Nadszedł czas na pierwsze podsumowanie. W miniony piątek została rozliczona seria lutowa opcji, która jednocześnie była pierwszą serią handlowaną w Grubym portfelu. Dopiero teraz można pochwalić się pierwszymi wynikami, przeanalizować co było zrobione dobrze, a co można było zrobić lepiej.
Dla wszystkich, którzy nie wiedzą, Gruby portfel jest publicznym portfelem opcyjnym, w którym pokazuję moje realne transakcje. Chcę zmierzyć się z rynkiem i sprawdzić, czy uda mi się osiągnąć zadowalającą stopę zwrotu. Podsumowania poszczególnych miesięcy będą się pojawiały w formie wpisów na blogu, natomiast informacje o dokonanych transakcjach, w dniu ich dokonania, otrzymają osoby zapisane na newsletter. Tam znajdzie się uzasadnienie dla wszystkich transakcji, jak również najbardziej aktualne wyniki portfela.
Zacząć trzeba od początku, czyli od podania wyniku, jaki udało mi się osiągnąć. Na serii lutowej portfel zarobił 94,50 zł, już po kosztach prowizji. Wartość ta stanowi 4,73% zysk w stosunku do wielkości portfela, która wynosiła 2000 zł. Co prawda wynik ten został osiągnięty po ponad 1,5 miesiąca od początku istnienia portfela, ale pamiętajmy, że jest to tylko jedna seria, więc przyjmuję, iż jest to stopa zwrotu osiągnięta z jednego miesiąca.
Można powiedzieć, że te 4,73% jest oczekiwaną przeze mnie wartością. Miałem ochotę na trochę więcej, w pewnym momencie nawet były na to szanse, ale wynik pozostał już na tym poziomie i nie będę narzekał. Gdyby udało się utrzymać taką miesięczną stopę zwrotu przez cały rok, portfel zarobiłby prawie 75%, co jest już przyjemnym wynikiem.
Dokonywane transakcje
Na serii lutowej dokonałem w sumie czterech transakcji, z których trzy można określić jako ofensywne, a jedną jako defensywną. Transakcje ofensywne generowały premię i narażały mnie na ryzyko, a transakcje defensywne zmniejszały ryzyko kosztem zapłaconej premii. Dla wyjaśnienia dodam, że strategię stosowaną w portfelu znajdziecie na stronie Grubergo portfela.
Pierwsza transakcja dokonana została już w dniu 02.01.2015 r., czyli na pierwszej sesji tego roku. Wystawiłem call credi spread 2400/2450 za premię 71,38 zł. Uznałem, że do końca notowań serii lutowej, czyli do dnia 20.02.2015 r. rynek nie podejdzie na tyle wysoko. Druga transakcja, również ofensywna, dokonana została w dniu 14.01.2015 r., kiedy to wystawiłem call credit spread 2450/2500 za 60,11 zł. Jako że poprzednio kupiłem opcję call 2450, a teraz ją wystawiłem, pozycja ta się anulowała i miałem na rynku credit spread 2400/2500.
To jest moment, w którym trzeba się na chwilę zatrzymać. Spread o szerokości 100 punktów oznacza bardzo duże ryzyko, przynajmniej w skali mojego portfela. Gdyby rynek zamknął się w lutym powyżej poziomu 2500 pkt, musiałbym oddać rynkowi 1000 zł. Kwotę tę pomniejsza suma uzyskanych premii, czyli 131,49 zł, ale i tak jest to wartość bliska 870 zł. W tym skrajnym scenariuszu ryzykowałem utratę ponad 43% wartości portfela. Jest to duża wartość i mam świadomość, że nie każdy czułby się komfortowo mając nad sobą takie ryzyko.
Trzecią transakcję dokonałem w dniu 15.01.2015 r., kiedy to wystawiłem spread z drugiej strony, czyli put spread 2150/2200. Otrzymałem za niego 68,17 zł premii. Na tym etapie mój przedział bezpieczeństwa wynosił 200 punktów i zawierał się pomiędzy 2200 a 2400 pkt na indeksie.
