W dzisiejszym wpisie postanowiłem podzielić się z moimi czytelnikami wynikami stosowania iron condora w ciągu dwóch ostatnich cykli wygasania, czyli wrześniowego i październikowego 2014. Tak się składa, że jeden iron condor okazał się zyskowny, a drugi stratny, więc będziecie mogli podejrzeć, jak to się w rzeczywistości odbywało, kiedy podejmowałem decyzje inwestycyjne oraz jaki był ich wynik. Chciałbym również móc podzielić się pewnymi wnioskami, które będą rozwinięte w jednym z kolejnych wpisów a kryją się za określeniem gamma risk.
Iron condor w praktyce wygląda nieco inaczej niż w teorii. Już chociażby z tego względu warto by było samodzielnie spróbować handlowania tą strategią na małym portfelu, żeby móc następnie podejmować próby przenoszenia jej na większy portfel. Może się również okazać, że w praktyce natraficie na takie problemy, których nie uda się przeskoczyć i postanowicie odpuścić tę strategię i wykreślić ją z waszego portfolio. Zanim to zrobicie, dajcie znać, może uda się coś usprawnić 🙂
Iron condor w praktyce – założenia
W swoich strategiach dotyczących iron condora wykorzystuję analizę techniczną, a konkretnie swing trading. Starając się odszukać krótkoterminowy (3-4 tygodniowy) kierunek rynku oraz ocenić, czy aktualnie jest on wykupiony lub wyprzedany, ustawiam poszczególne skrzydła mojego kondora. W ten właśnie sposób uzyskuję możliwość otrzymania dodatkowej premii za wystawione skrzydła lub też rozszerzam swoje pole bezpieczeństwa (korpus kondora) bez pomniejszania należnej premii. Taką strategię przedstawiłem w dwóch wpisach, które ukazały się jakiś czas temu na blogu. Zachęcam osoby, które jeszcze ich nie czytały, aby nadrobiły zaległości, wtedy ten wpis stanie się o wiele bardziej zrozumiały.
Transakcje były dokonywane na małym rachunku. Ogólnie warunki do handlowania iron condorem nie są szczególnie sprzyjające z powodu stosunkowo niewielkiej zmienności. Dopiero październik przyniósł zmianę w tym zakresie, ale był to czas zamykania dotychczasowych pozycji, a te otwierane dzisiaj będą zamykane dopiero za jakiś czas, w listopadzie i grudniu. Niemniej sądzę, że podejście legging in daje na tyle dużą przewagę, że nawet w okresach słabszej zmienności iron condor może być dobrym rozwiązaniem, przynajmniej dla tych mniejszych rachunków.
Seria wrześniowa opcji
Jako pierwsza wygasła wrześniowa seria opcji, więc o niej napiszę w pierwszej kolejności. Niestety poniosłem na tym kondorze niewielką stratę, ale wynikła ona z silnego ruchu wzrostowego, który miał miejsce na rynku. Mimo, że moje założenia nie do końca się sprawdziły, sądzę że wszystko wykonałem zgodnie z planem. Oto, jakie zawarłem transakcje:
Pierwszą transakcję zawarłem 25 lipca wystawiając call spread na poziomach 2500/2550. Jak sami widzicie, pozycja ta została umieszczona na rynku prawie 2 miesiące przed jej terminem wygasania. Wynikało to trochę z tego, że wcześniej nie mieliśmy w obrocie opcji miesięcznych (wygasających w sierpniu), a po drugie uznałem, że moment rynkowy był do tego odpowiedni. Rynek znajdował się po silnym ruchu wzrostowym, który wydawał się zatrzymywać i tracić impet. A więc przy cenie indeksu na poziomie ok. 2405 pkt wystawiłem call spread 2500/2550 za cenę 9,33 pkt. Jak widzicie otrzymana premia jest stosunkowo wysoka jak na poprzednio podawane przykłady, ale po pierwsze, spread miał ciągle 2 miesiące życia, a po drugie, był wystawiony zaledwie 95 punktów od instrumentu bazowego. Nawet mimo niskiego poziomu zmienności było to dość blisko.
