Wprowadzenie opcji na akcje oraz dodatkowych serii opcji na indeks Wig20 zapowiadane jest już od dawna. Niektórzy inwestorzy wiążą z tymi instrumentami wielkie nadzieje, inni stoją na stanowisku, że nic się nie zmieni, ponieważ już kiedyś podobny instrument się nie przyjął. Warto jest więc sprawdzić, jakie czynniki mogą zadecydować o sukcesie lub porażce tej zmiany na GPW.
Festiwal obietnic
Wprowadzenie nowych opcji na warszawską giełdę zapowiadane jest od dawna, lecz termin debiutu tych instrumentów jest wciąż przesuwany. Początkowo warunkiem koniecznym było wprowadzenie systemu UTP, które samo w sobie też było kilkukrotnie przesuwane. Zakładano, iż dodatkowe serie opcji na Wig20 pojawią się razem z nowym systemem notującym. Koncepcja jednak uległa zmianie, UTP wdrożono, a opcji niestety wciąż nie było.
Kolejnym deklarowanym terminem był „po wakacjach” i wersja ta obowiązywała jeszcze w czerwcu 2013 roku. Później termin ten przesunięto na początek grudnia 2013 roku i jeszcze w październiku przedstawiciele GPW twierdzili, że termin ten jest aktualny. Informację potwierdziło KPDW w odpowiedzi na skierowanego przeze mnie maila w tej sprawie. Czyżbyśmy stali już u progu zmian?
Niestety. Na razie posiadam tylko nieoficjalne przecieki w stylu „to nie taka prosta sprawa i lepiej nie mówmy o terminach”. Mimo problemów, należy jednak sądzić, że wprowadzenie tych opcji jest kwestią najbliższych miesięcy, więc warto dobrze wykorzystać dany nam czas i przygotować się do skorzystania z tej oferty, gdyż uważam ją za wielce interesującą.
Co właściwie zadebiutuje na GPW
Mówimy właściwie od debiucie tylko jednego instrumentu – opcji na akcje. Ale obecne już na giełdzie opcje na Wig20 otrzymają wiele dodatkowych serii, co sprawi że będzie to diametralna zmiana w stosunku do obecnej sytuacji.
Opcje na akcje były już notowane na warszawskiej giełdzie w latach 2005-2007, lecz nie przyjęły się i zadecydowano o ich wycofaniu. Tym razem powracają w nowej odsłonie. Po pierwsze wiadomo, że będą one miały tzw. amerykański styl wykonania. Notowane obecnie opcje posiadają tzw. styl europejski, co oznacza że można je wykonać tylko w jednym momencie – w dniu rozliczenia, czyli w ostatniej chwili „życia” opcji. Opcje amerykańskie można wykonać w każdej chwili, o ile oczywiście znajdują się one in-the-money. Czyniąc to tracimy wartość czasową, ale niekiedy inwestorzy korzystają z tej możliwości.
Drugim istotnym szczegółem jest fakt, iż opcje będą wykonywane poprzez dostawę instrumentu bazowego, tj. akcji. Zamiast rozliczenia poprzez przelanie nabywcy opcji odpowiedniej sumy pieniędzy, przenoszone będą akcje spółki będącej podstawą dla wyceny danej opcji. W rezultacie, wystawiając opcję call nie będziemy musieli zabezpieczać depozytu gotówkowo, jeśli będziemy posiadali odpowiednią ilość akcji, gdyż te papiery będą w całości gwarantowały nabywcy opcji wykonanie kontraktu. Szczegółów tej części kontraktu opcyjnego jeszcze nie znamy.
Nie znamy również listy spółek, których akcje będą stanowiły instrumenty bazowe. Mówi się o pięciu największych, lecz trudno jest dokładnie sprecyzować, które to mogą być. Z pewnością będą to podmioty z grona tych, na które dzisiaj notowane są kontrakty terminowe, gdyż jest to naturalny sposób zabezpieczania portfela przez animatorów rynku.