Pod koniec stycznia i na początku lutego rynek szedł w górę, co wzbudziło u mnie obawy o ten szeroki spread wystawiony ponad rynkiem. Mimo wszystko bardzo nie chciałem oberwać nim po głowie. Zdecydowałem się więc na wyeliminowanie ryzyka po tej stronie. W dniu 03.02.2015 r. kupiłem opcję call 2400 za 105,16 zł. Kupioną call 2500 pozostawiłem na rynku, gdyż nie przedstawiała wielkiej wartości, a była szansa na sprzedanie jej po nieco lepszej cenie. Ostatecznie jednak sprzedaż ta nie nastąpiła.
Jak więc widzicie, dokonałem trzech transakcji ofensywnych i jednej obronnej. Za trzy pierwsze otrzymałem premie opcyjną, a za ostatnią musiałem zapłacić, co przekłada się na sumaryczny wynik z serii lutowej w postaci 94,50 zł, czyli 4,73% portfela. W miniony piątek posiadałem na rynku put spread 2150/2200 i long call 2500. Opcje te wygasły bez wartości, daleko od poziomów indeksu Wig20.
Poniżej znajdziecie zestawienie transakcji, które opisywałem oraz mój aktualny stan portfela. Jak nietrudno zauważyć, mam również otwarte pozycje na serii marcowej, które w dzisiejszym wariancie przynoszą mi dodatkowe 124,92 zł zysku. Co to za pozycje? To wiedzą osoby zapisane na newsletter. Pozostali muszą zaczekać do przyszłego miesiąca.
Omówienie strategii
Jak widzicie na poniższym wykresie, strategia ta pozwala na spokojne reagowanie na wydarzenia rynkowe. Czerwone strzałki oznaczają zagrania niedźwiedzie (wystawienie call spreadów), a zielone oznaczają zagrania bycze (wystawienie put spread i odkupienie call 2400). Zajmując w dniu 2 stycznia niedźwiedzią pozycję przy cenie 2315 pkt, byłem w stanie bez większych obaw przeczekać podjazd przez rynek w górę do 2375 pkt. Na kontraktach rzadko możemy spokojnie przetrzymać 60 pkt cofnięcie przeciwko naszej pozycji.
Takie właśnie podejście, polegające na wystawianiu spreadów odległych od rynku o ok. 100 punktów, pozwala na dużą swobodę. Przez 1,5 miesiąca wykonałem zaledwie cztery transakcje. Przez pozostały czas obserwowałem rynek, ale nie musiałem tego robić przyklejony do monitora. Strategia ta pozwala, jeśli nie dzieje się nic gwałtownego, na reagowanie w ciągu 2-3 dni. W tym czasie rynek zazwyczaj nie przesuwa się na tyle szybko, żeby musieć od razu dokonywać korekt. Na kontraktach pół godziny zwłoki może oznaczać bardzo duże straty.
Drugą zaletą jest fakt, że nawet mimo ratowania się poprzez odkupienie call 2400, osiągnąłem dobry zysk. Ostatecznie rynek nie doszedł do poziomu 2400 pkt i teoretycznie mogłem pozostawić tę wystawioną opcję na rynku. Wtedy już w pierwszym miesiącu osiągnąłbym stopę zwrotu na poziomie 10%. Ale nie chodzi o to, aby grać pod korek i z nożem na gardle, ale spokojnie pomnażać swoje środki.
Dlatego też opcje tak bardzo mi odpowiadają. Mam czas na podjęcie decyzji, a jednocześnie nie muszę być non stop przy notowaniach. Co nie przekreśla, jak widać, osiągania zadowalającej stopy zwrotu. Seria marcowa, będąca aktualnie najbardziej płynną, również nie wymagała ode mnie większych działań. Na chwilę obecną zawarłem na niej dwie transakcje ofensywne i teraz im się spokojnie przyglądam, czekając na rozwój wypadków.