Drugą transakcję zawarłem w dniu 8 sierpnia, wystawiając put spread. Rynek dość znacząco spadł i uznałem, że znalazł się na wsparciu, co było dobrą okazją do zajęcia pozycji w kierunku ruchu wzrostowego. Przy cenie indeksu na poziomie 2310 wystawiłem spread 2100/2150 za premię 6,48 pkt. Ten spread został oddalony od rynku o nieco ponad 150 punktów i miał ok. 45 dni kalendarzowych do wygaśnięcia.
W rezultacie tak zbudowanego kondora uzyskałem premię w łącznej wysokości 15,81 pkt. Co ważne, i co pokazuje również skuteczność podejścia legging in, oba spready zostały zawarte po cenach oddalonych od siebie o 95 punktów (2405-2310). Oznacza to, że o te prawie 100 punktów został rozszerzony nasz obszar bezpieczeństwa (w porównaniu do sprzedania obu spreadów w tym samym czasie). W efekcie tego znacząco zmalało prawdopodobieństwo, że któraś z wystawionych opcji zostanie dotknięta przez rynek. Zobaczmy, jak to wyglądało w praktyce:
Jak widać, rynek od razu po wystawieniu put spreadu ruszył w górę, można powiedzieć po bandzie, i zdecydowanie zagroził wystawionemu call spreadowi. Muszę powiedzieć, że oczekiwałem ruchu wzrostowego, ale z zasięgiem w okolice 2450 pkt i następnie korekty spadkowej. Tymczasem rynek po małym spadku znów zdecydowanie ruszył w górę. Zapytacie pewnie, dlaczego nie zamknąłem tej pozycji wcześniej. Przecież rynek doszedł bardzo daleko, do poziomu 2560 pkt, czyli nie tylko przekroczył moją wystawioną opcję, ale również kupioną 2550. Oznacza to, że dopuściłem, aby moja strategia znalazła się w maksymalnej stracie. W rzeczywistości byłem świadom tego, że rynek może zajść daleko, ale z drugiej strony wierzyłem w jego cykliczność i to, że tak już mocno naciągnięty w górę, musi zejść niżej.
Jeśli spojrzymy na wygaśnięcie tej strategii w dniu 19 września zobaczymy dużą wzrostową świecę. Zarówno kilka dni przed, jak i kilka dni po rozliczeniu opcji, indeks znajdował się poniżej poziomu 2500, ale akurat w feralny piątek wyszedł powyżej. Notowania przez pierwszą część dnia poruszały się w okolicach 2510-2515, a więc dawały jeszcze szansę na breakeven, a nawet na osiągnięcie małego zysku, w przypadku spadku w okolice 2500 pkt. Jednak rozwój sytuacji w ciągu dnia, a dokładnie pojawiająca się coraz wyraźniej siła popytu sprawiły, że nie wyglądało do dobrze. Uznałem, że wiedźmy jednak będą grały w kierunku wzrostów i dlatego zlikwidowałem pozycję w ciągu dnia. Za tę likwidację zapłaciłem 22 punkty.
Czas podsumować wrześniową serię opcji. Za wystawiony call spread otrzymałem premię 9,33 pkt, a za wystawiony put spread 6,48. Odejmując od tych wartości kwotę zapłaconą za likwidację call spreadu w dniu wygasania opcji, ostateczny wynik to strata 6,19 pkt, bez uwzględniania prowizji. Trzeba wspomnieć, że likwidując pozycję w dniu 19 września odkupiłem jedynie wystawioną opcję call 2500, która generowała straty. Nie było sensu sprzedawać opcji call 2550, gdyż pozostało zaledwie kilka godzin do wygaśnięcia i opcja ta nie miała żadnej wartości. Podobnie put spread. Wygasał on tak daleko od ceny, że nie było sensu czegokolwiek przy nim robić.
