Dzisiaj niestety przychodzi mi opublikować bardzo przykrą historię, ale sądzę, że jest ona konieczna dla ostrzeżenia inwestorów indywidualnych przed pewnymi sytuacjami, w których mogą narazić swoje rachunki maklerskie na gigantyczne straty. Sądzę, że może się z tego rozpętać mała afera na rynku opcji GPW, ale mam też nadzieję, że wyjdzie nam ona na dobre. Zwłaszcza czytelnikowi bloga, który na chwilę obecną znajduje się w bardzo niekorzystnej sytuacji.
[aktualizacje tekstu znajdują się na końcu wpisu]
W tekście tym opiszę całą sytuację oraz poruszę kwestie, które będę dalej wyjaśniał. Na razie ciężko jest stwierdzić, na ile jest to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, a na ile niedopatrzenie ze strony organizatora obrotu lub domu maklerskiego, więc nie będzie żadnych oskarżeń. Niemniej już teraz wiadomo, że gdzieś za kulisami kilka korporacyjnych głów zastanawia się, jak wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji.
Afera na rynku opcji – przebieg zdarzeń
Napisał do mnie czytelnik bloga, który opisał swoją przygodę z minionego poniedziałku, 6 lipca. I muszę powiedzieć, że czytałem jego maila bardzo wiele razy, gdyż trudno jest wyobrazić sobie, jak mogła mieć miejsce taka sytuacja.
Inwestor posiadał na rachunku maklerskim kwotę ok. 400 zł. Niedużą, ale pozwalającą na dokonywanie transakcji. Postanowił kupić 10 sztuk wrześniowych opcji call z ceną wykonania 2750 pkt. Opcje te posiadają oznaczenie OW20I152750. W chwili transakcji Wig20 znajdował się zdecydowanie poniżej tego poziomu, w okolicach 2260 pkt. Nic więc dziwnego, że kurs odniesienia dla tej opcji był bardzo niski i wynosił 0,61 pkt, czyli 6,10 zł.
Celem inwestora było kupno 10 sztuk tychże opcji call w cenach zbliżonych do piątkowego zamknięcia. Był on przekonany, że z drugiej strony rynku będzie animator, który weźmie drugą stronę transakcji i wystawi te 10 opcji. Może nie po cenie 1,10 pkt (będącej ceną zamknięcia poprzedniej sesji), ale zbliżonej. Inwestor zakładał, że cała operacja, wliczając spread nie będzie kosztowała więcej niż 200 zł, czyli średnio 2 pkt za jedną opcję.
Na początku sesji złożył więc zlecenie kupna 10 opcji call PKC. PKC, czyli Po Każdej Cenie, zakładając jednak, że cena nie przekroczy rozsądnych granic. Chwila minęła i o godz. 8:57 zlecenie się zrealizowało. Jakież było jednak zdziwienie mojego czytelnika, gdy okazało się, że jedną opcję kupił za 99 pkt, a dziewięć kolejnych po cenie 230,55 pkt. W rezultacie więc, posiadając na rachunku maklerskim gotówkę o wartości ok. 400 zł, inwestor kupił opcje call za cenę 21 739,50 zł. Przypomnijmy, że na poprzedniej sesji kurs zamknął się na poziomie 1,10 pkt, więc zakup 10 opcji powinien kosztować ok. 111 zł. Nie trzeba chyba mówić, że kurs niemal natychmiast wrócił do poprzednich poziomów i opcja zakończyła poniedziałkową sesję na poziomie 1,05 pkt.
Potwierdzeniem tego faktu jest przebieg notowań tej serii opcji. Widzimy wyraźnie, że faktycznie transakcje dokonywane były po takich horrendalnie wysokich cenach (za stooq.pl):
Co więcej, w chwili obecnej nie ma on możliwości sprzedaży posiadanych opcji, a na jego rachunku maklerskim figuruje zobowiązanie finansowe w stosunku do domu maklerskiego na kwotę przekraczającą 21 tys. zł. Okazuje się więc, że o ile w przypadku kupna opcji ciągle działa zasada, że nie można stracić więcej niż się za te opcje zapłaciło, to można zapłacić za nie przeszło 200-krotnie więcej niż wynosi ostatnia wycena rynkowa.
Jak to możliwe, że doszło do takiej sytuacji?
Pytań, które sobie zadajemy jest kilka. Co więcej, mamy już wstępne stanowiska Giełdy Papierów Wartościowych oraz domu maklerskiego (na razie nie zdradzam którego) odnośnie zaistniałej sytuacji. I wynika z nich, że wszystko przebiegło prawidłowo, zgodnie z obowiązującymi regulacjami.
