Polski rynek opcji w ostatnich miesiącach spotyka się ze znaczną i zasłużoną krytyką, w tym również z mojej strony. W zasadzie nie mogę przypomnieć sobie pozytywnego aspektu, który można by było przypomnieć i pochwalić. Ostatnim takim wydarzeniem było zeszłoroczne wprowadzenie do obrotu opcji miesięcznych, które pozwoliły na realizowanie wielu strategii inwestycyjnych. A przynajmniej teoretycznie miały pozwolić, gdyż rezultaty nie powalają na kolana. Rok 2015 jest ciągiem przykładów, że opcje są instrumentami, których w zasadzie nikomu nie chce się rozwijać. A bez GPW i bez domów maklerskich, inwestorzy sami nie przyjdą.
Postanowiłem poświęcić dzisiejszy wpis analizie sytuacji, w jakiej znajduje się rynek opcji. Postaram się, bez gołosłownego narzekania, pokazać co nie działa, ale co ważniejsze, poszukam również sposobów na to, żeby sytuacja mogła się poprawić. Nie będą to w całości moje przemyślenia, gdyż część z argumentów pojawiło się w trakcie moich rozmów z inwestorami i ekspertami. Co więcej, postaram się również przytoczyć w kilku miejscach stanowisko GPW, w którym przedstawiciele giełdy uzasadniają taki, a nie inny stan rzeczy.
Zachęcam wszystkich do rzeczowej dyskusji. I mam tu właśnie na myśli dyskusję rzeczową, mającą na celu zdiagnozowanie problemów i poszukanie rozwiązań. Wiadomo, że zazwyczaj chodzi o kasę, ale być może ktoś w końcu przeczyta trochę argumentów i przejrzy na oczy.
Jak jest – garść faktów
Rynek opcji organizowany przez GPW znajduje się pod silnym ogniem krytyki. Zbieram więc w tym miejscu najważniejsze zarzuty, które są formułowane, jak również najważniejsze fakty dotyczące tego właśnie rynku.
Malejące obroty i spadająca aktywność inwestorów
Jak wynika z opublikowanych kilka dni temu statystyk dotyczących aktywności inwestorów, średni dzienny wolumen obrotów opcjami spadł we wrześniu o 44,3% rok do roku, z uwzględnieniem transakcji pakietowych. W okresie od stycznia do września zanotowano spadek o 10,9% w porównaniu do analogicznego okresu za rok 2014. Spadła również o 4,2% średnia liczba otwartych pozycji (LOP), zarówno we wrześniu r/r, jak i za okres styczeń-wrzesień r/r. Dane te pokazują, że rynek opcji się kurczy i staje się coraz mniej istotnym dla graczy środowiskiem. Cierpiący już dziś na brak obecności inwestorów, w coraz większym stopniu pogrąża się w maraźmie.
Trzeba też wskazać tutaj bardziej dalekosiężne konsekwencje. Jeśli na rynku opcji „nie ma kasy”, którą można zarobić na obrocie i na inwestorach, domy maklerskie i sama giełda nie będą zainteresowane aktywnym rozwijaniem tego segmentu rynku. Nie powstaną produkty, nie będzie atrakcyjnej oferty i, co najgorsze, nie będzie zgodnego współdziałania wspomnianych podmiotów, żeby ten rynek rozruszać. Konsekwencje takiego stanu rzeczy będą się przewijały również w dalszych częściach tego tekstu.
Opcje tylko na jeden instrument bazowy
Obecnie mamy notowane opcje wyłącznie na indeks Wig20. Oznacza to, że jeśli ktoś chciałby inwestować na GPW z wykorzystaniem opcji, ma tylko opcje indeksowe. W rezultacie nie można wybierać instrumentów o wyższej lub niższej zmienności, nie można komponować rozbudowanych portfeli, gdyż w zależności od zachowania Wig20, mamy albo sprzyjające albo niesprzyjające środowisko. Alternatywą jest czekanie przez kilka miesięcy aż warunki rynkowe zaczną sprzyjać naszej strategii, co w zasadzie należy wykluczyć. W efekcie inwestorzy próbują sprzedawać premię opcyjną nawet przy niskiej zmienności implikowanej, co na samym wstępie stawia ich w niedogodnej pozycji. Rozszerzenie palety instrumentów, zwłaszcza o opcje na akcje, będzie tu szczególnie ważne.
Brak inwestorów na rynku opcji
Brak inwestorów na tym rynku widać gołym okiem. Wystarczy zajrzeć do arkusza, gdzie widać całe połacie opcji nietkniętych palcem inwestora. Przykład? Druga najszybciej wygasająca w chwili obecnej seria opcji – listopadowa, zanotowała w poniedziałek 5 października 13 transakcji, opiewających w sumie na oszałamiające 29 opcji. 29 opcji dziennie na wygasających za 7 tygodni opcjach na JEDYNY dostępny na GPW instrument bazowy. Inne spojrzenie do arkusza pokazuje LOPy, które zaledwie w sześciu przypadkach na będące w obrocie ponad 200 serii opcji, przekraczają 500 sztuk. Na rynku zwyczajnie nie ma inwestorów i to zarówno indywidualnych, jak i instytucjonalnych.
Warunki transakcyjne nie gwarantujące bezpieczeństwa obrotu
GPW stoi na stanowisku, że może obrotów na opcjach nie ma, ale płynność istnieje, gdyż są animatorzy kwotujący oferty kupna i sprzedaży. Biorąc pod uwagę niewielką ilość inwestorów, najczęściej będzie tak, że drugą stroną transakcji będzie animator. W efekcie od jego obecności zależy nasza możliwość dokonania transakcji. I w tym zakresie można wiele zarzucić.
Po pierwsze, fakt że nie przez całą sesję animatorzy kwotują swoje oferty. Oznacza to, że pojawiają się momenty, kiedy arkusz jest pusty i nie możemy dokonać transakcji lub też gdy obecne w nim są oferty w stylu 1,00:49,99. Co więcej, niedawno obserwowałem serię listopadową, wygasającą za kilka tygodni. W poniedziałek i wtorek (5-6 października) nie było animatorów WCALE lub ich obecność ograniczała się do wystawienia oferty sprzedaży po 19.99 pkt dla opcji, której wartość powinna oscylować ok. 10.00 pkt. Dopiero trzeciego dnia, w środę, pojawiły się oferty.
W takiej sytuacji nie mówimy już o wygodzie inwestowania. Nie mówimy o lepszych lub gorszych warunkach transakcyjnych. Mówimy o braku bezpieczeństwa obrotu, kiedy to rynek przesuwa się w dwa dni o 75 punktów, a my nie możemy otworzyć lub zamknąć pozycji. Być może niektórzy mają wystawione gołe opcje i nie mogą ich zamknąć w krytycznym momencie lub też mogą je zamknąć po cenie kilkukrotnie wyższej od wynikającej z modelu.
