Od stycznia tego roku na blogu prowadziłem publiczny portfel opcyjny pod nazwą Grubego portfela. Całość zadebiutowała na początku roku, a szczegóły dotyczące jego budowy zamieściłem na specjalnej podstronie. Dzisiaj nadszedł czas na zakończenie notowań portfela oraz podsumowanie doświadczeń, które przez ten czas udało mi się zgromadzić. Mam nadzieję, że te kilka tekstów, które się pojawiły w tym czasie, zostanie wykorzystane dla poszerzenia wiedzy inwestorów w zakresie zarówno stosowanej strategii, jak i praktycznych aspektów jej wykonywania.
Ostateczne wyniki portfela
Po wygaśnięciu wrześniowej serii opcji, będącej ostatnią na której miałem otwarte pozycje, wartość portfela wynosi 83,42% wartości początkowej. Oznacza to stratę w wysokości 16,58% i z takim wynikiem kończymy notowania. W swoim najlepszym okresie, portfel odnotowywał zysk na poziomie 14,63%, a w najgorszym, stratę rzędu 19,36%. Ostatecznie jednak wynik jest negatywny. Poniżej przedstawiam zmiany wartości portfela na przełomie miesięcy:
Skala zmian również jest dość znaczna, od miesięcznego zysku na poziomie 6% (marzec), aż po miesięczną stratę przekraczającą 15% (lipiec). I to właśnie pojawiająca się zmienność była jedną z przyczyn zakończenia notowań Grubego portfela. Ale było ich więcej, o czym w dalszej części wpisu.
Stosowana w portfelu strategia
Moje podejście opierało się na wystawianiu credit spreadów budowanych z opcji na Wig20, aby w ten właśnie sposób czerpać premię opcyjną. To ona była głównym źródłem dochodu, a długie pozycje służyły jedynie zabezpieczeniu shortów, żeby nie generowały wysokiego ryzyka.
Co więcej, nie wystawiałem spreadów po obu stronach rynku (tworząc iron condora), ale starałem się nimi żonglować, wystawiając raz powyżej rynku, raz poniżej, w zależności od oczekiwań, które posiadałem w stosunku do instrumentu bazowego. Dzięki odpowiedniemu wyczuciu rynku, przez pierwszy okres strategia ta przynosiła całkiem zadowalające rezultaty.
Strategia ta generowała jednak określone i całkiem spore koszty transakcyjne. Premia, którą otrzymywałem zazwyczaj z 50-punktowego spreadu wynosiła ok. 5 punktów, co oznaczało maksymalne ryzyko na spread na poziomie 45 pkt. Tyle tylko, że z racji rynkowych realiów transakcyjnych, chcąc zamknąć dopiero co otwarty spread musiałbym ponieść stratę w wysokości ładnych kilku punktów. To oznacza, że już na samym wstępie posiadałem lekką stratę, którą musiałem nadrobić.
Przyczyny porażki Grubego portfela
Przyczyn było kilka i każda z nich po trochu przyczyniła się do uzyskanego wyniku. Dopóki rynek poruszał się bokiem, strategia dawała dobre wyniki. Jednak silny ruch wzrostowy z drugiego kwartału połączony z wakacyjnym ruchem spadkowym sprawiły, że obnażone zostały słabości systemu.
Pierwszą z nich jest niska premia opcyjna uzyskiwana z wystawianego spreadu. Nie mam tu na myśli wartości kwotowej, ale stosunek maksymalnego zysku do ryzyka, który był niekorzystny. Teoretycznie miało temu przeciwdziałać wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia zysku, ale w praktyce bywało z tym różnie. Niska uzyskiwana premia to również brak możliwości „płacenia nią” w sytuacji zagrożenia. W efekcie premia ta, mimo że w stosunku do wartości portfela znaczna, okazywała się niewystarczająca. I kiedy związane z nią ryzyko doszło do głosu, sytuacja przybrała zupełnie inny obrót.
Wysokie koszty transakcyjne to kolejny problem. Strategia docelowo przyjmowała postać iron condora, a więc składała się z aż czterech opcji na każdej serii. Jest to jeden z bardziej rozbudowanych i kosztownych układów. Co więcej, każde rolowanie skrzydła wymagało zamknięcia dwóch opcji i otwarcia dwóch innych, co powodowało dodatkowe koszty. Okazało się niestety, że koszt aktywnego handlowania taką strategią na naszym rynku jest zbyt wysoki. Przekładało się to na wyniki portfela, ale również na moje podejście do dokonywania modyfikacji.
