Pod ostatnim wpisem padło bardzo trzeźwe pytanie o moją aktywność na różnych instrumentach. Jak to prezentuję zarówno poprzez swoje analizy na Humaniście na giełdzie, jak i blogi które prowadzę, moim głównym polem działania są akcje oraz opcje. Z obligacji korporacyjnych korzystam bardzo pasywnie, posiadam jakąś ich ilość na koncie IKE i to w zasadzie wszystko. Wielu inwestorów może się zastanawiać, dlaczego tak mało można u mnie znaleźć na temat kontraktów terminowych.
Edukacyjna ścieżka inwestora
Klasyczna nauka inwestowania rozpoczyna się najczęściej od rynku akcji. Poznajemy na nim mechanizmy rządzące rynkami papierów finansowych, dowiadujemy się jak działa giełda i przebiegają notowania rynkowe, a także mamy szansę na spróbowanie tej przygody bez dźwigni finansowej, dzięki czemu otrzymujemy możliwość inwestowania bez szczególnie wysokiego ryzyka.
Kolejnym etapem są często kontrakty terminowe, jako pierwsze doświadczenia z instrumentami pochodnymi. Poznajemy istotę derywatu, działanie dźwigni finansowej oraz związane z nią ryzyka oraz korzyści.
Trzecim etapem, na który dociera bardzo niewielu inwestorów, są opcje. Złożoność tego instrumentu sprawia, że trzeba w swoim giełdowym funkcjonowaniu natrafić na osobę, która w przystępny sposób zaprezentuje nam zalety płynące z ich wykorzystania, dzięki czemu decydujemy się na poczynienie wysiłku poznawczego, żeby móc rozpocząć korzystanie z dobrodziejstw związanych z tymi instrumentami.
Można powiedzieć, że to dobrze, że edukacja przebiega właśnie w taki sposób. Najpierw poznajemy rynek i instrumenty bazowe, później rozszerzamy wiedzę o kontrakty terminowe, a dopiero na końcu osoby zainteresowane mogą się pokusić o spróbowanie opcji. Przyjęcie innej kolejności, w szczególności pominięcie etapu akcji i przejście od razu do dźwigni finansowej, może powodować dużo większe ryzyko ogłoszenia bankructwa przez inwestora. Dlatego ja sam cieszę się, że nie rozpocząłem np. od foreksu.
Kontrakty terminowe wydają się więc ogniwem pośrednim między akcjami oraz opcjami. Naturalnym jest więc pytanie, dlaczego ktoś pomija je w swoich inwestycjach. Czy są one może obarczone jakimiś wadami, czy może opcje posiadają tak wiele zalet, że nie warto się rozdrabniać na kontrakty? W rzeczywistości oczywiście sytuacja jest dużo bardziej złożona (jak zwykle), ale swoje argumenty przedstawię dopiero pod koniec tego wpisu.
Tymczasem postaram się przytoczyć kilka głównych powodów, dlaczego opcje mogą być dużo bardziej atrakcyjne niż kontrakty terminowe. Mam nadzieję, że przekonają one kilka osób do rozpoczęcia przygody z tym typem inwestycji.
Opcje jako nowy wymiar inwestycji
Zastanawialiście się kiedyś, czemu opcje wymagają trochę wysiłku, żeby je dobrze poznać? Dlaczego wydają się takie trudne? Dzieje się tak właśnie dlatego, że są instrumentami wielowymiarowymi. Wnoszą tak wiele nowych możliwości do inwestowania, że nie mogą być podobnie przejrzyste, jak akcje. Wynika to z faktu, że na ich cenę wpływa aż sześć czynników, do których m. in. należą cena instrumentu bazowego, czas do wygaśnięcia, zmienność implikowana czy też stopa dywidendy.
W zamian otrzymujemy możliwość inwestowania w sposób zupełnie inny niż dotychczas, niedostępny inwestorom z rynku akcji oraz kontraktów terminowych. Chociażby takie spready. Czy w przypadku instrumentów o liniowym profilu wypłaty (kontrakty, opcje) możemy poczynić zakład o rynek, tj. zbudować strategię spreadu, uzyskując w ten sposób maksymalny zysk równy maksymalnej stracie. Co więcej, możemy też wybierać różne ceny wykonania opcji, dzięki czemu punkt decydujący o zyskowności strategii nie będzie uzależniony od poziomu, na którym znajduje się aktualnie instrument bazowy.