Nieco inaczej kształtuje się sytuacja w przypadku opcji na indeks Wig20, które pozostaną w niezmienionym kształcie. Dodane zostaną jednak nowe ceny wykonania oraz częstsze terminy wygasania.
Przypomnijmy. Dzisiaj opcje na Wig20 notowane są w seriach wygasających cztery razy w roku: w marcu, czerwcu, wrześniu oraz grudniu. Giełda planuje wprowadzić dodatkowe serie tak, aby wygasały one co miesiąc. Oznacza to, że inwestorzy w każdej chwili będą mieli do dyspozycji przynajmniej jedną serię, której pozostało nie więcej niż cztery tygodnie „życia”. O tym, jak wielkie zmiana ta ma znaczenie, napiszę w dalszej części tekstu.
Obecnie opcje o najbliższym terminie wygasania mają ceny wykonania oddalone od siebie o 50 punktów, a wszystkie dalsze serie o 100 punktów. Z chwilą wprowadzenia zmian, będzie to 25 punktów, a więc na każdą „setkę” zmieszczą się cztery ceny wykonania. Jeszcze nie wiadomo, czy będzie to dotyczyło jedynie najpłynniejszych serii, czy też również dalszych.
Co to oznacza dla inwestorów
W zakresie opcji na akcje zmiana jest fundamentalna, bowiem osoby dotychczas inwestujące tylko w akcje, otrzymają nowy, wielowymiarowy instrument, który pozwoli na znaczące zróżnicowanie stosowanych strategii inwestycyjnych.
Jedną z popularniejszych strategii łączących opcje i akcje jest covered call, kiedy to inwestor wystawia opcje call przeciwko posiadanym przez siebie akcjom. Ogranicza sobie w ten sposób potencjał wzrostowy, ale jednocześnie otrzymuje zysk równy premii za sprzedaną opcję, co niekiedy jest lepszym rozwiązaniem niż trzymanie samych papierów.
Odwrotną strategią jest tzw. married put, kiedy kupuje się opcję put w celu ograniczenia ryzyka spadku ceny akcji poniżej pewnego poziomu. Wiąże się to z kosztem w postaci poniesionej premii opcyjnej, lecz uzyskujemy gwarancję, że nie stracimy na danej (łącznej) pozycji więcej, niż to określiliśmy, niezależnie od tego, ile rynek spadnie.
Ciekawym pomysłem jest wykorzystywanie opcji do kupowania akcji. Jednak strategia ta zasługuje na omówienie w zupełnie oddzielnym artykule.
W przypadku opcji na Wig20, zmiana jest równie znacząca. Wraz z wprowadzeniem opcji „miesięcznych”, możemy znacząco skrócić perspektywę inwestycyjną. Jeśli nasz system zakłada, że oczekiwana zmiana rynkowa nastąpi np. w ciągu 30 sesji, w dzisiejszych realiach możemy nie mieć opcji pozwalających na wykorzystanie tego ruchu. W najbardziej niekorzystnej dla inwestorów chwili, tuż po wygaśnięciu poprzedniej serii, mamy do dyspozycji jedynie opcje wygasające za około 60 sesji. I bardzo często, a mówię to z własnego doświadczenia, rezygnujemy z dokonania transakcji, właśnie z powodu braku odpowiedniego instrumentu. A w nowych warunkach, będziemy mieli do dyspozycji opcje 20, 40 i 60-sesyjne, co znacznie poszerza nasze spektrum możliwości.
Druga sposobność wykorzystywania opcji miesięcznych wynika z wyceny opcji, a konkretnie z ubywania wartości czasowej, który to proces w ostatnim miesiącu przed rozliczeniem znacząco przyspiesza, dając inwestorom możliwość budowania strategii właśnie z tym zamysłem. W rezultacie, zamiast czterech wygasających serii, otrzymujemy takich serii dwanaście w ciągu roku, co umożliwia nieprzerwane rolowanie opcji z miesiąca na kolejny miesiąc.
Uwarunkowania sukcesu nowych opcji
Opisane wyżej strategie, a to jedynie nieliczne przykłady wykorzystania opcji na akcje oraz opcji z comiesięcznymi terminami wygasania. Jednak nie jest do końca pewne, czy nowe instrumenty osiągną sukces.