Taka sytuacja dotknęła mnie pośrednio, kiedy to chciałem wykorzystać okazję i zrolować pozycję. Niestety, zamknąłem październik, ale nie mogłem otworzyć listopada, bo nie było zleceń w arkuszu. A co, gdybym musiał uciekać z listopada i nie miał możliwości? Wtedy bez wątpienia szukałbym winnych i starał się wyciągnąć konsekwencje.
Brak zainteresowania GPW i domów maklerskich
Wygląda na to, że GPW nie zależy na rynku opcji. Domy maklerskie zarabiają na obrotach i na sprzedawanych usługach (np. licencjach na programy), więc brak inwestorów na rynku oznacza brak rentowności dokonywanych tam inwestycji. Zapewne dlatego nie mamy do dnia dzisiejszego oprogramowania do wyceny opcji, które byłoby bardziej niż podstawowe.
Natomiast GPW, jako organizator obrotu, powinna aktywnie działać i rozwijać ten właśnie obszar rynku, gdyż ma on przed sobą niemałe perspektywy. Ostatnim realnym działaniem było wprowadzenie opcji miesięcznych, w sierpniu zeszłego roku. Od tamtej pory widać tylko nieśmiałe działania w sferze edukacyjnej. Pojawił się cykl webinarów poświęconych inwestowaniu na rynku opcji. I wiecie co? Jeden z odcinków obejrzany został oszałamiające 70 razy (sic!). Sądzę, że więcej odtworzeń wygeneruje link z tego bloga niż cała dotychczasowa promocja ze strony GPW (lub jej brak).
Oprócz powyższego można powiedzieć, że cisza w temacie edukacji, mimo licznych obietnic.
Brak inwestorów instytucjonalnych
Pewną nadzieją dla rynku opcji są inwestorzy instytucjonalni. Silnie akcentuje ten fakt Paweł Biedrzycki ze Strefy Inwestorów. Faktem jest, że obecnie mamy na tym rynku zaledwie jednego inwestora instytucjonalnego. Posiada on pozycję na opcjach grudniowych (opisywałem ją niedawno) i co kilka miesięcy roluje w przód. Obecne warunki sprawiają, że rynek cechuje się zbyt małą płynnością, jak na potrzeby dużego kapitału. Zbieranie pozycji „z arkusza” należy wykluczyć i jedyną możliwością budowania zaangażowania są transakcje pakietowe, które posiadają swoją specyfikę. Na chwilę obecną można śmiało powiedzieć, że opcje indeksowe w Warszawie to tylko drobnica i animatorzy.
Co powinno się zmienić, żeby było lepiej?
Wiedząc, jakie się główne problemy, należy poszukać rozwiązań. Niestety nie są one banalnie proste i nie leżą na wyciągnięcie dłoni. A może leżą, a problem tylko w tym, żeby kilku ludziom z różnych instytucji chciało się za tym „pochodzić”. Zobaczmy, jaki wyłania się obraz.
Poprawa warunków transakcyjnych
Nie da się rozwijać rynku opcji, jeśli nie ma na nim warunków do bezpiecznego handlu. Dochodzi do tego, że nawet na blogu poświęconym (póki co) wyłącznie opcjom na GPW, otwarcie je krytykuję. Czy może być gorzej?
Lepsze warunki pozwolą na przyciągnięcie inwestorów indywidualnych, zarówno tych z małymi, jak i średnimi portfelami. Do tego potrzeba dobrej, ciągłej i atrakcyjnej animacji. GPW twierdzi, że animator musi być obecny w arkuszu przez 80% czasu trwania sesji giełdowej, ale z pewnymi wyjątkami (więcej tutaj – pobiera pdf). Według GPW, postawienie ostrzejszych wymogów mogło by spowodować, że nie byłoby chętnych do pełnienia funkcji market makera, z czym zapewne należy się zgodzić.
Nie ma tutaj łatwego rozwiązania problemu, ale nie trudno też stwierdzić, że wpadliśmy w spiralę. Nie ma animatorów – nie ma warunków do handlu – nie ma inwestorów – nie ma handlu – nie ma animatorów. Gdzieś ten łańcuch musi zostać przerwany, żeby sytuacja mogła ulec poprawie.
Wprowadzenie opcji na akcje
Wiem, że możecie pomyśleć, że chcę przemycić jakiś własny postulat, związany z prowadzonym blogiem. Jednak tak nie jest. Opcje na akcje będą posiadały wykonanie przez fizyczną dostawę akcji. W efekcie, podobnie jak na rozwiniętych rynkach, można będzie wykorzystać opcje do kupowania i sprzedawania akcji, inkasując przy tym premię opcyjną. Wspominał o tym chociażby Zenon Komar podczas zeszłorocznej konferencji na temat instrumentów pochodnych. Łączenie opcji z akcjami daje możliwość tworzenia długofalowych strategii inwestycyjnych, jak chociażby covered call, gdzie posiadając akcje, wystawiamy przeciwko nim opcje, aby uzyskać dodatkową premię.
Co to może wnieść nowego? Przede wszystkim zainteresuje rynkiem opcji osoby, które do tej pory działały wyłącznie na rynku akcji. Każdy posiadający trochę PKO, KGHMu, Tauronu, czy innego PZU będzie chciał się dowiedzieć, jak może wycisnąć trochę więcej ze swoich akcji. W ten sposób rynek opcji otwiera się na te wysokie kilkadziesiąt procent inwestorów indywidualnych. Taki impuls zadziała o wiele lepiej niż każda forma promocji.
GPW zapowiadała od dość dawna wprowadzenie opcji na akcje. Serwis ten powstał właśnie w celu „przechwycenia” tej tematyki, o czym chociażby świadczy mój pierwszy wpis na blogu. Niestety, okazało się, że jak opcji nie było, tak nie ma. Długo wykręcano się tym, że najpierw należy wprowadzić system transakcyjny w obszarze derywatów (tzw. UTP-D), a dopiero później możliwe będzie uruchomienie opcji na akcje. Taka wersja obowiązywała przez ok. 2 lata, a tymczasem w maju tego roku odpowiedziano mi w sposób następujący:
W sprawie opcji na akcje to trochę gorzej wygląda. Na tą chwilę projekt jest wstrzymany ze względu na małą chęć ze strony DM na wdrożenie fizycznej dostawy. Tym samym radzę dopytywać się o opcje na akcje właśnie w domach maklerskich ponieważ twierdzą, że nie ma zapotrzebowania na te instrumenty. GPW jest gotowa aby w każdej chwili wprowadzić opcje na akcje.
Okazuje się więc, że GPW już teraz jest gotowa na wprowadzenie opcji na akcje, ale na przeszkodzie stoją domy maklerskie. Niewątpliwie fizyczna dostawa będzie wymagała pewnych prac informatycznych i regulacyjnych, aby zapewnić sprawną dostawę akcji, czy to z kont inwestorów, czy to z rynku. Jednak takie rozproszenie odpowiedzialności sprawia, że w sumie nawet nie bardzo wiadomo, do kogo należy mieć pretensje w tej sprawie.