To właśnie strategie opcyjne są jedną z głównych zalet opcji. Możemy opracować bardzo dokładny scenariusz rynkowych wydarzeń, dowolnie modyfikując obszary zysku i straty. W przypadku kontraktów do wyboru mamy tylko wzrosty lub spadki, podczas gdy przy opcjach możemy obrać taką strategię, która da nam zyski w dokładnym przedziale w określonym czasie. W rezultacie powyższego odrywamy się od prostego, jednowymiarowego inwestowania, opartego na miotaniu się między wzrostami oraz spadkami.
Co ciekawe, opcje dają również możliwość zarabiania na ruchu bocznym, kiedy inne strategie zawodzą. Upływ czasu jest istotny dla ich wyceny, a w rezultacie wiążą się z nim określone skutki finansowe. Dla jednych jest to koszt, ale dla innych dochód, dzięki czemu możemy zarabiać na tym, że rynek nic nie robi. Pozostając w tym wątku, opcje wprowadzają również pojęcie zmienności implikowanej. Zagadnienie nieznane przy akcjach czy kontraktach, dla opcji jest jednym z kluczowych czynników, gdyż warunkuje ich wycenę. Ta szczególna zmienność jest na tyle nieuchwytna, że dopiero stosując odpowiednie oprogramowanie do wyceny opcji jesteśmy w stanie ją wyłapać i wyliczyć. Tak, dobrze się domyślacie, na wahaniach zmienności implikowanej również można zarabiać.
Opcje, jeśli są opcjami rozliczanymi przez dostawę instrumentu bazowego, można również wykorzystywać do jego nabywania. Oczywiście opcje dostępne na GPW są aktualnie tylko i wyłącznie rozliczane w formie pieniężnej, ale zapowiadane już opcje na akcje będą rozliczane poprzez dostawę akcji. W rezultacie wystawiając opcję sprzedaży można będzie kupić instrument bazowy (akcje danej spółki) po nieco niższej cenie niż aktualna rynkowa. Fajne, co? Więcej na ten temat wspomniał Bartek Szyma w wywiadzie, którego mi udzielił jakiś czas temu.
Kolejna wielka zaleta opcji i strategi budowanych z ich udziałem to swoboda w przyjmowaniu scenariuszy rynkowych. Opcje wygadają aktualnie w cyklu trzymiesięcznym, ale niebawem będziemy mieli do czynienia z wygasaniem co miesiąc. W rezultacie takiego własnie horyzontu czasowego uzyskujemy znaczną swobodę w planowaniu inwestycji. Korzystając z kontraktów terminowych, każda zmiana ceny jest dla nas bardzo istotna. Biorąc pod uwagę dźwignię finansową, każde kilkadziesiąt punktów może oznaczać istotne przesunięcie dla portfela, przez co trzeba stosunkowo ostrożnie planować posunięcia, jeśli nie posiadamy znacznego kapitału. Z kolei w przypadku opcji jesteśmy wolni od tego typu rozterek. Możemy sobie założyć, że w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy cena instrumentu bazowego znajdzie się w określonym przedziale cenowym. I w zasadzie nie interesuje nas, co zrobi do tego czasu. Może zjechać gwałtownie w dół lub też wzrosnąć, a nasze zyski i straty nie wyjdą poza zakładany przez nas pułap. I to właśnie jest piękno opcji. Jedno z wielu.
Mniejsze wymogi kapitałowe
Ile trzeba mieć pieniędzy, żeby handlować kontraktami terminowymi? Zgodnie z deklaracjami Krzysztofa Mejszutowicza, które wyraził w niedawnym wywiadzie, już 20 czerwca 2014 roku zakończy się przejście na kontrakty z mnożnikiem 20 zł. Oznacza to, że w wakacje kontrakt terminowy na indeks znajdujący się na poziomie 2500 pkt będzie oznaczał kontrolowanie pozycji o wartości 50 000 zł. W rezultacie każdy inwestor posiadający mniejszy rachunek, będzie korzystał z dźwigni finansowej, czy tego chce czy nie. I przesunięcie o 100 pkt, całkiem normalne na indeksie i możliwe do zrealizowania w ciągu kilku sesji, będzie oznaczało kwotę 2 000 zł, co przy rachunku o wielkości 10 tys. zł przełoży się na zysk lub stratę w wysokości 20%.