Na podsumowanie tej transakcji warto powiedzieć, że strata wyniosła poniżej 50% premii, którą bym zachował gdyby rynek wygasł poniżej poziomu 2500. W rezultacie nie była to strata, o jakich najczęściej mówi się w przypadku iron condora, czyli 7-8 razy większa od możliwego do osiągnięcia zysku. Oczywiście gdyby rynek wygasł wyżej, strata ta znacząco by wzrosła. To pokazuje, że iron condor w praktyce bywa nieco inny niż ten w teorii.
Seria październikowa opcji
Do serii październikowej opcji zastosowałem podobne podejście, czyli legging in. Jako pierwszy wystawiłem call spread. W dniu 21 sierpnia wystawiłem spread 2550/2600 za cenę 6,06 pkt. I znów widzicie, że pozycja ta została zawarta na dwa miesiące przed wygaśnięciem. Rynek znajdował się na poziomie 2450 pkt i miał za sobą 150 punktowy rajd w górę, który na chwilę się zatrzymał. Uznałem, że jest to dobra okazja do zajęcia pozycji w przeciwnym kierunku, a więc wystawiłem call spread.
Drugi spread otworzyłem w dniu 16 września, czyli na ok. miesiąc przed wygaśnięciem tej serii opcji. Rynek w tym czasie cofnął się po wędrówce w rejony powyżej 2550 pkt i zrobił coś w rodzaju małej korekty. Uznałem więc, że warto tę korektę wykorzystać i wystawiłem put spread 2300/2350 za premię 2,2 pkt.
Jeśli się dobrze przyjrzycie, zobaczycie że w tej sytuacji zamiast rozszerzyć swojego kondora, zawęziłem go. Wystawiłem call spread na poziomie 2450 pkt, a put spread wyżej, ok 2490 pkt zamiast, jak by to logika nakazywała, niżej. W rezultacie pozycja ta była węższa o ok. 40 punktów. Licząc według poziomów w dat otwarcia poszczególnych spreadów, call spread miał 100 punktów miejsca, a put spread 140 pkt. Tak wyglądało to na wykresie:
Widać wyraźnie, że wygląda to całkiem pokracznie. Niemal chwilę po wystawieniu call spreadu rynek ruszył w górę, przekraczając moją wystawioną opcję. Jako że oczekiwałem ruchu spadkowego, nie robiłem nic z tą pozycją, co ostatecznie okazało się słusznym posunięciem. Jednak przedłużające się i pogłębiające spadki znacząco zagroziły drugiemu ramieniu kondora. Rynek jeszcze w dniu poprzedzającym wygasanie opcji dotarł do poziomu 2353 pkt, a więc bardzo, bardzo blisko kluczowego dla mnie poziomu 2350. Tej pozycji też nie zlikwidowałem, gdyż oczekiwałem zatrzymania się ruchu spadkowego. Był nienaturalnie długi i nienaturalnie głęboki, a więc w mojej ocenie z każdym dniem prawdopodobieństwo odwrócenia rosło. Dałem temu wyraz w nagraniu, które ukazało się w dniu 6 października. Ostatecznie w piątek spadki wyhamowały i indeks zamknął się na poziomie 2401 pkt.
Czas na podsumowanie października. Za wystawiony call spread otrzymałem 6,06 pkt, a za put spread 2,2 pkt. Wynik tego miesiąca to 8,26 pkt do przodu, co kompensuje straty z września. Oczywiście są to wartości netto, po uwzględnieniu prowizji wynik ulega pewnemu pogorszeniu.
Podsumowanie
Czy to dobry wynik? Z pewnością jest to wynik, na który pozwolił mi rynek. Teoretycznie mogłem zrobić kilka rzeczy lepiej, ale jestem zadowolony z tego, że trzymałem się swoich założeń i konsekwentnie starałem się poszerzać swój obszar bezpieczeństwa, stosując podejście legging in.
Warto też zwrócić uwagę na aktualną sytuację rynkową. Duży ruch spadkowy oraz wzrost zmienności aż kuszą do wystawienia put spreadu w oczekiwaniu na ruch wzrostowy. Licząc po cenach z piątkowego zamknięcia (bo piszę ten wpis w weekend), można wystawić taki spread oddalony o 100 pkt od rynku (2250/2300) za premię ok 10 pkt, a oddalony o 150 pkt od rynku za premię 5 pkt. Są to niezłe pieniądze, więc nie wykluczam, że w chwili, kiedy czytacie ten wpis, jestem już na nowej pozycji, wygasającej w listopadzie.