Podsumowanie
Pierwszy miesiąc Grubego portfela został zakończony sukcesem. Oczywiście na tej podstawie trudno jest cokolwiek przesądzać, gdyż dopiero dłuższy horyzont pokaże prawdziwe zachowanie tej strategii. Niemniej mam nadzieję na całkiem przyjemną stopę zwrotu przy jednoczesnym trzymaniu ryzyka na rozsądnym poziomie.
Witam
Tak trzymaj! Dla obserwujących ten portfel do duża dawka wiedzy 🙂
Dzięki za wsparcie. Mam nadzieję, ze wypali mi ładnie seria marcowa. A jeśli rynek zejdzie w dół, dorzucimy jeszcze do pieca i w marcu lub kwietniu będzie wynik dwucyfrowy 🙂
Czesc Radek od niedawna zapisalem sie na twoj newsl. i widze regularnie piszesz. Gratuluje pomyslu i wyjatkowego bloga. Po reformie ofe nasza gielda to trup ale nie poddawaj sie trzymam kciuki.
Trup? Ale chyba indeks Wig20 nie zbankrutuje 🙂 I grając na opcjach, może spadać i do 500 pkt, a my będziemy mogli na tym zarabiać 🙂
Witam,
od pewnego czasu z ciekawością przyglądam się prowadzonemu przez Ciebie grubemu portfelowi. Sam interesuję się tematyką opcyjną i jest to dla mnie bardzo ciekawe i pożyteczne źródło wiedzy. W zasadzie polska blogosfera finansowa jest tak uboga w tą tematykę, że tematy, które poruszasz na blogu i w ramach „grubego portfela” są unikalne.
To tak tytułem wstępu:)
Tak jak widzę Twoje strategie wiążą się głównie z wystawianiem spreadów i/lub strategią iron condora. Ja natomiast od pewnego czasu próbuję z dosyć dobrym skutkiem wystawiać opcje (call) i bronić ich kontraktem lub kontraktami. Takie podejście sprawia, że otrzymuję wysoką premię opcyjną oraz to że ich obrona jest dla mnie bardziej komfortowa niż przy pomocy kupowania opcji niższym wykonaniem. Przede wszystkim przy ruchu bocznym nie tracę nic tak jak w przypadku kupna opcji gdzie szczególnie w ostatnim miesiącu do wygaśnięcia theta demoluje jej wartość…
W związku z tym mam pytanie czy próbowałeś takich strategii „mieszanych” łączących takie instrumenty jak opcje i kontrakty? A jeśli próbowałeś to jaki masz w związku z tym doświadczenia.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości w prowadzeniu bloga!
Jeśli wystawiasz calle i bronisz ich kontraktem, od razu pojawia się pytanie, jak bronisz. Czy po profilu wypłaty na chwilę wygasania, czy po delcie. Pierwsze podejście polega na kupnie kontraktu gdy rynek przekracza strike opcji wystawianej. Drugie z kolei zakłada kupno tylu kontraktów, ile wynosi suma delt opcji wystawionych. Im więcej opcji, tym więcej kontraktów. Ale wchodzi tu też delta hedging.
Sam nie mam wielkiego doświadczenia w takich strategiach. Jeśli wiesz, że łatwo możesz się zabezpieczyć, kusi żeby wystawiać opcje blisko rynku. A jeśli rynek zawiesi się na dłużej na cenie wykonania opcji, tak jak teraz na poziomie 2350, dokonujesz wielu operacji kupna i sprzedaży kontraktów. Nie czuję się z tym komfortowo, chociaż może jest to kwestia wypracowania metody.