Zmiany prawne w obszarze IKE i IKZE
Istotną rolę do odegrania w tematyce opcyjnej ma również sfera prawna, a precyzyjniej, zastosowanie w praktyce obowiązujących przepisów. W chwili obecnej nie jest możliwe handlowanie instrumentami pochodnymi z wykorzystaniem kont IKE i IKZE. Możliwość tę nam wyłączono i kropka. Tymczasem w ustawie czytamy:
Art. 27.
1. Umowy, o których mowa w art. 8 ust. 1 pkt 2, przewidują lokowanie środków w dopuszczone do publicznego obrotu papiery wartościowe, z wyłączeniem papierów wartościowych, o których mowa w art. 3 ust. 3 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. – Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi, z zastrzeżeniem ust. 2.
2. Umowy, o których mowa w art. 8 ust. 1 pkt 2, mogą dopuszczać możliwość składania zleceń mających za przedmiot papiery wartościowe, których cena zależy od ceny papierów wartościowych zapisanych na IKE oszczędzającego, wyłącznie w celu ograniczenia ryzyka inwestycyjnego i pod warunkiem że są one przedmiotem obrotu na rynku regulowanym.
3. W przypadku, o którym mowa w ust. 2, umowa powinna także określać sposób postępowania podmiotu prowadzącego działalność maklerską w sytuacji, gdy składane zlecenie jest niezgodne z celem wskazanym w ust. 2.
Z kolei przywoływany w ust. 1 fragment brzmi następująco:
3. Papierami wartościowymi są również inne niż wymienione w ust. 2 prawa majątkowe, których cena zależy bezpośrednio lub pośrednio od ceny papierów wartościowych wymienionych w ust. 1 i 2 (prawa pochodne), a w szczególności kontrakty terminowe i opcje.
A więc ustawa nie zabrania inwestowania na IKE/IKZE z wykorzystaniem kontraktów terminowych i opcji. Tyle tylko, że pałeczka leży po stronie domów maklerskich, które muszą wziąć na siebie ciężar oceniania, co jest, a co nie jest ograniczeniem ryzyka inwestycyjnego. Przykład?
Inwestor posiada w portfelu ETF na Wig20 o wartości 42 200 zł (tyle, ile wynosi teraz indeks*mnożnik). W ocenie inwestora nadchodzi bessa, ale sprzedawanie papierów jest zbyt kosztowne i chciałby on przeczekać gorszy czas posiadając neutralną ekspozycję. Co mógłby zrobić inwestor? Sprzedać 1 kontrakt na Wig20. Być może chciałby kupić opcje put z odległym terminem wygasania, żeby ograniczyć ryzyko. Niestety nie może, bo dom maklerski nie pozwala mu na koncie emerytalnym handlować z wykorzystaniem instrumentów pochodnych.
Wprowadzenie opcji na akcje i umożliwienie łączenia ich na kontach IKE/IKZE z instrumentami pochodnymi z pewnością ożywiłoby rynek opcji. Posiadanie spółki dywidendowej i wystawianie przeciwko niej opcji to jedna z popularniejszych strategii emerytalnych. I podobnie jak wyżej wspomniałem, znajduje się ona w obszarze zainteresowań szerokiego spektrum inwestorów. Wystarczy chcieć i rynek można ruszyć.
Przyciągnięcie inwestorów instytucjonalnych
Inwestorzy instytucjonalni są koniecznym komponentem każdego rozwiniętego rynku. Również o polski rynek opcji potrzebuje ich obecności. Tyle tylko, że w wypadku opcji indeksowych, zainteresowane ofertą mogą być głównie instytucje finansowe, takie jak fundusze inwestycyjne i im podobne. Większość funduszy, które znamy, opiera się na inwestowaniu w akcje i obligacje (w różnych proporcjach), natomiast opcje, pozwalając zabezpieczyć portfel w razie spadków, przydadzą się głównie funduszom hedgingowym, których u nas jest niewiele.
Co innego w wypadku wprowadzenia opcji walutowych. Ten instrument przydałby się o wiele bardziej podmiotom będącym eksporterami lub importerami. Możliwość zabezpieczania kursu walutowego z pewnością jest nie do pogardzenia, nawet mimo pamiętnych przykrych doświadczeń na tym polu.
Oprócz braku instrumentów, problemem może być również mnożnik, a konkretnie trudność w zbudowaniu odpowiednio dużej pozycji. Mnożnik na poziomie 10 zł sprawia, że opcje indeksowe kosztują po kilkadziesiąt lub kilkaset złotych. Budowa pozycji o wielkości kilku milionów złotych nie obędzie się bez transakcji pakietowych. Być może do rozważenia na późniejszym etapie rozwoju rynku byłoby wprowadzenie opcji z wyższym mnożnikiem.
Edukacja na temat rynku opcji
Edukacja na temat opcji jest istotnym elementem rozwoju rynku, ale jej roli nie należy również przeceniać. W obecnej sytuacji mamy do czynienia praktycznie wyłącznie z działaniami promocyjnymi, podczas gdy warunki do handlu są słabe. W pierwszej kolejności należy stworzyć atrakcyjne środowisko do inwestowania i jestem przekonany, że będzie się ono broniło samo. Jeśli nie GPW, z pewnością inne instytucje, jak również podmioty zewnętrzne, w tym i blogi finansowe, podejmą temat opcji i będą edukować inwestorów. Tyle tylko, ze organizator obrotu musi stworzyć rynek.
Szczególnie ważne na tym polu jest podejście do inwestorów. Wiedza podstawowa, na poziomie konstrukcji instrumentu i podstawowych strategii, jest już powszechnie dostępna. Nie ma więc sensu powielanie tego, co można znaleźć w Internecie, jeśli nie polskim to chociażby anglojęzycznym. Tym, czego brakuje są właśnie zaawansowane strategie, pokazujące jak w praktyce działa rynek opcji. Mam na myśli doświadczonych inwestorów, którzy nie tłumaczą już czym jest delta, ale zdradzają tricki stosowane przez nich każdego dnia. Fantastyczną formą popularyzowania opcji są również portfele publiczne, omawiające poszczególne zagrania i prezentujące tajniki strategii. Tego w podręcznikach nie znajdziemy, a szkoda.
Podsumowanie
W dzisiejszym tekście postarałem się zebrać główne bolączki trapiące polski rynek opcji. W sumie wyłania się obraz zaklętego koła, gdzie GPW nie może nic zrobić, bo nie ma współpracy z domami maklerskimi, a te z kolei nie bardzo chcą współpracować, bo rynek jest mały i trudno jest na nim DMowi zarobić. W efekcie cierpimy na tym wszyscy, a zwłaszcza my jako inwestorzy. Trudno jest znaleźć prostą receptę na tę sytuację oprócz przerwania tego łańcucha przez jedną ze stron.
Pierwszym krokiem powinno być jednak zapewnienie należytej animacji, aby inwestorzy mogli funkcjonować w zaufaniu do rynku i tego, że będą mieli możliwość otwarcia lub zamknięcia pozycji. Tym sposobem, przynajmniej organicznie, rynek będzie się rozwijał. Kolejny krok wiąże się już z poszerzeniem listy instrumentów, w pierwszej kolejności o opcje na akcje.
