Kiedyś w jednym z komentarzy otrzymałem pytanie od czytelnika, czy mały portfel opcji ma sens. Nie chodziło bynajmniej o portfel rzędu 10-15 tysięcy, ale taki malutki, np. 3 tysiące złotych. Wielu inwestorów mających doświadczenia na rynku kontraktów terminowych lub akcji z pewnością stuknie się w tym momencie w głowę, bo jak coś takiego ma działać, przecież to jest zbyt mało środków. Ale paradoksalnie takie podejście może mieć sens, co zamierzam w tym wpisie zaproponować. Co więcej, sam chcę stworzyć taki portfel, aby od przyszłego roku pokazywać realne transakcje opcyjne w takiej właśnie, małej skali.
Mały portfel opcji – po co?
Jest to podstawowe pytanie, które powinniśmy sobie zadać. Zapewne duża część czytelników tego bloga jest już inwestorami mającymi znacznie większe portfele, więc powrót do tak małych kwot wydaje się regresem w stosunku do tego, co już osiągnęli na rynku. Ale jest szereg kwestii, które za tym przemawiają. Omówmy najważniejsze z nich:
- nowy rynek w małej skali – nikt nie jest ekspertem od samego początku. Nauka musi trochę potrwać i niestety, na giełdzie trochę kosztuje. Zmniejszenie wartości portfela sprawi, że ewentualne straty będą niższe niż w wypadku zastosowania większych kwot, bez spadku jego funkcjonalności, co opiszę w dalszej części artykułu,
- nauka radzenia sobie z emocjami – opcje, zwłaszcza wystawiane, wiążą się z dużym ryzykiem. Jeden ruch rynkowy i inwestor może pożegnać się ze znaczną częścią portfela. I o ile ograniczenie straty to jedno, umiejętność zarządzania pozycjami to zupełnie coś innego. Dlatego taka mikro skala łatwiej pozwoli na zamknięcie stratnej pozycji, gdyż nie będzie to miało większego wpływu na naszą szeroko pojmowaną zamożność. A utrata kilku tysięcy może nas już zaboleć, a przez to sparaliżować ewentualne działania obronne. Wyrobienie sobie prawidłowych nawyków ma duże znaczenie dla późniejszych działań w większej skali.
- ułatwienie dla małych inwestorów – nie oszukujmy się, na giełdzie mamy do czynienia z wieloma małym inwestorami, oceniając przez pryzmat posiadanego kapitału. Dlatego też student czy osoba młoda i niezamożna nie zawsze może sobie pozwolić na wygospodarowanie znacznej dla niego kwoty pieniędzy na podjęcie próby inwestowania na rynku opcji. Niski próg wejścia, co zamierzam pokazać, znacząco otwiera możliwości, nie wykluczając z opcji tych najmniejszych inwestorów.
Jaki portfel opcji jest mały?
Pytanie, co to znaczy, że portfel opcji jest mały. Weźmy na warsztat portfel o wielkości 2 tys. zł. Wielu osobom ciężko jest sobie wyobrazić, że faktycznie można efektywnie zarządzać tak małym portfelem. Gdzie leży więc granica przy dążeniu do skali mikro, a gdzie zaczyna się to przemieniać w farsę?
Moim zdaniem są dwa czynniki, które warunkują sens posiadania małego portfela – prowizje i zarządzanie ryzykiem. Problem prowizji od transakcji opcjami został przez GPW rozwiązany analogicznie do rozwiązania przyjętego przy kontraktach terminowych. Płaci się prowizję od sztuki, czyli niezależnie od tego, czy kupujemy jedną czy tysiąc opcji, prowizja w swej procentowej wysokości zawsze pozostaje taka sama. Ewentualne niższe stawki można próbować negocjować z domem maklerskim, ale dotyczy to również kontraktów i akcji, więc z punktu widzenia tego porównania czynnik ten nie ma znaczenia.
Wysokość prowizji uzależniona jest od wysokości premii opcyjnej, posiadając jednocześnie maksymalny i minimalny poziom. Dlatego też niezależnie od tego, jaką ilość opcji kupujemy, dysponując małym lub dużym portfelem, prowizja pozostaje bez zmian. Nie ma tu podwójnego powiązania, jak np. przy akcjach, gdzie można zapłacić 0,39% wartości transakcji, ale nie mniej niż np. 5 zł, co sprawia, że handlowanie pakietami akcji o wartości poniżej 1300 zł jest nieopłacalne. Oczywiście opcje też mają prowizję procentową i kwotową, ale można tu jedynie powiedzieć, że nie opłaca się handlowanie skrajnie tanimi opcjami, np. poniżej 7,5 pkt premii. Tyle tylko, że jest to kwota 75 zł, a więc próg wejścia jest tutaj bardzo niski.