Chętnie natomiast będę próbował za jakiś czas strategii covered call z wykorzystaniem kontraktu i opcji. Zamiast posiadania 23-24 tysięcy, zrobimy to z jakąś połową lub 1/3 kapitału, więc do tego dojdzie odpowiednio duży lewar. A rynek raczej nie spada o 50% z dnia na dzień.
Opisz dokładniej, jak to robisz to chętnie podyskutuję, może będzie w tym wartość dodana dla innych czytelników.
W skrócie wygląda to tak:
– wyliczam odchylenie standardowe dla danej opcji w zależności od aktualnej zmienności,
– wystawiam opcje tuż za kursem wykonania na które wskazuje odchylenie standardowe,
– najlepiej jak są to 4-6 opcji z terminem wygaśnięcia około miesiąca (ich wartość czasowa spada w tym okresie szczególnie mocno),
– dokładny moment uzależniam od sytuacji technicznej na WIG 20,
– staram się wystawiać je przy zmienności przynajmniej większej niż średnia (nie zawsze się to udaje),
Dalej z góry wyznaczam punkt w którym „odpalam” kontrakt, poniżej ceny wykonania opcji tak aby tak aby w momencie przebicia kursu wykonania pokrywał mi część strat wynikłych z wystawianych opcji. Jeżeli kontrakt się uruchomi ustawiam stop loss ale tak aby stracić max 50% z premii z wystawionych opcji.
Tak to w skrócie działa. Założenie jest takie aby ten kontrakt był kołem ratunkowym i nie „odpalił się” zbyt wcześnie bo wtedy faktycznie nie jest to sytuacja komfortowa. Trzeba też zdobyć odpowiednią premię opcyjną aby po uruchomieniu kontraktu stop loss nie był zbyt ciasny.
Takie wydaje mi się bardziej techniczne i wymaga chyba lepszego „czucia” rynku szczególnie podczas obrony strategii. Diabeł też oczywiści tkwi w szczegółach i pewnie każdy grałby trochę tą strategię inaczej. Mi jednak taka strategia pasuje ponieważ korzystam z zalet obu instrumentów – opcji i kontraktów 🙂
Czyli jednak jest pewna uznaniowość w postaci analizy sytuacji technicznej na indeksie 🙂
A powiedz mi jeszcze, jak mierzysz, czy zmienność jest większa niż średnia. Prowadzisz jakiś zapis zmienności implikowanej, czy polskiego VIXa masz? 🙂
I skoro na kontrakty stop loss ustawiasz na poziomie 50% premii, to trochę zamieszania na granicy ceny wykonania (ruchy w górę i w dół) i masz miesiąc bez zysku lub nawet ze stratami, jeśli trafią się więcej niż dwa cofnięcia do stop lossa.
Tak, założenie jest takie że ta uznaniowość daje mi jednak pewną przewagę i prawdopodobieństwo dojścia indeksu do ceny wykonania opcji (1 odchylenie standardowe) jest jednak mniejsze niż wynikałoby to z suchych wyliczeń.
Ze zmiennością mam trochę problem, jakiś czas temu korzystałem z youroptions ale oni się zamknęli i obecnie korzystam z tego: http://artim.waw.pl/wiv20/index.php. Tutaj jest podana zmienność implikowana i to z podziałem na call i put. Można ściągnąć dane i policzyć historycznie zmienność np. z ostatniego miesiąca a potem na serwisie pochodne.gpw.pl sprawdzić zmienność implikowaną dla konkretnej opcji którą chce wystawić.
Co do stop lossów to zakładam, że więcej niż 2 cofnięcia zdarzają się bardzo rzadko, bo horyzont inwestycyjny mam krótki (około 1 miesiąca). Jeżeli się zdarzą to będą bronił z ciaśniejszymi stopami do skutku 😉 Na razie nie zdarzyło mi się to ale strategia jest testowana i myślę że dopiero po 10 lub więcej razach będą mógł powiedzieć z jaką częstotliwością takie zagrożenie występuje.