Na początek informacja najważniejsza – dom maklerski w końcu zmienił swoje stanowisko i uznał reklamację inwestora, o którym pisałem w ostatnim tekście. Transakcja została anulowana [*komentarz do edycji na końcu wpisu], zobowiązanie wobec domu maklerskiego również, a saldo rachunku przywrócone do poziomu sprzed zawarcia transakcji.
W tym miejscu chcę podkreślić, że jest to nasz wspólny sukces. Jeszcze do czwartku biuro maklerskie stało na stanowisku, że czytelnik bloga musi uregulować zobowiązanie w kwocie przewyższającej 21 tysięcy złotych. Dzięki wpisowi na blogu, jego publikacji na Wykop.pl, a następnie nagłośnieniu całej sprawy przez Parkiet.com, ktoś poszedł po rozum do głowy i uznał, że faktycznie zlecenie to nie powinno było trafić na rynek. Dziękuję wszystkim, którzy udostępniali poprzedni wpis i podawali go dalej. Z pewnością miało to przesądzający wpływ na zakończenie tej historii. Niezależnie więc od tego, czy instytucje nadzorujące rynek zajęłyby się tą sprawą w taki czy inny sposób, to zaangażowanie czytelników i sympatyków bloga pomogło uchronić inwestora przed bardzo dotkliwymi konsekwencjami.
Jak przebiegła realizacja pechowej transakcji
Dzięki zaangażowaniu w tę sprawę mogę Wam teraz przedstawić sposób, w jaki przebiegała pechowa transakcja. Będzie to dla Was swoiste case study pokazujące, jak brak płynności na rynku może przyczynić się do poniesienia strat. Zobaczycie również, jak ważny jest SZOG, czyli Szczegółowe Zasady Obrotu Giełdowego. To tam zapisane są reguły, zgodnie z którymi dokonywane są giełdowe transakcje.
Zgodnie z par. 99 SZOG, na rynku opcji obowiązują tzw. statyczne ograniczenia wahań kursów, jak również dynamiczne ograniczenia wahań kursów. Mówią nam one, jak daleko od ceny odniesienia mogą być zawierane transakcje na kolejnej sesji giełdowej. Szerokość tych wahań liczona jest raz na cały miesiąc na podstawie rozpiętości wahań instrumentu bazowego (Wigo20) w poprzednim miesiącu.
Statyczne ograniczenia wahań kursów dla lipca wynoszą 230 punktów. Oznacza to, że maksymalnie o tyle może się przesunąć na danej sesji rynek. Jednocześnie ograniczenia dynamiczne wynoszą 1/2 poziomu ograniczeń statycznych, a więc 115 punktów. Zobaczmy więc, jak przebiegała pechowa transakcja.
Kurs odniesienia wrześniowej opcji call z ceną wykonania 2750 pkt wynosił 0,61 pkt. W poniedziałkowy poranek złożone zostało przez inwestora zlecenie kupna PKC 10 sztuk tych opcji. W arkuszu znajdowała się tylko jedna oferta sprzedaży, pozostała z piątkowej sesji, opiewająca na jedną opcję z ceną 99 punktów. Oznacza to, że kupując PKC można było kupić w tamtej chwili zaledwie jedną opcję i to za 990 zł, która to kwota ponad dwukrotnie przewyższała środki zgromadzone na rachunku inwestora. Moim zdaniem tu nastąpił błąd biura maklerskiego polegający na wpuszczeniu takiego zlecenia kupna na rynek.
O godzinie 8:57:43 zlecenie kupna PKC 10 sztuk opcji trafiło na rynek. Od razu po jego wprowadzeniu, zrealizowana została transakcja kupna jednej opcji za 99 pkt. Poziom ten mieści się zarówno w statycznych, jak i dynamicznych ograniczeniach kursowych, więc wszystko przebiegło bez żadnych ograniczeń. Po realizacji tej transakcji zmienił się poziom dynamicznego ograniczenia kursowego. Początkowo wynosił on 115,61 pkt (kurs odniesienia 0,61 + 115 pkt równy ograniczeniu dynamicznemu), a po tej transakcji podniósł się do poziomu 214,61 pkt. (99 pkt jako cena transakcji + 115 pkt jako ograniczenie dynamiczne).