Tymczasem przy opcjach? Zbudowanie spreadu o cenach wykonania oddalonych od siebie o 50 punktów i posiadającego zysk równy stracie, oznaczało będzie maksymalne ryzyko na takiej parze opcji, nie przekraczające 300 zł. Jeśli przesuniemy trochę spread względem aktualnej ceny rynkowej, możemy zmniejszyć ryzykowaną kwotę do 100 zł. Ile to będzie przy kontraktach? 5 punktów indeksowych?
Stosując strategie spreadowe, można z powodzeniem próbować zmagań z rynkiem z portfelem nie przekraczającym 5 tysięcy złotych. Co więcej, można za te pieniądze otworzyć kilka spreadów. Jak to wspomniałem w jednym z poprzednich wpisów, spready mogą być kupowane lub sprzedawane. Kupno spreadu powoduje u nas koszt równy maksymalnej stracie, którą możemy na danej strategii ponieść. Kupując się spread z maksymalnym ryzykiem rzędu 250 zł to właśnie ta kwota znika z naszego rachunku, a jednocześnie nie jesteśmy zmuszeni do utrzymywania depozytu zabezpieczającego. Łatwo jest więc przeliczyć, ile taki spreadów jesteśmy w stanie otworzyć dysponując nawet tą niewielką kwotą 5 tysięcy zł.
Kwestią, którą trzeba poruszyć w zakresie wymogów kapitałowych jest stop loss. Jaki stop loss ustawiać przy handlu kontraktami? Intraday może udać się to zrobić na poziomie 10 pkt, czyli 200 zł. A w dłuższym horyzoncie? Przy dziennej zmienności na poziomie 30 pkt, będzie to wymagało zaryzykowania ok. 1000 zł na kontrakt. Z drugiej strony stop lossy mają to do siebie, że zabezpieczają nas przed stratami, przez co czasami są aktywowane. Nie jest więc niczym nadzwyczajnym, jeśli stracimy 3x 1000 zł, każdorazowo później odnawiając pozycję.
W przypadku opcji nie napotykamy takiego problemu. Konstruując strategię opcyjną, zabezpieczamy sobie wynik finansowy i tak właśnie działa ograniczenie ryzyka inwestycyjnego. Nawet jeśli instrument bazowy dotrze i przekroczy poziom, w którym zdecydowaliśmy się na ograniczenie naszej straty, nie powoduje to sprzedaży samych instrumentów, a właśnie zabezpieczenie wyniku finansowego. W rezultacie dalej posiadamy opcje. Daje to nam ten komfort, że cena instrumentu bazowego może wielokrotnie przekraczać poziom stop lossa, ale nie wpływa to na powiększenie strat. W ten sposób strata do chwili wygaśnięcia opcji z danej serii, pozostaje stratą papierową, a nie przekłada się na nasz rachunek maklerski. Pozwala to też w znaczącym stopniu ograniczyć koszty transakcyjne, które bywają niemałe, o czym pisałem niedawno.
Lepsze możliwości zabezpieczenia
Jak wygląda zabezpieczanie pozycji w akcjach (bądź długiej pozycji w każdym innym rodzaju instrumentu bazowego) przy użyciu kontraktu terminowego? Sprzedajemy taką ilość kontraktów, aby ich wielkość odpowiadała wielkości posiadanego portfela, w rezultacie czego nasza pozycja zostaje zneutralizowana. Oznacza to, że faktycznie nie tracimy środków, kiedy rynek odnotowuje spadki, ale również nie zarabiamy ani złotówki kiedy rośnie. Profil wypłaty takiej właśnie strategii jest płaski.