A jakie są Wasze odczucia? Macie jakieś pomysły, które mogłyby skutkować poprawą obecnej sytuacji?
Bardzo dobry wpis! Brak ciągłej animacji jest w tej chwili najwięszkym problemem. Kolega chciał sprzedać swoje opcje ale nie było animatora i figa z makierm.
A ja uważam, że handel jakimikolwiek instrumentami pochodnymi powinien byc zakazany. Dopuszczenie do obrotu instrumentami pochodnymi powoduje marginalizację warszawskiej giełdy- odchodza z niej inwestorzy indywidualni.
Ja pogodziłem się z tym, że nie ma na tym instrumencie płynności za wyjątkiem bieżącej serii i tylko na niej pogrywam. Oczywiście powoduje to, że nie mogę stosować większości strategii opcyjnych ale co robić. Traktuje więc opcje tylko jako zabezpieczenie kontraktów bo obecnie do niczego innego się nie nadają…
To napisz w takim razie, jakie robisz te zabezpieczenia, bo to wielce interesująca kwestia 🙂 Zabezpieczasz zysk na kontrakcie?
Bardziej redukuję stratę na SL niż zabezpieczam zysk na kontrakcie 🙂 Z grubsza polega to na tym, że gdy gram na przykład L na kontrakcie powiedzmy od 2140 to w tym samym momencie wystawiam opcję kupna z kursem wykonania 2150. W momencie gdy wszystko idzie po mojej myśli zysk mam o połowę mniejszy od 2150, natomiast w przypadku straty powiedzmy 20 pkt wybija mi SL i zamykam kontrakt ale też jednocześnie odkupuję opcję wystawioną. W zależności od tego jak mocny jest to ruch redukuję stratę nawet o połowę. Do takiej gry najbardziej nadają się opcje z czasem wygasania za 2-3 tygodnie ponieważ jeszcze mają sporo wartości czasowej a Theta jest już bardzo wysoka i gra na naszą korzyść.
Generalnie założenie jest takie że to kontrakt ma dać zarobić a opcja jest dodatkiem, który przy ciasnych stopach chroni przed nadmiernymi stratami. Zaletą takiej gry jest to, że gram zawsze na „najświeższej” serii opcji i raczej nie ma dużych problemów z płynnością. Strategie można oczywiście modyfikować według uznania, uważać jedynie należy na zmienność, lepiej wystawiać, gdy jest ona relatywnie wysoka ale nie jest to aż tak kluczowe gdy wystawia się opcje blisko ITM.
Bardzo fajna koncepcja 🙂 Czyli na jeden kupiony kontrakt, wystawiasz jedną opcję, wiedząc że mnożnik jest o połowę mniejszy?
Serio dajesz sobie tylko 10 punktów zapasu grając na wzrosty? 20 punktów stop lossa to 400 zł. Ile w takim razie uzyskujesz z wystawionej opcji?
Ciekawa koncepcja, ale musiałbym to wszystko przećwiczyć i policzyć, żeby tak handlować 🙂
Tak, wystawiam 1 kontrakt. Przy wystawieniu 2 kontraktów ta koncepcja nie miała by większego sensu ponieważ cały zysk z kontraktu „zjedzą” opcje. Można grać pewnie i tak licząc na upływ czasu opcji i utratę ich wartości w przypadku ruchu bocznego ale to już zupełnie inna bajka.
Co do zapasu 10 punktów to nie jest to żaden take profit. W podanym przykładzie chodziło mi aby opcja była jak najbardziej blisko ITM.
Stop loss 20 jest przykładowy ale 15-20 pkt przy takim daytradingu dla mnie jest ok. Z opcji jestem wstanie wtedy wyciągnąć kilkanaście punktów, czasem więcej. Zależy jaką ma wartość czasową.
Oczywiście tak jak piszesz diabeł tkwi w szczegółach takich jak zmienność, poziom SL., formacje techniczne pod które się gra.
Tak najbardziej w skrócie to powiem, że moja koncepcja ma głównie na celu uzyskanie taniego SL – o to w tym wszystkim chodzi 🙂 Przy większej zmienności na naszym rynku kilka nietrafionych wejść i wyczyszczonych stopów i straty robią się duże a tak te ryzyko dużej straty jest znacznie mniejsze.
Zgadzam się w całej rozciągłości tekstu. Jestem bardzo aktywnym inwestorem na rynku opcji od samego początku ich istnienia na GPW i są właściwie moim corebiznesem inwestycyjnym. Przyznaję, że od jakiegoś czasu widać regres. Też winię o to GPW. To oni powinni zacząć coś robić w tej kwestii, to oni są „właścicielem” tego rynku. Nie ma zadnej presji na zarząd GPW w tej kwestii. Co da jeśli jeden czy pięciu inwestorów będzie narzekało, że jest kiepsko. Niestety to czarna wizja, ale trzeba będzie się przenieść za granicę.
Nie rozumiem czemu jak słabe jest podejście zarządu GPW. Powinni zachęcać animatorów do działania na rynku opcji. Przecież to działa na zasadzie spreadu, czyli tak jak swego czasu kantory a dziś zakłady bukamcherskie czy platformy forexowe. Skoro tak tam walczą o klienta to czemu nie zaczną kwotować opcji na GPW… ?
Sam jestem ciekaw, czy można by było samodzielnie wrzucać jakieś oferty do arkusza, robiąc rynek. Wymagałoby to najpewniej jakiegoś algorytmu, bo z ręki nie za bardzo, ale ewidentnie jest nisza do zagospodarowania.
Zdradzisz, jakimi strategiami inwestujesz? Może podrzucisz jakieś pomysły 🙂
Nie mam szablonowej strategii, wszystko pokazuje rynek. 100% moich inwestycji, to wyłącznie wystawianie opcji i w większości out of the money.
Co do płynności opcji na GPW, to trzeba by wywrzeć na władze GPW jakąś skoordynowaną presje jako inwestorzy indywidualni.
Opcje na akcje… oczywiście, rewelacyjny instrument. Chętnie bym sam już dziś zaczął inwestować na tym instrumencie. Nie wiem w czym GPW widzi problem… Jeśli by tylko zostały wprowadzone, to choćby nawet tylko na np. PKO BP to każdy akcjonariusz PKO BP jest potencjalnym zainteresowanym, bo przy wystawieniu call’a ma szansę na „dodatkową dywidendę”. Trzeba to przedstawiać od różnych stron, a nie tylko nudne wykłady i prezentacje na których jest jedno i to samo.
Też uważam, że opcje są rewelacyjne i wchodzę w to teraz na maksa. Co do GPW, to może polska (heh..a może ona polska tylko z nazwy… :/) giełda nie chce po prostu, żeby Polacy się uczyli inwestować na tych rewelacyjnych instrumentach…(?) Jakoś mi to dziwnie koresponduje ze skutecznym obrzydzeniem przeciętnemu Polakowi bezpiecznego oszczędzania prawdziwych pieniędzy jakim jest złoto (Ambergold) i korzystania z b. fajnych instrumentów jakimi są opcje (opcje też ludziom obrzydzili namawiąjąc firmy do wystawiania parę lat temu call’i bez pokrycia na USDPLN).