O godzinie 8:58:24 wprowadzone zostało do systemu zlecenie sprzedaży 1 opcji z limitem 230,55 pkt (poziom o 0,05 pkt niższy od ograniczenia statycznego wynoszącego 230,61 pkt – minimalny krok notowań przy premiach powyżej 50 pkt to właśnie 0,05 pkt). Jako że cena ta wykraczała poza poziom 214,61 pkt będący ograniczeniem dynamicznym, rozpoczęło się równoważenie rynku. System transakcyjny GPW przekazał do systemów informatycznych domów maklerskich komunikat, iż instrument jest w trakcie równoważenia.
O godzinie 8:58:55 wprowadzone zostało do systemu zlecenie sprzedaży 1 opcji z ceną 99 pkt. Teoretyczny kurs otwarcia (TKO) był równy 230,55 pkt, a teoretyczny wolumen otwarcia wynosił 2 sztuki.
O godzinie 8:59:12, w związku z tym, że TKO wynosił 230,55 pkt i znajdował się wewnątrz statycznych ograniczeń wahań kursu, nastąpiło zwiększenie ograniczeń dynamicznych, równoważenie zostało zakończone i została zawarta transakcja kupna 2 sztuk opcji po cenie 230,55 pkt. Zlecenie naszego inwestora oczekiwało więc po tej transakcji z ceną PKC i pozostałym wolumenem 7 sztuk opcji.
Zlecenie to było stopniowo „rozbierane” poprzez napływające co kilka sekund zlecenia sprzedaży. I tak o godzinie 8:59:30 zrealizowano 1 sztukę, o 8:59:42 1 sztukę, o 9:00:01 1 sztukę i w końcu o 9:00:04 4 sztuki opcji.
Widzicie więc, że cała akcja, od chwili złożenia zlecenia do jego całkowitej realizacji trwała niecałe 2,5 minuty, wliczając w to czas równoważenia rynku. Co trzeba podkreślić, na każdym z tych etapów inwestor mógł anulować pozostałą, niezrealizowaną część zlecenia. Jednak stres i całkiem zrozumiała panika spowodowały, że nie zostało to zrealizowane.
Jakie wnioski można wyciągnąć z tej historii?
Po pierwsze, pamiętajcie że rynek opcji posiada bardzo ograniczoną płynność i nie zawsze animator jest na nim obecny. Dlatego nigdy nie składajcie zleceń PKC i sprawdzajcie, jakie ceny oferowane są w arkuszu zleceń. Ja sam korzystam ze zleceń z limitem, nawet jeśli nie zależy mi na uzyskaniu wyśrubowanej ceny i chcę tylko kupić opcje. Np. widząc ofertę sprzedaży za 14 pkt, składam zlecenie kupna z ceną 15-16 pkt. Tak „żeby się kupiło”.
Po drugie, monitorujcie realizację Waszego zlecenia. Pierwszą rzeczą, jaką robię od razu po złożeniu zlecenia jest przejście do zakładki ze zleceniami i sprawdzenie, czy zostało ono zrealizowane i w jakiej wysokości. Zajmuje mi to jakieś 5 sekund. Jest to szczególnie ważne w przypadku strategii opcyjnych, gdzie korzystamy z kilku instrumentów o różnych cenach wykonania (spready, kondory, stelaże etc.). Dużo łatwiej jest sprawdzić realizację zlecenia niż próbować analizować skład portfela na podstawie stosunkowo złożonych nazw opcji.
Po trzecie, pamiętajcie że wspólnie stanowimy wielką siłę. Coraz częściej zdarza się tak, że bloger poruszający dany temat zadaje pytania i, co ważniejsze, otrzymuje na nie bardzo szybkie i wyczerpujące odpowiedzi. Nie jedna już firma przekonała się, czym jest „kryzys w social media” i wie, jak kosztowne bywają straty wizerunkowe poniesione w jego rezultacie. Nie można tego nadużywać, ale jeśli czujemy się pokrzywdzeni lub wiemy, że mamy rację, należy głośno o tym mówić.