A jak Wam udała się seria październikowa?
No to ja pozwolę sobie dorzucić łyżkę dziegciu.
Od razu zaznaczam Radku że nie jest to krytyka ani blogu ani tego co robisz, bo uważam że robisz dobrą robotę.
Po pierwsze uwzględniając prowizje z obu transakcji zysk wyszedł zapewne ok. 0 zł.
Po drugie krytyka strategii legging in.
Cała idea opiera się na tym że sądzimy ze rynek pójdzie w którąś stronę.
Grając na tych osądach spróbuję pokazać inne możliwości symulując inne strategie. Żeby nie było że znając przebieg wykresu dobieram sobie jak mi pasuje od razu zastrzegam dwie rzeczy:
– wszystkie dane cenowe są rzeczywiste – tzn. w tych dniach przy takich poziomach WIG20 były to ceny obecne w arkuszu zleceń. Nie są to ceny z kalkulatora teoretycznego.
– symuluję kupno/sprzedaż opcji przy poziomach przy których autor sam pisze że np. „w tym momencie oczekiwałem że rynek spadnie” bądź otwiera pozycje na to wskazujące.
Seria wrześniowa.
Skoro Radku sądziłeś że od 25 lipca rynek pójdzie w dół zamiast wystawiać tego spreada można było zakupić puta 2300 za 40 pkt.
Max. strata taka sama jak przy spreadzie, trochę inaczej rozłożona w przypadku spadków, w przypadku wzrostów właściwie identycznie bo spread miał tylko 95 pkt zyskowności.
Przy drugim spreadzie założenie było że rynek zawróci i pójdzie na 2450.
W momencie wystawiania drugiego spreada można było tego puta sprzedać za 22 pkt. Zysk w kieszeni 22 pkt.
Oraz zakupić calla 2400 za niecałe 12 pkt. (lub 2450 za niecałe 5)
21 sierpnia przy kursie WIG 2452 można by było odkupić te calle za odpowiednio 48 lub 26.
Zysk z uwzględnieniem wcześniejszego puta – 58 lub 43.
Przy maksymalnym ryzyku 40 pkt.
Ponieważ piszesz Radku że liczyłeś tylko na 2450 a potem spadek więc trzeba by na to zagrać – sprzedać calla i kupić puta. Mając już w kieszeni zysk 58 pkt żeby mieć więcej niż z kondora (15,81 pkt) można zakupić opcje za max 40 pkt. Czyli np. 2400 za 36.
Powstał więc syntetyczny put 2400 lewitujący 22 pkt nad linia zera.
Okazuje się że rzeczywiście opcja wygasa bez wartości a cała strategia kończy się zyskiem 22 pkt. O 30% większym niż z kondora.
Przechodząc do serii październikowej.
Wystawiasz 21 sierpnia puta na callach z max stratą 47,8.
Liczysz więc na spadki.
Można kupić put 2350 za 34.
Wystawnie drugiego spreada 16 września było spowodowane założeniem ze teraz rynek pójdzie trochę w górę – należałoby więc sprzedać puta ze stratą 26 pkt. i zakupić calla. Np. 2550 za 14 pkt (aby łącznie max. strata nie przekroczyła tej z kondora).
Poszło w górę na 2550 ale piszesz że kondorowi to zagroziło ale nic nie robiłeś bo oczekiwałeś spadków. Rozumiem wiec że oczekiwałeś ruchu w okolice 2550 a potem spadków.
Tak wiec logiczna jest sprzedaż zakupionego call 2550. Załóżmy że przy WIG20 równym 2535 – żeby nie było ze na samej górce 🙂 Sprzedaż za 26 daje nam zysk 12 pkt. Na razie wynik całościowy jest ciągle -14 pkt. 🙁
No i zakup puta – niech będzie 2500 za 21.
Teraz Radku czekałeś aż do spadku do 2350.