Prawda. Ale kto przyciśnie GPW aby animator był cały czas?
Ludzie, dajcie spokój z opcjami na GPW. Na CBOE masz opcje na ponad 6000 stocków notowanych na wszystkich tamtejszych rynkach. Spready na wielu z nich to parę centów. Strategie robisz jakie chcesz. Płynność jest konkretna na większości z nich. Trendujące stocki na 6000 szt. raczej znajdziesz. Opłaty za obrót to w interactivebrokers $1 za 1 szt. opcji. Jakieś pytania..?
Podrzuć jakieś linki, jak wygląda założenie rachunku, wpłaty itd.
Polecam wójka Google’a 😉
a ja słownik ortograficzny
hahha..no mój wielbłąd 😉
Powiem Ci tylko, że sprawdziłem temat u wielu brokerów i Interactivebrokers ma najtaniej, tyle, że za dane (Arca options – $10) trzeba płacić, ale to raczej u każdego albo większości.
Sebon, ludziu, mój ty rekinie giełdowy, pytasz o pytania a tu pełno pytań!
Wchodzę na tego całego CBOE ale tam nic po polsku nie jest napisane. Na GPW ja i 40mln innych ludzi mają wszystko po polsku wytłumaczone i nie muszą czuć dyskomfortu łamiąc sobie język obcą mową (INDIAnie mają pełno śmiechu przy obsłudze telefonicznej niektórych tygrysów inwestycji z Polski co uważają, że znają angielski). Ten CBOE to działa w godzinach 9-17 czasu warszawskiego? Bo jak nie to jak oni chcą, żeby ktoś znad Wisły u nich pogrywał? Mam rodzinę okradać ze wspólnego czasu wieczorem dla bycia na CBOE? Jak CBOE chce żeby coś u nich grać to niech zrobią dual listing swoich instrumentów na GPW.
Ten interactivebrokers to też jakieś dziwne ustrojstwo. Też nie znalazłem niczego po polsku. Rodzinę poprosiłem bo oni trochę więcej ogarniają coś z języków obcych – białoruski, ukraiński, węgierski a nawet chorwacki. No ale żaden z tych języków nie jest dostępny. A w tej ich platformie jest język polski chociaż? Jaka jest prowizja za OW20? bo ja mam min. 1,50-2zł za opcję (czyli 0,35-0,50$ w zależności od brokera więc ten twój 1$ to jest dużo więcej i nie brzmi to atrakcyjnie? A jak się przeliczy 0,35-0,50$ na krok notowania (czyli przez 10 bo taki mamy mnożnik), to jest to parę centów – zupełnie jak ten spread o którym piszesz. Przyjmują akcje z WIG20 i mWIG40 oraz obligacje skarbowe PL w depozyt? Bo ja mam taką strategię, że część depozytu też mi pracuje w polskich aktywach a ty piszesz, że strategie robię jakie chcę więc chce się upewnić. Taki broker jak IB nie dyskryminowałby GPW, no nie?
No ale otwieram konto z uciułanymi 10k$ i zarywam pól nocy i wrzucam zlecenie na CBOE – tak jak na GPW, mam swoją strategię: daję swoją cenę limit z wyceny i czekam, spread mnie nie obchodzi bo z wyceny zawsze będę w środku a nie lubię przepłacać za opcję. Nikt nie bierze mojej opcji! Zupełnie jak na GPW! Wszyscy cwaniacy się ustawili na bok z ceną od tego co jest na wycenie i czekają aż ktoś chwyci. Jak na GPW… Trudno, czekam, może ktoś się skusi na moją ofertę. I tu nagle spot się ruszył o parę punktów! No to modyfikuję odpowiednio moją cenę opcji do wyceny w oparciu o nowy spot bo ja tanio skóry nie sprzedam. I szok! Mam naliczoną dodatkową prowizję za modyfikacje zlecenia! Skandal! Takich rzeczy na GPW nie można uświadczyć więc nie wiem skąd ten zachwyt tym CBOE/IB. Lubię sobie dłubać w programowaniu więc napisałem takiego mass-quote’a do opcji – no i na GPW ślicznie działa bez opłat a na tym CBOE każda zmiana/anulata zlecenia to koszty. Na GPW nic nie płacę za moją strategię a na CBOE mnie golą przy każdym moim re-quote! Mało tego, nikt żadnej mojej oferty nie chwycił (na GPW też tak mam)! Gdzie ta przewaga CBOE?
6000 stoków po to by znaleźć trend? Do opcji trend nie jest potrzebny i są opcyjne strategie by zarabiać bez trendu więc te 6000 stoków jest zbędne bo wystarczy jeden instrument opanować (np. WIG20).
Na szybko zaglądam w opłaty.. o rety, co miesiąc jak nie wyrobi się odpowiedniej prowizji trzeba bulić za konto! Czyli jak ktoś puszcza parę trejdów raz na miesiąc to jeszcze musi bulić! A opłaty za notowania? O zgrozo! Nad Wisłą to nie do pomyślenia!
No ale chwila – ktoś mi na CBOE uderzył w 5 różnych opcji o różnych strikeach pod koniec sesji. No to dalej, jadę z kwotowaniami w drugą stronę – i udało się, wszystkie 5 zamknąłem i parę centów wyrwałem na każdej. A tu mi piszą, że mi konto na 90 dni blokują bo nie wolno mi tak handlować jak nie mam 25k$ jak jakiś tam pattern day trader. A na GPW jak ktoś ma tylko 500zł może sobie day-tradować ile chce. Ja wolę nad Wisłę…. Cudze chwalicie, swego dobrze nie znacie.
A na koniec: autor pisze o POLSKIM rynku opcji i pyta o pomysły jak POPRAWIĆ ten rynek. Propozycja ucieczki z GPW nie wpisuje się w powyższe.
PS. Dajesz ciała z opłatami w IB. Są lepsi brokerzy na rynek US.
Sebon, ludziu, mój ty rekinie giełdowy, pytasz o pytania a tu pełno pytań!
————Opcjonariuszu drogi, zignorowałeś fakty, które były Tobie niewygodne i tyle (moim skromnym zdaniem)
Wchodzę na tego całego CBOE ale tam nic po polsku nie jest napisane.
————-a po co ma być?? To problem jest parę słów opanować z najprostszego języka na świecie? Jeszcze czas i energię zaoszczędzisz czytając, bo średnio o 1/3 mniej sylab ten język zużywa (nie zrozum mnie źle, kocham swój kraj i język, ale biznesowo polski niestety przegrywa). A w sumie i tak większość terminologii dot.
opcji/trading-u jest wzięte z ang.
Na GPW ja i 40mln innych ludzi mają wszystko po polsku wytłumaczone i nie muszą czuć dyskomfortu łamiąc sobie język obcą mową (INDIAnie mają pełno śmiechu przy obsłudze telefonicznej niektórych tygrysów inwestycji z Polski co uważają, że znają angielski).