Podsumowanie
Cała historia znalazła swój szczęśliwy koniec. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy puścili poprzedni artykuł w świat, nadając mu wielką siłę rażenia. Dziękuję również z tego względu, że w ciągu trzech dni po publikacji tekstu bloga odwiedziło więcej osób niż przez poprzednie dwa miesiące. To pokazuje, że ważne sprawy przyciągają uwagę inwestorów.
Mam nadzieję, że ta przygoda nie uśmierci rynku opcji, ale wyśle GPW czytelny sygnał, że jeśli zapewni się odpowiednie warunki obrotu (animatorzy!!!), inwestorzy przyjdą sami. A jeśli będzie jak do tej pory, żadne szkolenie nie zmieni obecnej sytuacji.
——————-
* sformułowanie „transakcja została anulowana” zostało wykreślone na prośbę ze strony GPW, która to prośba jest jak najbardziej zasadna. Źle się w tekście wyraziłem. Transakcja została zrealizowana zgodnie z giełdowymi regulacjami, więc jako taka nie została anulowana. Została dokonana, gdzieś po drugiej stronie jest inwestor lub podmiot, który zawarł z moim czytelnikiem tę transakcję i nie było powodu do jej anulowania. Jak to napisałem w komentarzu, zapewne instrumenty zaksięgowane na rachunku czytelnika zostały przeniesione na jakiś rachunek własny domu maklerskiego i albo sprzedane, albo utrzymane będą do wygaśnięcia. Wybaczcie sformułowanie mogące wprowadzać w błąd.
Kuba Jurczyński says
2,5 min na zrealizowanie zlecenia?!! Boże kochany!!! To my już się cofamy się do starego dobrego open outcry z lat 80tych???
Radosław Chodkowski says
Niestety, tak to wygląda, jak się walczy z pustym arkuszem. Poniedziałkowy poranek sprawił, że niewielu inwestorów zauważało darmowy obiad.
opcjonariusz says
Można prosić trochę więcej szczegółów jak to się skończyło? Transakcja została anulowana tylko na koncie w DMie u tego „pechowego” inwestora? Czy tym ludziom co sprzedali opcje też anulowano transakcje?
Jeśli DM wziął na siebie te 20k to „pechowy” inwestor powinien jakąś skrzynkę czegoś mocniejszego wysłać do DMu. I o autorze bloga też nie powinien zapomnieć będąc w monopolowym.
Radosław Chodkowski says
Sądzę, że DM wziął te opcje na siebie, a przez to przejął zobowiązanie. Nie sprawdzałem, czy opcje te zostały sprzedane (ze stratą) czy nie. W każdym razie transakcja na giełdzie została zawarta i nie można komuś ot tak zamknąć pozycji, bo się jakiś DM pomylił.
Pewnie opcje zostały przeniesione na jakiś techniczny rachunek DM, a zobowiązanie rozksięgowane z konta inwestora. DM w mojej ocenie nie dopilnował weryfikacji, więc jedynie naprawili swój błąd. Kosztowny, to fakt, ale jednak.
opcjonariusz says
W mojej opinii broker jest w pierwszej kolejności od pośredniczenia w transakcjach a nie od pilnowania czy na rachunku jest debet – to są rzeczy drugorzędne i tylko plus dla DMów, które mają odpowiednie zabezpieczenia (w jakiejś mierze są oni odpowiedzialni za bezpieczeństwo obrotu).
Osobiście obstawiałem, że będzie najpierw jakieś sprawdzenie czy „poszkodowany” nie był przypadkiem w jakiejś zmowie z wystawcami i cała sprawa nie była ukartowana (mogli przecież wykryć wadę systemu i zawrzeć w swoim gronie transakcję – wówczas można palić głupa, że się nie wiedziało i próbować odzyskać kasę od DMu – ostateczny koszt to 2x prowizja od 10 opcji).
Nie mniej jednak szacun dla DMu za ich postawę i polubowne rozwiązanie sprawy poprzez wzięcie zobowiązania na siebie.
Radosław Chodkowski says
I tu się mylisz z dwóch względów.