Pierwsze pytanie zazwyczaj dotyczy płynności. I od razu trzeba je sprostować, gdyż płynność będzie zapewniona przez animatorów wystawiających do arkusza zlecenia kupna lub sprzedaży. Nawet brak obrotów nie spowoduje braku płynności, gdyż te zlecenia tam będą, nawet jeśli nikt nie zdecyduje się zawrzeć transakcji. Kluczowym zagadnieniem są warunki animacji, a konkretnie maksymalny spread utrzymywany przez wystawiających zlecenia market makerów. Jeśli giełda zobowiąże ich do oferowania odpowiednio dobrych warunków transakcyjnych (odpowiednio ciasnego spreadu), inwestorzy napłyną na ten rynek i go rozruszają na tyle, że po pierwszym roku wspomaganie domów maklerskich będzie potrzebne jedynie na odległych seriach. Jeśli natomiast warunki animacji będą bardzo liberalne, rynek pozostanie martwy. Szerokie spready to brak inwestorów, a brak inwestorów to szerokie spready. W rezultacie będzie to błędne koło. Być może warto zobowiązać animatorów do zawężenia spreadów w początkowym okresie rozwoju tego rynku, np. przez pierwszy rok.
Kolejne pytanie dotyczy inwestorów instytucjonalnych. Dostaną niewątpliwie nowe możliwości budowania zaawansowanych strategii, ale czy z nich skorzystają? Czy płynność dostarczana przez animatorów będzie na tyle głęboka, że duże portfele też skuszą się na opcje na akcje? Miejmy nadzieję, że tak.
I ostatnia kwestia dotyczy inwestorów indywidualnych. Czy zdecydują się oni ponieść koszt poznawczy i dowiedzieć się, czym są opcje oraz jakie zalety niesie ich wykorzystanie w strategiach inwestycyjnych? Wbrew pozorom edukacja na temat opcji może być zagadnieniem kluczowym, ponieważ bez licznego udziału mniejszych uczestników rynku, start nowych opcji może być znacznie utrudniony.
Dlatego też zamierzam w najbliższych miesiącach nad edukacją opcyjną inwestorów intensywnie pracować.
Podsumowanie
Przed warszawską giełdą niewątpliwie wielki krok. Dzięki niemu dołączymy do krajów, w których opcje generują istotną część obrotów. Jeśli GPW dołoży starań, aby wprowadzenie nowych instrumentów było połączone z odpowiednią kampanią informacyjną oraz aby warunku obrotu przyciągnęły do opcji osoby dotychczas skoncentrowane na akcjach, można będzie mówić o nowej epoce w dziejach naszego rynku kapitałowego.
Rozumiem, że wpis powstał na temat prezentacji przedstawianej w czasie dni otwartych na GPW? Trudno mi uwierzyć, że pomimo promowania nowych instrumentów przez same GPW nikt nie jest w stanie podać ostatecznej daty debiutu.
Wpis powstał na podstawie ostatnich informacji, które też swoją drogą uzyskałem nieoficjalnie. Niestety w piątek na GPW nie dojechałem, bo zatrzymała mnie zima i utknąłem w korkach jakieś pół godziny drogi od siedziby giełdy.
Aktualnie atakuję ich ze wszystkich stron, czy został ogłoszony jakiś nowy termin, ale na razie nie mam odpowiedzi. Oczywiście jak się czegoś dowiem to się podzielę 🙂
jest co poczytać, ciekawy artykuł
pozdrawiam
Mam nadzieje, że znajde tu podstawy podstaw handlu na opcjach. Cos dla prawdziwego nowicjusza.
Po to powstał ten serwis. Na razie ogarniam tematykę opcji na akcje, ale, jak dzisiaj napiszę, mamy trochę czasu do ich wprowadzenia, więc będę w tym czasie pisał od podstaw.
Weź RSS, dołącz do Facebooka i Twittera, a nic Cię nie ominie.
W razie pytań lub wątpliwości, pisz do mnie.