————-Odn. dzwonienia to nie zdażyło mi się szczerze mówiąc żebym potrzebował. Wszystko załatwiłem on-line (fakt, że czasem trzeba było poczatować, ale zawsze obsługa była ok i rzeczowa) nie mówiąc o tradowaniu, gdzie na każdą opcję mam drabinę cenową (przynajmniej w IB).
Ten CBOE to działa w godzinach 9-17 czasu warszawskiego? Bo jak nie to jak oni chcą, żeby ktoś znad Wisły u nich pogrywał? Mam rodzinę okradać ze wspólnego czasu wieczorem dla bycia na CBOE? Jak CBOE chce żeby coś u nich grać to niech zrobią dual listing swoich instrumentów na GPW.
————–nie, działają tak jak NYSE, czyli 15:30 – 22:00 czasu polskiego, ale kto Ci karze siedzieć całą sesję przy straganie?? Rynek nie wynagradza za ślęczenie przed monitorem tylko za dobry risk management, no chyba że grasz na opcjach jednosesyjnie, ale to raczej nie na GPW tylko właśnie w US.
Ten interactivebrokers to też jakieś dziwne ustrojstwo. Też nie znalazłem niczego po polsku. Rodzinę poprosiłem bo oni trochę więcej ogarniają coś z języków obcych – białoruski, ukraiński, węgierski a nawet chorwacki. No ale żaden z tych języków nie jest dostępny. A w tej ich platformie jest język polski chociaż?
—————nie.
Jaka jest prowizja za OW20?
—————-heh, nie ma OW20 🙂 ale Stary, nie rozśmieszaj mnie, chcesz porównywać atrakcyjność i płynność OW20 (na którym ostatni bodajże rekord padł był 7.02.2007 i było to całe 6172 szt. na opcjach na WIG-20) do płynności np. na SPY-u gdzie średni dzienny wolumen z ost. 50 dni to 940 tys. sztuk? 🙂 Jakie masz średnie spready bid/offer na strikach oddalonych powiedzmy o 20% od aktualnego kursu WIG-20? (o ile w ogóle ktoś tam kwotuje).
bo ja mam min. 1,50-2zł za opcję (czyli 0,35-0,50$ w zależności od brokera więc ten twój 1$ to jest dużo więcej i nie brzmi to atrakcyjnie? A jak się przeliczy 0,35-0,50$ na krok notowania (czyli przez 10 bo taki mamy mnożnik), to jest to parę centów – zupełnie jak ten spread o którym piszesz.
—————–tyle, że na rynku US 1 opcja opiewa na 100 akcji, więc koszt transakcyjny per akcja wychodzi $0.01. – i to przy minimalnym zleceniu, bo podałem cenę przy najgorszym możliwym scenariuszu, gdy ktoś kupuje 1 opcję (normalnie cena jest $0.7 za sztukę).
Przyjmują akcje z WIG20 i mWIG40 oraz obligacje skarbowe PL w depozyt? Bo ja mam taką strategię, że część depozytu też mi pracuje w polskich aktywach a ty piszesz, że strategie robię jakie chcę więc chce się upewnić. Taki broker jak IB nie dyskryminowałby GPW, no nie?
—————–tego nie wiem, ale nie sądzę, bo Polska pod względem wolumenu i rozwoju rynku to (niestety) dalej trzeci świat. Może depozyt w obligacjach i akcjach z indeksu to fajny myk, ale i tak w życiu Ci to nie zrekompensuje ilości możliwych HQ tradów i płynności, które masz na tamtym rynku.
No ale otwieram konto z uciułanymi 10k$ i zarywam pól nocy i wrzucam zlecenie na CBOE – tak jak na GPW, mam swoją strategię: daję swoją cenę limit z wyceny i czekam, spread mnie nie obchodzi bo z wyceny zawsze będę w środku a nie lubię przepłacać za opcję. Nikt nie bierze mojej opcji! Zupełnie jak na GPW! Wszyscy cwaniacy się ustawili na bok z ceną od tego co jest na wycenie i czekają aż ktoś chwyci. Jak na GPW… Trudno, czekam, może ktoś się skusi na moją ofertę. I tu nagle spot się ruszył o parę punktów! No to modyfikuję odpowiednio moją cenę opcji do wyceny w oparciu o nowy spot bo ja tanio skóry nie sprzedam. I szok! Mam naliczoną dodatkową prowizję za modyfikacje zlecenia! Skandal! Takich rzeczy na GPW nie można uświadczyć więc nie wiem skąd ten zachwyt tym CBOE/IB. Lubię sobie dłubać w programowaniu więc napisałem takiego mass-quote’a do opcji – no i na GPW ślicznie działa bez opłat a na tym CBOE każda zmiana/anulata zlecenia to koszty. Na GPW nic nie płacę za moją strategię a na CBOE mnie golą przy każdym moim re-quote!
——————nie wiem gdzie to znalazłeś, że za modyfikacje zlecenia się płaci. Zmieniałem nieraz cenę zlecenia na drabinie cenowej na opcjach i nikt mnie nie skubał z kasy. Chodzi Ci o to? https://www.interactivebrokers.com/en/index.php?f=14718&ns=T Jeżeli tak, to to dotyczy zleceń na akcje i to składanych przez API a nie z ich firmowej platformy (a też nie wiem czy wiesz, ale giełdy US w przyp. akcji za dodawanie płynności do rynku płacą – tak, że jak bidujesz i oferujesz to jak Cię wypełnią to średnio z kosztami transakcji wychodzisz koło zera – ale to tak na marginesie…wróćmy może do opcji bo o nich jest dyskusja).
6000 stoków po to by znaleźć trend? Do opcji trend nie jest potrzebny
——————eee no żartujesz…myślałem, że można tylko puty calle kupować i nic więcej… 😉 Wyobraź sobie Opcjonariuszu drogi, że nie każdy może lubić Iron Condor-y, Fly-e itp. 🙂 Poza tym trendujące akcje to był tylko przykład. Chodzi o spektrum możliwości.
i są opcyjne strategie by zarabiać bez trendu więc te 6000 stoków jest zbędne
——————-Jasne, bo po co dywersyfikować ryzyko..? 🙂 Hedge fund-y przecież też się zawsze pakują tylko w jeden instrument no nie…? 😀
bo wystarczy jeden instrument opanować (np. WIG20).
Na szybko zaglądam w opłaty.. o rety, co miesiąc jak nie wyrobi się odpowiedniej prowizji trzeba bulić za konto! Czyli jak ktoś puszcza parę trejdów raz na miesiąc to jeszcze musi bulić!
——————tak, całe $20 miesięcznie – jeżeli masz $10k to raczej spokojnie wyrobisz te $20 dla IB w paru tradach.
A opłaty za notowania? O zgrozo! Nad Wisłą to nie do pomyślenia!