Jak pisał Grzegorz Zalewski (http://blogi.bossa.pl/2015/07/09/kosztowna-nauka/) brak kontroli ze strony DMów nad wielkością składanych zleceń w odniesieniu do posiadanego kapitału mógłby rozwalić rynek. Wtedy inwestor z niewielkim saldem mógłby dowolnie manipulować mniej płynnymi, a nawet tymi bardziej płynnymi instrumentami. A więc ochrona rynku.
Po drugie, wyobraźmy sobie założenie konta maklerskiego na bezdomnego, wpłata 1000 zł, a następnie złożenie zlecenia kupna PKC 100 opcji. Transakcja realizuje się, ktoś sprzedaje opcje warte 1000 zł za cenę 220 000 zł. Rynek wraca do normy i okazuje się, że inwestor nie miał tylu środków na kupno. Ale transakcję zawarł, tyle, że zapłacił za nią pieniędzmi domu maklerskiego. Jego zobowiązanie wobec DM, a raczej skuteczność jego wyegzekwowania, jest iluzoryczna. Wtedy byłaby to typowa ustawka i wyłudzenie z DM znacznej sumy pieniędzy. Dlatego również w interesie domów maklerskich jest sprawdzenie, czy transakcja ma pokrycie w saldzie rachunku. Lekcja kosztująca 20 000 zł nie jest w tym kontekście szczególnie droga.
opcjonariusz says
Rozumiem twoje podejście ale nie koniecznie oznacza to jednak, że się mylę – po prostu mam inny punkt widzenia a całokształt może nie być czarno-biały:
Ad. 1. Możesz proszę pokazać, jak realizacja zleceń kupna opcji PKC oraz sprzedaży opcji PKC manipuluje rynkiem/instrumentami?
Istniejące regulacje są wg. mnie bardzo prawidłowe dla rynku akcji, obligacji i futures ale nie widzę dla niektórych z nich uzasadnienia na rynku opcji.
Ad. 2. Tutaj wyróżniałbym dwa aspekty:
– cena opcji: tu można raczej podważyć efektywność metody wyznaczania widełek na opcjach (nie zależy to od DMu).
– ryzyko jakie bierze na siebie DM: to jest kwestia DMu i jego umów/regulaminu, który może zawierać klauzulę odstąpienia od wymogu posiadania przez inwestora pokrycia wartości zlecenia i ustawienia zabezpieczenia po ocenie stanu finansowego i wiarygodności inwestora.
Jeżeli DM i inwestor podpiszą taki dokument i biorą na siebie takie ryzyko, to jest to ich sprawa. DM może się wystawić w ten sposób na kary od regulatora ale tylko w przypadku słabej jakości procedury oceny stanu finansowego i wiarygodności inwestora (taką sytuację chyba mamy z naszym „pechowym” inwestorem – za duży miał „limit” w DMie).
Tutaj może przykład aby lepiej pokazać na czym polega ta dowolność umów między DM i inwestorem:
Załóżmy, że mam dwa rachunki: w PL i nie w PL. Na PL mam 0 a na rachunku zagranicznym duuuużo gotówki. Wykonany zostaje przelew, który idzie 2-3 dni. Jest dowód przelewu ale rachunek w PL jest goły przez parę dni. Dlaczego ograniczać możliwość zleceń przy braku środków na rachunku w takiej sytuacji?
To są moje subiektywne spostrzeżenia i nie chodzi mi o to, żeby podkopać twoje argumenty ani żeby przekonać ciebie do moich argumentów – tylko żeby pokazać, że nie ma tu czarno-białej sytuacji, która mówi kto się myli a kto ma rację.
Dla mnie możliwość wystawienie zleceń kupna opcji bez sprawdzania salda pozwala na indywidualnym inwestorom na animowanie opcji po stronie kupna. Po realizacji jakiegokolwiek zlecenia kupna, inwestor może w dalszej części dnia otworzyć pozycje przeciwne ograniczające ryzyko w portfelu i finansujące zakup opcji – ale uważam to już za wyższą szkołę jazdy, nie dla przeciętnego świeżaka na opcjach co ogarnia opcje do profilu wypłaty przy wygaśnięciu.
Pozdrawiam i dodatniej gammy z thetą życzę.
Filip says
Gratuluję doprowadzenia sprawy do końca 🙂