Jak każda strategia, moja również posiadała scenariusz awaryjny. Było nim rolowanie opcji w przód i w dal, a więc konsumowanie premii opcyjnej na zmniejszenie ryzyka. Przy tak niewielkiej premii i tak wysokich kosztach, możliwe było bezpieczne wykonanie jednego rolowania. Czyli kolejna seria musiała już wygasnąć w bezpiecznym obszarze, dzięki czemu pełna wysokość premii trafiała na konto maklerskie. Długi ruch wzrostowy trwający od marca do maja, a następnie długi ruch spadkowy od maja praktycznie do dzisiaj spowodowały jednocześnie konieczność kilkukrotnego ratowania tej samej pozycji. To sprawiło, że słabość systemu została dość mocno obnażona.
Kolejną sprawą jest posiadanie otwartych pozycji na kilku seriach jednocześnie. Celem było otwieranie opcji na ok. 2 miesiące przed rozliczeniem i pozostawianie ich do wygaśnięcia. Tyle tylko, że otwierając pozycję posiadaliśmy już poprzednią serię, mającą 3-4 tygodnie życia przed sobą. W efekcie zamiast jednego kondora, były to niekiedy dwie strategie, na kolejnych seriach. W sytuacji gwałtownego ruchu cenowego, rolując pozycję posiadającą więcej czasu do wygaśnięcia, przenosiłem ją w przód i w dal. Skutkiem tego było podwojenie pozycji na przyszłej serii. Jeśli i tą trzeba było ratować, koszty były podwójne, co przyczyniło się do porażki portfela.
Ostatnia rzecz to psychologia inwestowania i moje wykonywanie założeń strategii. Od początku zakładałem subiektywną ocenę wykresu zamiast podejścia mechanicznego. W efekcie udawało mi się sporo ugrać w korzystnych okolicznościach rynkowych, kiedy instrument bazowy nie zbliżał się zanadto do cen wykonania wystawionych przeze mnie opcji. Problem pojawił się w sytuacji, gdy pojawiało się zagrożenie. Koszty transakcyjne związane z rolowaniem oraz podwójne pozycje sprawiały, że niechętnie decydowałem się na zarządzanie ryzykiem. Skutkiem takiego właśnie podejścia było rolowanie wtedy, kiedy ewentualność strat już zaglądała w oczy. Zdecydowanie podnosiło to koszty sprawiając, że zamknięcie posiadanej pozycji było już bardzo drogie.
Zabrakło mi tutaj również jeszcze jednego aspektu związanego z zarządzaniem ryzykiem, a mianowicie limitu rolowań. Jak wspomniałem wyżej, zaledwie raz mogłem bezkarnie zrolować posiadaną pozycję. Kolejny ruch był już kosztowny. Strategia powinna więc posiadać jakiś zawór bezpieczeństwa. Byłoby to przyjęcie granicy jednego rolowania, po którym pozycja, w razie zagrożenia, byłaby likwidowana dla uniknięcia dalszych strat.
Jak oceniam Gruby portfel i co dalej
Prowadzenie tego portfela było dla mnie interesującym doświadczeniem. Dowiedziałem się sporo o mechanice strategii, którą przyjąłem za podstawę działań i jednocześnie uświadomiłem sobie, że strukturalne niedociągnięcia naszego rynku opcji praktycznie wykluczają stosowanie tej strategii w długim terminie, ze względu na ponoszone koszty. Również jest to dla mnie źródło wielu cennych lekcji na przyszłość.
W chwili obecnej stosuję drugą, lżejszą strategię. Zakłada ona wykorzystanie o połowę mniejszej ilości opcji, co przekłada się na łatwiejsze operowanie transakcjami, niższe ich koszty oraz sprawniejsze działanie w sytuacjach zagrożenia. Kolejnym wnioskiem, który wyciągnąłem z poprzedniej lekcji jest unikanie posiadania otwartych pozycjach na dwóch seriach. Zamykam serię posiadającą ok. 2 tygodnie do wygaśnięcia i otwieram kolejną, z dodatkową premią. Trzecią rzeczą jest zarządzanie ryzykiem. Mam ustalony sztywny limit, do którego pozycja może dojść. Jeśli go przekroczy, wchodzę do akcji i stosuję działania obronne.