—————–ehh…mentalność Polaka…wszystko musi być za darmo i zawsze…Opcjonariuszu, nad Wisłą masz 479 spółek, a na NYSE, NASDAQ i AMEX-ie ponad 10 000! Stąd różnica. Wiem, że dla Ciebie to nie ma znaczenia bo ukochałeś WIG-20 🙂 Jeżeli na nim zarabiasz to git, ale nie pisz że polska giełda jest lepsza od amerykańskiej…bo tam – jak wiemy – wolumen jednej spółki czasem jest wart więcej niż cała polska giełda, a $10/m-c to jeszcze nie tragedia jeżeli weźmiesz pod uwagę płynność i szerokość tamtych rynków.
No ale chwila – ktoś mi na CBOE uderzył w 5 różnych opcji o różnych strikeach pod koniec sesji. No to dalej, jadę z kwotowaniami w drugą stronę – i udało się, wszystkie 5 zamknąłem i parę centów wyrwałem na każdej. A tu mi piszą, że mi konto na 90 dni blokują bo nie wolno mi tak handlować jak nie mam 25k$ jak jakiś tam pattern day trader. A na GPW jak ktoś ma tylko 500zł może sobie day-tradować ile chce. Ja wolę nad Wisłę….
—————–nie doczytałeś, chodzi o kogoś kto co najmniej zrobił 4 trady dziennie kolejno w 5 dniach roboczych. To zresztą można obejść jak pójdziesz do brokera, który da Ci margin.
A na koniec: autor pisze o POLSKIM rynku opcji i pyta o pomysły jak POPRAWIĆ ten rynek. Propozycja ucieczki z GPW nie wpisuje się w powyższe.
—————-Nie zgadzam się. Właśnie kapitał ma tam iść gdzie pracuje najlepiej. Gdyby zupełnie zniknęli inwestorzy z GPW to może wtedy ktoś by poszedł po rozum do głowy, że trzeba zderegulować rynek i zlikwidować KNF, który tylko skubie podatnika (tylko proszę, nie pisz mi, że KNF jest potrzebny, bo do 1934 r. w Stanach jakoś nie było komisji papierów wartościowych i jakoś obrót był (i to niemały)). A prawdziwy problem w Polsce to problem strukturalny/ustrojowy; bo tu nie ma za grosz wolności ekonomicznej, która pozwoliłaby się ludziom bogacić i inwestować oszczędności czy to indywidualnie czy to przez fundusze. Jak poprawić rynek? Obalić rząd i wprowadzić kapitalizm, czyli minimalne państwo i maksymalną wolność, to się kasa zrobi w kieszeniach i ludy się będą wtedy naparzać na giełdzie…bo z pustego i Salomon nie naleje.
PS. Dajesz ciała z opłatami w IB. Są lepsi brokerzy na rynek US.
——————Taak.., którzy? Chętnie poznam. Jak grasz grubiej to może i owszem (np. Choicetrade), ale przy małych kwotach nie widziałem tańszego brokera per trade na opcjach.
re Opcjonariusz,
z tym mass-quotem to jedynie żart, czy też rzeczywiście masz taki soft? Pytam, bo jakiś czas temu się zastanawiałem nad podobnym rozwiązaniem, i rozważałem zatrudnienie jakieś speca od kodowania do tego zadania. Odpuściłem jednak temat, bo skoro w dniu bez animatora w arkuszu jest pusto i nic się nie rusza to uznałem że nikt się w to nie bawi.
Zgadzam się w kwestii że dywersyfikacja jest ważna.Dzień w którym notowania zastaną zawieszone, a po jakimś czasie rynek otworzy się kilkanaście/kilkadziesiąt procent niżej jest pewnie przed nami. Problemem jest że w takich chwilach rynki się ze sobą korelują i bezpieczeństwo wynikające z prostej geograficznej dywersyfikacji może okazać się pozorne.
ender,
jest tak jak napisałem: to nie jest soft kupny tylko wydłubany domową metodą do którego stworzyłem oddzielny moduł odpowiadający za interfejs z bossą (czyli działa na moim komputerze, nie jest to jakiś soft na jakimś serwerze koło GPW, itp.). Nie jestem informatykiem ani nie mam wykształcenia informatycznego – i dlatego też nie uważam, żeby stworzenie takiego narzędzia było nieosiągalne dla innych /bez zlecania roboty na zewnątrz/ ale przyznaję, że jest to czasochłonne. Napisanie/posiadanie softu nie wiąże się z obowiązkiem animowania, poza tym istnieje szereg nieprogramistycznych ograniczeń, które trzeba mieć na uwadze (np. w przypadku opcji jest to utrzymywanie odpowiednich środków finansowych na dawanie zleceń żeby pokazać się na arkuszu z odpowiednią ilością ofert). Może lepiej napisz co chciałbyś osiągnąć – może przypadkiem ja tego już doświadczyłem lub znalazłem lepsze rozwiązanie lub jest to coś co popchnie moją metodę do przodu.
Sebon,
odnośnie brokerów to odpowiem klasykiem: „Polecam wójka Google’a” – i to tylko po to. żebyś odczuł jak to jest jak ktoś tak odpowiada na forum. Dla ułatwienia dorzucę, że nazwa jednego z nich zaczyna się na „L”.
A teraz bez złośliwości:
Zacząłem pisać dłuższą odpowiedź ale stwierdziłem, że to bez sensu – też kiedyś przechodziłem fascynacje zagranicznymi rynkami i uważam, że każdy zatoczy kółko i wróci na GPW (a zagranica będzie dodatkiem). Poza tym mam wrażenie, że świadomie starasz się bajerować na rynek amerykański za pomocą prowizji IB jednocześnie nie dopowiadając mankamentów handlu zagranicą. Ilość instrumentów, płynność, itp. nie robią wrażenia – chociażby, żeby zagrać każdego dnia na innym instrumencie potrzebujesz parę lat dla każdego instrumentu. Zalety zagranicy /te na korzyść i na nie korzyść/ każdy musi rozważyć pod swoim kątem. Fascynacja zagranicą może jest jakimś etapem, przez który chyba każdy musi przejść chociaż to może jest tylko moje osobiste przeświadczenie.
Opcjonariusz,
myślałem o kodzie który przesuwałby moje zlecenie, które byłoby o parę pipsów lepsze od zlecenia animatora o odpowiednią kwotę w zależności od ruchu bid/ask na FW20 (dokładnie tak jak ruszają się zlecenia animatora). Czyli, chcę żeby moje zlecenie pozostawało najlepszym w arkuszu przez dłuższy okres, ale bez oddawania za tanio skóry 🙂
Ender,
ogólnie zapytam, czy ogarniasz coś jeżeli chodzi o skoroszyty excela, VBA w excelu i ogólnie czy cokolwiek umiesz, jeżeli chodzi o programowanie w jakimkolwiek języku programowania?