W przypadku opcji możemy się zabezpieczać na różne sposoby. Jednym z nich jest kupno opcji put i zbudowanie strategii o nazwie protective put. W ten sposób ograniczamy maksymalną stratę do z góry określonej wartości. Chociażby rynek zażyczył sobie spaść do zera, nasza pozycja jest zabezpieczona. A co ze stroną wzrostową? W przeciwieństwie do kontraktów terminowych, przy takim wykorzystaniu opcji posiadamy nieograniczoną możliwość zarabiania w przypadku wzrostów na rynku. Płacąc za takie zabezpieczenie pewien koszt, nie ograniczamy sobie potencjału do zarabiania na wznoszącym się rynku.
Dodatkowo, jak miałem to przyjemność mówić na internetowym szkoleniu organizowanym przez StrefęInwestorów, można uzyskać z wystawianych opcji dodatkowe przychody (covered call), dzięki czemu koszt zabezpieczenia sam się finansuje. W rezultacie takiego działania możemy uzyskać zabezpieczenie przed spadkami za darmo. Kontrakty terminowe nie są w stanie zagwarantować nam takiego wachlarza możliwości.
Dlaczego przedkładam opcje nad kontrakty terminowe?
Pierwszy powód wynika z mojego horyzontu inwestycji. Preferuję podejście trendowe i swingowe, co oznacza, że najkrótszy horyzont to u mnie 2-3 tygodnie. Takie ruchy rynkowe mnie interesują i po takim czasie zazwyczaj zamykam pozycję. W związku z tym nie potrzebuję kontraktów, które lepiej nadają się do eksplorowania dużo mniejszych, w tym i intradayowych, ruchów cenowych. Oprócz tego podejście oparte na opcjach o terminach wygasania 2-3 miesięcznych daje pewien spokój inwestowania. Nie muszę ekscytować się pojedynczymi sesjami, o ile nie zmieniają one w znaczący sposób technicznego obrazu rynku, ale mogę wieczorami analizować zachowania indeksu, podejmując decyzje w przemyślany sposób.
Drugi argument pojawia się, po spojrzeniu na notowania indeksu Wig20 z ostatniego roku. BTW, program PowerTrader, z którego korzystam w codziennych analizach, możecie dostać ze zniżką.
Jak widać, cena znajduje się dokładnie w tym samym miejscu, co rok temu, a to oznacza trend boczny. Inwestorzy korzystający tylko z akcji lub kontraktów terminowych nie są w stanie efektywnie zarabiać na takim rynku. Natomiast opcje, dzięki swojej wielowymiarowości, o której pisałem powyżej, dają taką szansę i ochoczo z niej korzystam. W rezultacie opcje dają możliwość uniezależnienia się od rynkowych trendów. I teraz pomyślcie chwilę, czy należy koncentrować swoje wysiłki poznawcze i czasowe na akcjach, które musimy odłożyć na czas bessy (która prędzej czy później nadejdzie) lub trendu bocznego, kiedy dużo trudniej się zarabia, czy też lepiej zainteresować się opcjami? A kontrakty? Ruch boczny niby generuje odpowiednią skalę ruchów cenowych, żeby można było z nich korzystać, ale znów, jest to tylko gra na wzrosty lub spadki. A opcje pozwalają na znacznie bardziej zaawansowane wykorzystanie nie tylko ruchów indeksu, ale, jak wspomniałem, również zmienności implikowanej oraz upływu czasu.
Podsumowanie
Mam nadzieję, że tym wpisem uda mi się przekonać kilka osób do zainteresowania się opcjami. Sam uważam, że w tych instrumentach drzemie spory potencjał i staram się go wykorzystywać, jednocześnie pisząc o tym na blogu. Można powiedzieć, że coś zaczyna się powoli dziać w temacie opcji, zarówno rynkowo, jak i w sferze edukacyjnej, więc aby nie stracić niczego ciekawego, zachęcam do polubienia strony na Facebooku oraz subskrybowania RSS bloga.
Bardzo zachęcający wpis utwierdzający mnie po raz kolejny w przekonaniu że warto interesować się opcjami. Miałem juz kiedyś z nimi styczność i nawet udało mi sie trochę zarobić, ale później zarzuciłem temat, teraz znowu chcę wrócić do tego typu inwestycji.
Zaglądam na tego bloga dość często i liczę na to, że wkrótce na tym blogu znajdzie się więcej opisów ciekawych strategii opcyjnych.
