z niewielu takich okazji w roku na większe zyski. Dlatego trzeba być przygotowanym na wykonanie strategii i nie można zmarnować tej szansy.
Sprzedawanie rosnącej zmienności na GPW
W trakcie rynkowej korekty zmienność rośnie wraz ze spadkami. Swój szczyt najczęściej odnotowuje w chwili, gdy rynek osiąga dołek. Towarzyszą temu świece o dużej rozpiętości, posiadające długie cienie i charakteryzujące się dużym wolumenem. Mamy więc warunki, których inwestorzy akcyjni i duża część kontraktowych wolą unikać, przeczekując je poza rynkiem. Paradoksalnie jest to też czas, kiedy najwięcej można ugrać na wystawianiu opcji i sprzedawaniu premii opcyjnej. Nie będę tutaj czynił jakiegoś rozróżnienia, że osoby wystawiające opcje to elita, która wychodzi na łowy wtedy, gdy wszyscy inni się boją. Zwyczajnie wynika to z założeń ich strategii inwestycyjnych – wtedy najwięcej da się zarobić. Żeby pokazać to na przykładzie, zaprezentuję dwie sytuacje, które miały miejsce w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Zaznaczyłem na wykresie dwie sytuacje, które pokazują apogeum ruchów spadkowych. Skupmy się na dwóch sesjach, które przynajmniej na jakiś czas odwróciły ruch cenowy. Pierwsza z nich miała miejsce 16 października, a druga 16 grudnia 2014 roku. Zobaczymy jak zachowywała się w tym czasie cena opcji będących w tym dniu w fazie ATM, czyli najbliżej ceny instrumentu bazowego.
W przypadku październikowym, przyjrzymy się opcjom, które wygasały chwilę po wystąpieniu dołka, a dokładnie put 2400. Opcje te były na krawędzi wygaśnięcia ITM. Ich cena znajdowała się bardzo wysoko, przez co opcje były drogie.
Widzimy, że kiedy tylko rynek się odwrócił, a nadzieje na wygaśnięcie ITM spadły, cena opcji zanurkowała niemal do zera. A jeszcze dzień wcześniej dobijała niemal do 50 punktów. To pokazuje, jak krótka była chwila na sprzedanie tych instrumentów po dobrej cenie.
Wiedząc jednak, że opcje wygasające za kilka dni zachowują się specyficznie, przypadek grudniowy przeanalizujemy na opcjach styczniowych, a więc mających przed sobą jeszcze kilka tygodni życia. Również spojrzymy na opcje bliskie ATM, czyli opcje put 2300.
Nie jest trudno zauważyć, że opcje te „ożyły” w dniu 9 grudnia, kiedy to ruch spadkowy się rozpoczął. W czasie jego trwania opcje zwiększyły swoją ceną prawie 10-krotnie. Oczywiście nie jest to komfortowa sytuacja dla inwestorów posiadających te opcje wystawione za kilka punktów, ale my skupimy się na zachowaniu instrumentu w okolicy 16 grudnia, czyli blisko dołka. Nie jest tajemnicą, że właśnie w tym dniu opcje zanotowały swoją najwyższą cenę. Kolejne dni przyniosły już pewne uspokojenie sytuacji, co bardzo szybko przełożyło się na cenę, która spadła z poziomu ok. 65 pkt do ok. 27 pkt, czyli o ponad połowę.
Ten właśnie przykład pokazuje, jak krótkie są momenty, w których możemy atrakcyjnie sprzedać premię opcyjną. Chwila nieuwagi i już najlepsza okazja inwestycyjna jest za nami. Wiemy jednak, że zachowanie ceny uzależnione jest w dużej mierze od ceny samego instrumentu bazowego. Dlatego korzystając z bazy danych GPW zaprezentuję wartości zmienności implikowanej dla styczniowych opcji put 2250, 2300 i 2350 w okresie od 4 grudnia do 19 grudnia. Sprawdzimy, czy faktycznie zmienność implikowana (liczona według cen zamknięcia) jest najwyższa w okolicach 16 grudnia. Oto wykres:
Faktycznie w dniach 15-16 grudnia zauważalny jest wzrost zmienności implikowanej, ale nie jest to wartość, która powala na kolana. Oczywiście ten nasz niby VIX jest bardzo niedokładny, ale pokazuje, że w okresie największych wahań zmienność faktycznie była najwyższa. To wtedy można było najatrakcyjniej sprzedać posiadane opcje.
Moje doświadczenia związane z tymi sytuacjami
Wiemy więc, że premia, którą otrzymamy za wystawione opcje jest silnie uzależniona od zmienności implikowanej, ale również od zachowania instrumentu bazowego. Dlatego też w moim podejściu opieram się na analizie technicznej, a dokładnie na zasadach opisanych w niedawnym wpisie. Ze względu na fakt, że preferuję strategie posiadające ograniczone ryzyko, zaraz po wystąpieniu dołków (w mojej ocenie) zdecydowałem się na wystawienie spreadów kredytowych, kasując premię opcyjną.