Druga kwestia to ryzyko inwestycyjne, które na siebie bierzemy. Czy mając na względzie specyfikę instrumentu, jesteśmy w stanie dokonywać transakcji w taki sposób, żeby nasze jednostkowe ryzyko nie przekraczało pewnych rozsądnych barier? Odnosząc się do portfela o wielkości 2 tys zł, ogólnie przyjęte 5% wynosiło będzie 100 zł. Zakładając, że inwestor korzysta ze strategii ograniczonego ryzyka, np. spreadów, wykorzystując opcje oddalone od siebie o 25 punktów, może z powodzeniem korzystać z takiego właśnie ustalenia poziomu ryzyka. Budując iron condora na takich opcjach i odpowiednio oddalając oba spready od aktualnej ceny instrumentu bazowego, nasze kwotowe ryzyko zwiększa się do np. 20 punktów, czyli 10% wielkości rachunku. Ale z drugiej strony straty te będą pojawiały się zdecydowanie rzadziej, przez co ich oddziaływanie na portfel również będzie inne. Nie mówiąc już o rozmaitych sposobach na dokonywanie modyfikacji, które sprawiają, że maksymalna strata zdarza się niezmiernie rzadko.
Oczywiście można powiedzieć, że takie podejście do sprawy nie zawsze pozwala wykorzystać pełnię możliwości oferowanych przez opcje. Ale tutaj zawsze warto pamiętać, że nie każdy typ inwestycji jest dostępny dla inwestora indywidualnego. Chociażby gamma-delta hedging, gdzie niezbędny jest bardzo duży portfel, minimalne prowizje i niemal nieustanna aktywność inwestora nakierowana na korygowanie zmieniających się współczynników.
Dlatego uważam, że rozpoczynać przygodę z opcjami można już od pierwszych kilku tysięcy w portfelu. Faktycznie, że im kwota większa tym bardziej wzrasta też spektrum możliwych działań inwestycyjnych, ale trzeba pamiętać, że rosną też możliwe straty. A tego chcemy uniknąć.
Portfel publiczny sposobem na odczarowanie opcji
Żeby pokazać, że inwestowanie z wykorzystaniem opcji nie musi być jakąś przerażającą i niedostępną dla szerszej publiczności sprawą, zastanawiam się nad stworzeniem od nowego roku portfela publicznego. Wpłacę tam właśnie ok. 2000 zł i na przykładzie tak małego kapitału będę się starał uzyskać zadowalającą stopę zwrotu, przy jednoczesnym prezentowaniu samej mechaniki funkcjonowania transakcji opcyjnych. Portfel oczywiście będzie się rządził swoimi prawami, żeby nie był zbyt nudny, ale to oczywiście wyjdzie w praniu.
Dlatego proszę Was o komentarze, czy chcielibyście zobaczyć moje transakcje w praktyce, podejmowane w małym, ale dość agresywnym portfelu. Na razie znajduję się w fazie pomysłu, ale wszelkie uwagi są mile widziane, gdyż chcę pokazać, jak w rzeczywistości wygląda stosowanie jednej ze strategii, o których do tej pory pisałem. Czekam na komentarze.
Adam says
Portfel publiczny – świetny pomysł. Tego mi brakowało. Będziesz miał okazje pokazać w praktyce opisywaną wcześniej teorię. To może bardzo ułatwić jej zrozumienie.
Piotr says
Bardzo ciekawa sprawa. Chętnie bym poczytal o takim prawdziwym portfelu.
Radosław Chodkowski says
To będzie trochę inny portfel, którego nie radzę kopiować, bo można się będzie sparzyć 🙂
IceQ says
Hej. Świetny pomysł z tym publicznym portfelem. Komplikuj tak mocno jak uznasz za stosowne. Będę na pewno obserwował. Wiem sam po sobie, że prowadzenie wirtualnego inwestowania publicznie nie jest łatwe, ale trzymam za Ciebie kciuki.
Michał eN says
Jestem niezmiernie ciekaw tego projektu. 🙂
Blake says
Na giełdzie jak w życiu, jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz, tak więc że się można sparzyć to chyba każdy wie, a jak nie wie to się powinien sparzyć bo to cześć nauki. 🙂 też jestem ciekaw tego projektu.
Mateusz says
Świetny pomysł, czekam z niecierpliwością 😀
Rychu_25 says
Witam,
W odniesieniu do wpisu mikrego portfela opcji chciałem spróbować Bull Put Spread na opcjach:
OW20X142400
OW20X142375
Najpierw Long OW20X142375, potem przy próbie sprzedaży OW20X142400 Bossa chciała depozyt zabezpieczający w wysokości odpowiadającej około 150 pktów, czyli 7 krotność maksymalnej straty.
Wg strony KBC http://kbcmakler.pl/oferta/opcje pozycje skorelowane w tej sposób powinny być w ich biurze obciążone właśnie depozytem w wysokości około 25 pktów.
Rozumiem, że każdy makler ma swoje zasady, ale może warto byłoby to gdzieś jasno opisać, na przykład przy okazji wpisu o mikro-portfelach opcji
Radosław Chodkowski says
Kiepskie jest to, że każdy makler może inaczej żądać depozytów wstępnych. Prawdopodobnie na początku, w fazie otwierania pozycji, system nie rozróżnia, że jest to spread o ryzyku ograniczonym do pewnej niewielkiej wysokości. Dlatego bierze depozyt jak za naked put ATM, a to nie może być mały depozyt.
Pewnie dopiero po sesji system analizuje wielkość pozycji i zmniejsza wymogi depozytowe.