U mnie niestety wszystko będzie przebiegało powoli, ponieważ chcę to robić przystępnie dla początkujących inwestorów. Ale postaram się, żeby było też ciekawie 🙂
Również i na mnie wpis zadziałał zachęcająco. Też już zamierzam zagłębić się w temat opcji. A tak przy okazji to mógłbyś też w najbliższym czasie zrobić jakiś wpis na temat książek o opcjach (bo zakładam, że na pewno przeczytałeś ich sporo i jesteś w stanie coś polecić) 🙂
Oczywiście. Chciałem zacząć od klasyki, ale mam ostatnio straszne zamieszanie praktycznie na wszystkich frontach 🙂 Będzie zakładka z literaturą,nic się nie martw.
Mam jeszcze jedno pytanie. Weźmy jako przykład opcję OW20F142500. W momencie dodawania tego komentarza stooq.pl pokazuje mi jej koszt na poziomie 19 zł. Czy jest to faktyczny koszt premii opcyjnej, czy mamy tutaj do czynienia z jakimś mnożnikiem i koszt wynosić będzie 190 zł?
Jednak znalazłem sam odpowiedź 🙂
Witam. Do tej pory w inwestycjach nie używałem opcji, ale ostatnio coraz bardziej im się przyglądam. Zastanawiam się, jako laik, jak zamknąć pozycję na opcji na WIG20 (jestem nabywcą, nie wystawiającym), jeśli nie chcę czekać terminu wygaśnięcia? Czy coś takiego w ogóle jest możliwe? Jeśli tak, czy po prostu sprzedaję dany walor czy tak jak przy kontraktach na WIG20 otwieram przeciwstawną pozycję (i nie muszę czekać do wygasania danej serii). W sumie, bardziej interesujące wydają mi się opcje na zagranicznych rynkach (w szczególności amerykański), gdzie można grać na dłużej niż rok (na GPW do niedawna tylko 4 serie, czyli rok, przy czym na ostatnich dwóch seriach zero obrotów) i są dostępne opcje w stylu amerykańskim (na GPW tylko europejskie). Czyli jak widać, o wiele więcej możliwości. Ale tu pojawia się moje drugie pytanie (jeśli autor oczywiście wie, bo trochę poza głównym tematem). Nie wiem czy istnieją takie opcje na S&P500 w stylu amerykańskim i rozliczeniem (dostawą) w gotówce? Mi się w każdym bądź razie nigdzie takowych nie udało znaleźć. Zawsze jest jeden parametr który odbiega od moich oczekiwań, albo to europejski styl albo to rozliczenie w dostawie instrumentu bazowego albo instrument bazowy to S&P100. Z góry dziękuję za odpowiedzi i życzę samych sukcesów.
Tak, jeśli chcesz zamknąć pozycję długą w opcji, działa to tak samo jak na kontrakcie. Sprzedajesz opcję i w rezultacie Twoja pozycja wynosi 0, nie masz nic na rynku.
Co do opcji w USA niestety wiele nie doradzę. Proponuję pytać Bartka z bloga Lazy Share, on z pewnością będzie tu miał znacznie większą wiedzę.
Wielkie dzięki za odpowiedź. Co do opcji w USA, to zrobię tak jak radzisz. Natomiast jeśli chodzi o samą technikę handlu opcjami, to najlepiej będzie jak podamy jakiś przykład, żebym jako laik zrozumiał już do końca. Powiedzmy, że mam 0 pozycji i liczę, że rynek będzie rósł. Otwieram long call-a. Czy, żeby zamknąć pozycję (wyjść na 0), następnie mam otworzyć short call-a czy jednak long put-a (bo obie pozycje są na spadki). Tutaj mam problem, bo jak się domyślam, pozycja zamykająca powinna być z tą samą ceną i datą wykonania.
Sprzedajesz tę samą opcję, którą kupiłeś. A zatem mając pozycję +1 w opcjach call, musisz sprzedać call z tą samą ceną wykonania, żeby mieć znów pozycję na 0. Jeśli posiadając call kupisz put, będziesz miał +1 call i +1 put. A to już strategia straddle 🙂