W dniu 20 października wystawiłem listopadowy put spread 2250/2300, kasując za niego ok 6,5 pkt, a w dniu 17 grudnia wystawiłem styczniowy put spread 2200/2250 za premię ok 7,1 pkt. Widzicie więc mniej więcej moje podejście do takich sytuacji. W chwili, kiedy uznaję, że dołek mamy już za sobą, wystawiam opcje poniżej rynku, oczekując odbicia. Oczywiście strategia obronna również jest uwzględniona, ale to opowieść na inną okazję.
Warto jest sprawdzić, ile premii mogłem uzyskać za ten sam spread w zależności od zachowania rynku. Tutaj obliczenia nie są już takie proste, gdyż nie posiadamy dostępu do cen bid/ask, a jedynie do cen transakcyjnych, które przy ograniczonej płynności opcji nie oddają wiernie realnych możliwości dokonania transakcji. Ale i tak wygląda to bardzo interesująco i daje do myślenia:
Same dane oczywiście nie są dokładne. Czasami poszczególne ceny transakcyjne były oddalone od siebie o godzinę czy dwie. Nie wiemy również, czy transakcja odbywała się po cenie bid, ask, czy gdzieś po środku spreadu animatora. Ale mimo tego dane są bardzo wyraźne i pokazują to, czego szukam na rynku. Najdrożej można było wystawić put spread 2200/2250 w dniu 16 grudnia. Im rynek dalej od tych poziomów i im zmienność implikowana niższa, tym mniej atrakcyjne staje się dokonanie takiej transakcji. Co więcej, prawidłowość ta działa tak samo dla innych spreadów, w tym również niższych o 50 czy 100 punktów, jeśli chcemy uzyskać więcej odległości od rynku.
Jak wcześniej wspomniałem, uzyskałem średnią cenę na poziomie nieco przekraczającym 7 punktów. Można powiedzieć, że nie trafiłem w najlepsze ceny, które były dwukrotnie lepsze w dniu 16 grudnia. Ale z drugiej sprawy moja cena jest mimo wszystko dwukrotnie lepsza od cen, które można uzyskać dzisiaj i tych z okolic 10 grudnia. A więc mimo wszystko jestem zadowolony. Oczywiście kwestie ryzyka i ewentualnej obrony pozycji to temat na inne wpisy, już dla Was przygotowane (1, 2, 3, 4, 5)
Podsumowanie
Myślę, że w dzisiejszym wpisie udało mi się pokazać, że okazje inwestycyjne wynikające z podwyższonej zmienności połączonej z zachowaniem instrumenty bazowego są bardzo krótkotrwałe. Trzeba być na nie przygotowanym, żeby być w stanie czerpać korzyści z chwil, w których możemy dokonać dobrych transakcji. A do tego potrzebne jest odpowiednie przygotowanie strategii inwestycyjnej oraz umiejętność jej wykonania w chwilach, kiedy strach jest największy.
Jeśli sądzicie, że to co przeczytaliście jest warte podzielenia się, a ja jestem o tym przekonany, będę wdzięczny za puszczenie tego wpisu w świat.
Jak zwykle muszę trochę polemizować żeby potencjalni czytelnicy nie popadli w euforię 🙂
„gdyż nie posiadamy dostępu do cen bid/ask, a jedynie do cen transakcyjnych,”
Również nie posiadam 100% danych bid/ask, ale na podstawie tych które posiadam: 16 grudnia przez większość czasu można było z wystawiania put spreada 2200/2250 uzyskać zaledwo ~8 pkt. Max. który można było uzyskać to ok. 13 pkt. dostępny tuż przed samym końcem sesji (gdzie pewnie trudno byłoby się załapać) oraz raz w ciągu dnia. Generalnie nie siedząc non-stop przy komputerze taki wynik byłby raczej nie do uzyskania.
Nie wykluczam że w trakcie sesji były momenty gdzie można było wyciągnąć i więcej niż 16pkt. tylko musiałyby to być kilkuminutowe momenty właściwie nie do wyłapania dla zwykłego człowieka rzucającego co jakiś czas okiem na wykres siedząc np. w pracy.
Tak realnie można było liczyć na jakieś 10 pkt.
A 10 i 16 to już niestety różnica 🙁
18 grudnia można było uzyskać prawie 5pkt.
Trzeba pamiętać że czasem może uda się upolować tę najlepszą okazję, ale w długim terminie zawsze się złapie co najwyżej jakąś średnią miedzy najlepszą okazją a przeciętną. Czasem niestety uda się złapać tylko jedną z gorszych 🙁
Co oczywiście nie neguje faktu że przy mniejszej zmienności można było wyciągnąć z takich samych spreadów sporo mniej.
Warto też zauważyć że o ile w okresie zwiększonej zmienności możemy drożej spreada wystawić to oznacza to też większe ryzyko że kurs pójdzie w złą stronę na tyle dużo że nasz spread przyniesie stratę.
Pozdrawiam
Dzięki za ten komentarz. Faktycznie dostęp do danych z ofert by mógł sporo wnieść do tych statystyk, ale niestety nie mogłem się na tym oprzeć.
Niemniej sama prawidłowość jest prawdziwa – można było przez krótki czas wystawić ten spread za całkiem ładne pieniądze. A odnośnie podwyższonego ryzyka przy wysokiej zmienności to całkowicie się zgadzam, ale dlatego też opieram się trochę na analizie technicznej, która podpowiada mi, jak może się zachować rynek. Wbrew pozorom, bardzo dobrze mi się to sprawdza 🙂