Gdyby sprzedać tego mojego puta w tym momencie byłby 100 pkt zysk.
W praktyce ja bym go mógł sprzedać w okolicach WIG20=2400 (13 października) za ~100 pkt.
Ale najpewniej (bo tak lubię) ograniczyłbym cześć zysków kosztem potencjalnego większego – czyli tego 13 października zakupił calla 2425 za 13,5 pkt.
Powstałby strangle rozpięty między 2425-2500 z dnem na poziomie PLUS 26,5 pkt.
I ciągle zarabiałbym coraz więcej niezależnie od spadku/wzrostu rynku….
Przy dalszych spadkach poniżej 2400 co jakiś czas dokupywałbym kolejnego calla na coraz niższych poziomach, przy wzrostach – dokupywałbym puty na poziomach powyżej 2500 pkt.
No i teraz kwestia gustu kiedy dokupywać calle skoro spada. Dokupując częściej podnosimy dno na wypadek odwrotu rynku, ale zmniejszamy potencjał wzrostu w przypadku dalszych spadków. Dokupując rzadziej mamy większe zyski z dalszych spadków ale w wypadu wzrostów kursu dno będzie niżej.
Już dzień później indeks był 20 pkt niżej – na poziomie 2385
Można było zakupić calla 2400 za 15 pkt.
Powstałby strangle 2400-2425 z dnem na poziomie 36,5.
Dokupując 16 października przy WIG20=2360 call 2350 za 23 pkt otrzymujemy strangla 2350-2400 z dnem na poziomie 63,5 pkt.
Rynek bardziej w dół nie spadł, za to wzrósł do 2400 zamykając się właściwie na poziomie dna strangla i dając zysk rzędu 63 pkt.
Obie serie przyniosły więc sporo większy zysk niż z kondorów (zaczynając od tego że obie przyniosły zysk 🙂 ) co więcej na obu seriach nastąpił moment gdzie można było od razu zamknąć wszystkie pozycje z dużo większym zyskiem bądź przekształcać dalej – uzyskać wykres „lewitujący” – taki na którym nigdy się nie straci a pozostawiający jeszcze możliwość zwiększenia zysków.
w obu przypadkach max. starta nie była większa niż z kondorów. Była tylko inaczej umiejscowiona.
W drugim przypadku kondor dwukrotnie znalazł się w, lub bardzo blisko obszaru straty. Gdyby nie odbicia byłoby krucho.
Podsumowując Radku – masz bardzo dobre wyczucie w którą stronę pójdzie rynek w najbliższych dniach – szczerze Ci tego zazdroszczę. Ale mając takie wyczucie rynku granie kondorami wg. mnie nie jest optymalne.
Ja niestety wyczucie mam gorsze więc stosuję bardziej strategie na „obie strony” co niestety pogarsza wyniki. I niestety czasami też mam straty 🙁
Może byśmy zrobili taki chalenge – Ty byś mi mówił co wg. Ciebie zrobi teraz rynek i jak rozstawiasz swoje spready a ja bym na tych sygnałach zagrał po swojemu i na koniec byśmy zobaczyli co komu wyszło 🙂
Pozdrawiam 🙂
Masz rację, ale zapominasz o kilku rzeczach 🙂
Po pierwsze, wpis ten jest częścią cyklu o iron condorze, więc siłą rzeczy prezentuję tutaj właśnie tę strategię, a nie jakąś inną. Dlatego też wcale nie silę się na pokazanie, najlepszej strategii, którą można byłoby zastosować w tych warunkach, mimo że faktycznie inne mogłyby sprawdzić się lepiej.
Po drugie, jak sam zaznaczyłeś, podejście kierunkowe zakłada, że częściej ma się rację niż jej nie ma. Dobre odczytywanie wierzchołków czasami się udaje, czasami nie. Kupowanie zamiast pojedynczych opcji straddle’a znacząco podnosi koszty strategii i relację zysku do ryzyka.