Podsumowanie
Gruby portfel zakończył się stratą. Jak pisałem na wstępie, grałem grubo i faktycznie wiążące się z tym podejściem ryzyko się zmaterializowało. Nie czuję się jednak przegranym, gdyż wyciągnąłem wartościowe wnioski, które już teraz wdrażam do mojej kolejnej strategii. Ponadto nie wyzerowałem portfela. Nie jest więc wykluczone, że za kilka miesięcy, po wprowadzeniu niezbędnych modyfikacji, znów znalazłby się on po stronie wzrostowej.
Dziękuję wszystkim, którzy udzielali się w komentarzach pod tekstami dotyczącymi portfela, jak również osobom, które do mnie w tej sprawie mailowały. Wiem, że wielokrotnie ostrzegaliście mnie przez różnymi aspektami stosowanej strategii. Być może wprowadzenie części korekt dałoby wynik lepszy niż ten, którym się ostatecznie projekt zakończył. Dzięki! Być może niebawem pojawi się kolejny publiczny portfel.
Michcios says
Na pewno szkoda, że to koniec, bo takie portfele pozwalają się dużo nauczyć.
Niestety w trakcie prowadzenia portfela dało się zauważyć pewne błędy. Największym było rolowanie pozycji, kiedy pozycja była już na maksymalnej stracie. Czyli spowodowało to powiększeniem straty. Lepiej było poczekać i ewentualnie rolować, gdyby pozycja zeszła poniżej maksymalnej straty.
Poza tym projekt był ciekawy. Niecierpliwie czekam na następną odsłonę.
Radosław Chodkowski says
Ten błąd wynikał z faktu, że nie miałem dostępu do realnych cen z arkusza i opierałem się na opóźnionych, a rynek szybko się ruszał. Teraz przeniosłem się na aplikacje mobilne, więc pod tym względem jest lepiej 🙂
Adam says
Zdecydowanie czekam na kolejny publiczny portfel opcji. Bardzo ciekawy projekt niezależnie od wyników i duża porcja wiedzy.
Krzysiek says
Ja tylko pragnę dołączyć do przedmówców ….to była niezwykle cenna lekcja grubego portfela i przede wszystkim sporo konkretnej wiedzy,chyba nie ma takiego blogu ani niczego podobnego opisującego rynek opcji.Także i ja z niecierpliwością czekam na kolejny publiczny portfel 🙂
Bazzyl says
Witam,
główny wniosek jaki mi się nasuwa po zakończeniu prowadzenia „Grubego portfela” jest smutny ale prawdziwy – nie ma większego sensu stosowania na naszym rynku rozbudowanych strategii opcyjnych na seriach wygasających później niż w bieżącym miesiącu. Koszty transakcyjne a przede wszystkim spreadów powodują, że już na starcie jest się mocno „w plecy” i strategia musiała by być naprawdę świetna, żeby generować regularne zyski. Kolejna kwestia to brak animatorów na dalszych seriach opcji co w sytuacji kryzysowej (wysokiej zmienności przy wystawianiu opcji) stawia inwestora w bardzo nieciekawej sytuacji. Jest to ryzyko ogromne a w dodatku nieprzewidywalne, co w kontekście budowania spójnych strategii inwestycyjnych każdą taką strategię może „wysadzić w powietrze”.
Kolejna refleksję jaką mam z prowadzenia Grubego portfela to konieczność posiadania wielu stretegii na różne typy rynku. Jak wspominałeś na początku prowadzenia portfela wyniki były całkiem zadowalające. Osiągał on regularne zyski podczas, gdy rynek znajdował się w trendzie bocznym o niskiej zmienności. Podczas gdy na rynku zaczął się wyraźniejszy średnioterminowy trend spadkowy a zmienność wzrosła strategia przestała działać. Wniosek z tego jest taki – trzeba mieć kilka strategii na różne typy rynku – z jedną za daleko się nie zajedzie.
I jeszcze ostatnia kwestia o której już chyba kilka razy pisałem – uważam, że opcje ciągle najlepiej mogą się sprawdzić jako dodatek do kontraktów – tzn. ich zabezpieczenie. I to tylko na ostatniej serii. Sam testuję takie strategie i zamierzam je rozwijać.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości w opisywaniu opcji – w naszej blogosferze to najlepszy blog o tej tematyce!