To co piszesz to nie jest trudne – już to przechodziłem. Dla uproszczenia rozważyłbym rozbicie twojego problemu na 3 mniejsze:
1. Jak przechowujesz dane o zleceniach? Zazwyczaj każdy klepie zlecenia ręcznie u brokera co jest problematyczne, gdy masz dużo zleceń – mi chodzi mi o zwykłą tabelę ze zleceniami na lokalnym komputerze (coś w rodzaju koszyka – jeden plik ze wszystkimi zleceniami). Moja tabela wygląda tak: broker, nr. zlecenia, ilość papierów, moja cena, strona transakcji. Można to zrobić w excelu, ja do tego używam z pewnych względów SQLa dla łatwiejszej obsługi danych przez kilka programów (to programy mi tam wrzucają zlecenia i stamtąd pobiera je aplikacja do kwotowań). Za darmo jest dostępny MySQL Workbench, sam SQL to 4 polecenia na krzyż.
2. Aplikacja do kwotowania – to jest istota całego kwotowania. Aplikacja wykonuje prostą czynność: w pętli czasu trwania sesji dla każdego zlecenia w tablicy z punktu 1 program musi wykonać modyfikację zlecenia na giełdzie. Pierwsze zlecenia na daną sesję wrzucam z ręki daleko od rynku, potem w tabeli wstawiam numer zlecenia i dalej działa aplikacja do kwotowania, która „koryguje” kwotowanie. Taką aplikację jesteś w stanie dostosować do dowolnego brokera obsługującego API. Program rozpoznaje do którego brokera wysłać zlecenie za pomocą kolumny ‚broker’ z tablicy w pkt. 1. W przypadku Bossy zachęcam do zerknięcia także w bossaTraderPro i moduł COM współpracującym ze skoroszytami excela – wiele rzeczy można osiągnąć podpatrując przykładowe excele z bossy.
3. Co jest podstawą wartości twojego kwotowania? Chodzi teraz o program generujący zlecenia. Piszesz, że to jest bid/ask futures oraz bid/ask z opcji – za pomocą nich wyliczasz wartość opcji, więc wystarczy monitować zmiany powyższych. W samym excelu jest to możliwe (VBA) ale uciekałbym w język programowania – u mnie większość jest zrobiona w VB i C++, dane zbieram z NOL3 DDE i przy pomocy ndde.dll.
Ja na początku wykonywałem wszystko w samym Excelu i VBA, na pewnym etapie przerzuciłem się po prostu na języki programowania i SQL. Pamiętam jednak z tych pierwszych etapów, że w Bossie gdzieś tam w dokumentacji był jakiś limit 2000 zleceń na dzień. Gdybyś chciał robić kwotowanie bid/ask przez 7h co 15 sekund, to na dzień otrzymasz 4*60*7*2=3360 kwotowań (a to tylko jeden instrument, pomnóż to jeszcze przez całą serię strike’ów). Ta wartość znacznie się zwiększa, gdy chcesz robić kwotowanie przy każdej zmianie bid/ask na innych instrumentach. Miej to na uwadze. Od siebie podkreślę: posiadanie softu nie wiąże się z obowiązkiem animowania i można dodać pewne warunki w program, które znacznie obniżą ilość kwotowań.
Opcjonariusz,
dzięki za tak wyczerpującą odpowiedź.
Niestety o ile w Excelu się dosyć sprawnie poruszam o tyle z całą resztą raczej krucho.
Ale warto wiedzieć że są takie techniczne możliwości.
Osobiście, nie myślałem o animowaniu połowy arkusza, a jedynie paru zleceniach które mógłbym wykonać po nieco lepszej cenie (w skali roku pewnie mogłoby się to przełożyć na dodatkowych parę procent zwrotu). No i dawało szansę wyjścia z pozycji w dniach, kiedy animator ma wolne (zakładając że moje zlecenie byłoby blisko rynku, jakiś chętny by się może znalazł).
Nie mam możliwości śledzenia notowań non-stop, więc trudno mi zbierać jakieś drobne zlecenia z arkusza wewnątrz widełek ustalonych przez animatora. Stąd najczęściej gram z animatorem. Ma to tę zaletę że znając moment zawarcia transakcji mogę równocześnie zabezpieczyć portfel (mam na myśli kontrolowanie delty portfela). Przerzucając się na opisany przez Ciebie sposób, musiałbym także jakoś rozwiązać ten problem, tj. po wykonaniu każdego zlecenia przeliczyć ekspozycję i automatycznie domknąć otwartą pozycję.
Wygląda na to że na naszym opcyjnym ryneczku, którym na większą skalę zajmuje się pewnie kilkadziesiąt osób (patrząc na LOP), a pewnie jedynie kilkaset wystawiło jakąkolwiek opcję, jesteś jednym z najbardziej „technologicznie” zaawansowanych. Szacunek 🙂
Świetny wpis. Problem leży po stronie biur maklerskich. Ale to my, jako klienci tych biur musimy wywrzeć odpowiedni nacisk! Ja ostatnio byłem zmuszony do zmiany biura maklerskiego, gdy zaczynając inwestować w opcje dowiedziałem się że moje biuro maklerskie (Deutsche Banku) W OGÓLE nie pozwala na wystawianie opcji (można tylko kupować). W rezultacie ten dom maklerski stracił mnie jako klienta i pewnie straci wielu kolejnych póki nie zmieni polityki.
Zgadza się. Jest więcej takich biur, choćby tez swego czasu ING… Takie obostrzenia stawiają te BM w sytuacji kompletnego braku wiedzy. Przecież opcja to kontrakt, tylko trochę zmodyfikowany. Kwestia pobrania tylko odpowiedniego depozytu.
za dobrze maja wladze GPW i DM albo leniwi albo po prostu czerpia korzysci z takiej a nie innej sytuacji
Spadek obrotów w 2015 jest rzeczywiście zastanawiający biorąc pod uwagę pojawienie się opcji miesięcznych. Nie dostrzegam pogorszenia warunków animacji w tym okresie, więc winę za to pewnie ponosi finalne zaimplementowanie przez DM’y depozytów wg metodologii SPAN, co spowodowało większe wymogi depozytowe i zmniejszenie wolumenów przez tych którzy grali zwykle pod korek…
Za spadające obroty po części zapewne winny jest ogólny spadek koniunktury związany z OFE, bankami etc. Aktywność inwestorów maleje i nie ma tu prostego przełożenia, że jak akcje spadają to kwitnie ruch na pochodnych.
Ale trzeba czegoś więcej, żeby ruszyć ten rynek.
Kluczem do wszystkiego jest płynność. Sam robiłbym większe 3 albo 4 razy większe obroty, ale tak się nie pakuję, bo otworzę 300 czy 400 pozycji tej samej serii i… ? Otwierać można powoli, nie ma problemu, ale jeśli masz potem jakiś stop i zamknij 400 pozycji !?!?!?! No trzeba być idiotą żeby wchodzić w taki rynek szanowne władze GPW…
Słyszymy – rozmawiamy, szukamy itd. Bierzecie za to pieniądze a efektów – jak wszyscy zauważają coraz gorsze :(((
jestem laikiem, ale widząc dokąd to wszystko zmierza zapewniam was – nic się nie zmieni, chyba że na gorsze. Niedługo rynek opcji na GPW całkiem zniknie.
Jestem ciekawa twoich prognoz, bo wnioski są trafne