Kolejna sprawa to fakt, że kupując poszczególne opcje, musisz mieć rację, a przy kondorze masz duże pole bezpieczeństwa. Oznacza to, że nie siedzisz zaklinając rynek i mówiąc mu „rusz się, rusz się” tylko spokojnie czekasz i obserwujesz pozycję, z każdym dniem zarabiając pieniądze zamiast je tracić. Dlatego strategia kupna opcji może być psychologicznie wymagająca, a przez to nie dla każdego.
Sprzedając kondora siedzisz i zaklinasz rynek żeby się nie ruszył 🙂
Strangle, stadle, czy kondor są generalnie strategiami symetrycznymi – niezależnymi od kierunku ruchu kursu – zależy nam żeby albo się nie ruszyło wcale albo ruszyło w którąkolwiek stronę.
Dobre gdy nie wiemy co zrobi rynek, bądź jest nam obojętne itp.
Kupowanie/wystawianie pojedynczych opcji, spreadów, backspreadów itp. to strategie kierunkowe – generalnie zależy nam, aby kurs poszedł w konkretnym kierunku.
Te są dobre gdy spodziewamy się (bądź raczej liczymy) ruchu w którąś stronę.
To co prezentujesz czyli legging in jest wg. mnie strategią kierunkową ponieważ najpierw zakładasz co zrobi rynek, np. że jest na wsparciu i powinien iść w górę i sprzedajesz pod to lewą nogę kondora. Liczysz i zależy Ci aby ruch nastąpił w konkretnym kierunku.
Jak idzie w górę to kiedyś uznajesz że już powinno spadać i wtedy sprzedajesz prawą nogę kondora.
I znowu – w tym momencie liczysz na spadek kursu bądź zatrzymanie wzrostów. Bo dalsze wzrosty prowadzą do obszaru strat.
Uważam że w takim ujęciu finalnie powstaje neutralny kondor ale składacz go ręcznie ze strategi kierunkowych. Kierując się przeczuciami/analizą.
Jeśli twoje analizy będę błędne to finalny kondor będzie miał gorsze parametry niż kupiony od razu w całości i gorsze wyniki.
Jeśli w długim okresie te przewidywania/analizy pozwalają Ci na poprawę finalnego kondora tzn. że przewidujesz dobrze. A w takim przypadku lepsze będą strategie kierunkowe gdyż z marszu zapewniasz im przewagę.
Co do filmiku to statystyki są ciekawe, tylko oparte na sprzedawaniu strangli które dają stosunkowo dużo premii. Sprzedając kondory mocno zjada otrzymaną premię kupno puta i calla. Na wstępie więc max. zysk jest mniejszy (pewnie max. zysk zmniejsza się 3 lub nawet 4 krotnie) , a i obszar zysku się troszkę zmniejsza. To na pewno by sporo zmieniło te statystyki. Nie robili takich testów kondora może? Ciekawy jestem co by im wyszło.
I co ważniejsze oni, jak to amerykanie stawiają na prostotę – czyli sprzedają strategię i czekają do wygaśnięcia.
My się wyzwań nie boimy, i teorię znamy, i wiemy co to przekształcanie strategii więc kupno strangla ostatecznie daje zysk w dużo więcej niż 17%… 🙂 a w pozostałych przypadkach straty wyjdą praktycznie zawsze mniejsze niż maksymalne.
Przy kupowaniu najgorsze jest to że jak już pozycja przynosi zyski to w którymś momencie trzeba je albo zrealizować albo jakoś zabezpieczyć. Zabezpieczenie zysków trochę je zmniejsza. Wiadomo więc że im później się to zrobi tym będą większe. Jak się przeholuje to rynek może się odwrócić i w efekcie zyski będą mniejsze, ale jak się za wcześnie zabezpieczy/zrealizuje to potem można sobie pluć w brodę że można było zarobić dużo więcej :(… To też na pewno stanowi spory problem psychologiczny.
I tak jeszcze w temacie 🙂
http://youtu.be/bRaH7VDgcBs
Najlepsze opcje tygodniowe i wystawiamy raz w tyg z ubezpieczeniem
dax sp500 forex ropa sa tygodniowe
Co rozumiesz przez pojęcie ubezpieczenia? Gamma risk jest moim zdaniem za wysokie.