Prawdopodobnie o tak wczesnej godzinie nie było jeszcze w arkuszu animatora obrotu opcjami. W rezultacie nie były kwotowane oferty sprzedaży w odległości bliskiej cenie odniesienia. Trudno natomiast stwierdzić, co się stało po tym, jak zrealizowana została transakcja po 99 pkt. Czy zlecenie poszybowało w kosmos i czekało w okolicach 230 zł? Czy też były tam jakieś żelazne zlecenia pilnujące maksymalnych odniesień kursu? Generalnie trudno ustalić, czy drugą stronę transakcji wziął jakiś szybki inwestor, dostrzegając możliwość zastosowania arbitrażu, czy też animator obrotu.
Przede wszystkim razi cena transakcji. Jak to możliwe, że odbiegła aż tak bardzo od kursu odniesienia z dnia poprzedniego? Giełda uzasadnia swoje stanowisko treścią par. 99 Szczegółowych Zasad Obrotu Giełdowego w Systemie UTP. Wynika z niego, iż w tej sytuacji zadziałały statyczne ograniczenia wahań kursów. W przypadku opcji indeksowych nie są one ustalane w sposób procentowy, ale kwotowo i to nie w odniesieniu do samych opcji, ale w odniesieniu do instrumentu bazowego, którym jest Wig20. Czytamy więc, że:
W danym miesiącu kurs otwarcia, kurs transakcyjny i kurs zamknięcia może być wyższy (górne ograniczenie) lub niższy (dolne ograniczenie) od kursu odniesienia najwyżej o wartość równą 10% średniej z ostatnich 20 wartości zamknięcia indeksu bazowego określonych przed pierwszym dniem tego miesiąca. Dla pierwszych serii opcji w danej klasie (klasie w rozumieniu odpowiednich warunków obrotu) wartość ta wynosi 10% średniej z ostatnich 20 wartości zamknięcia indeksu bazowego określonych przed pierwszym dniem obrotu danymi seriami opcji. Wartość, o której mowa w zdaniach poprzednich, zaokrąglana jest matematycznie do pełnych dziesiątek punktów indeksowych.
Czyli o ograniczeniach kursowych dla opcji decyduje rozpiętość notowań indeksu Wig20 w przeciągu ostatniego miesiąca. Jako że rynek przesunął się bardzo znacząco, rozpiętość ta była duża, co zwiększyło wartość referencyjną dla opcji. Jak podała w swoim stanowisku GPW, w lipcu wartość wahań cen opcji to 230 punktów. Kurs odniesienia dla tej serii opcji wynosił 0,61 pkt, ceny w poniedziałek mogły się więc wahać w przedziale od 0,01 (bo poniżej zera o 230 punktów cena nie zejdzie) aż do 230,60 pkt. W rezultacie inwestor kupił opcje po maksymalnej cenie, po jakiej mógł to zrobić zgodnie z regulacjami GPW.
Co na to dom maklerski?
Więcej pytań pojawia się w przypadku domu maklerskiego i obowiązujących w nim regulacji. Zgodnie z zacytowanym przez DM regulaminem wykonywania zleceń, w przypadku jeśli wartość transakcji przekracza środki zgromadzone na rachunki, biuro maklerskie obciąża brakującą kwotą rachunek klienta. A więc mówiąc w skrócie, jeśli kupił za więcej niż ma na koncie, niech resztę dokłada z własnej kieszeni. Późniejszy brak możliwości sprzedaży posiadanych opcji miał być wyjaśniany w innym trybie.
Mamy więc sytuację, w której DM dopuścił zlecenie PKC na te 10 opcji. Nie wiem, jak dokładnie działa analizowanie przez DM potencjalnej wielkości zlecenia PKC i zabezpieczanie odpowiedniej sumy na rachunku inwestora. Czy algorytm „zerka” na rynek i na tej podstawie szacuje potencjalną cenę realizacji, czy też dopuszcza kupno papierów po dowolnej cenie. Kolejna kwestia to fakt, że nie wiemy, czy wartość zlecenia jest badana już w trakcie jego realizacji. Jako pierwsza została kupiona opcja za 990 zł, czyli cenę ponad dwukrotnie przewyższającą środki na rachunku inwestora. Czy w tym miejscu nie było mechanizmu, aby powstrzymać kupno pozostałych 9 opcji? Tu odpowiedź dałoby szczegółowe wniknięcie w regulacje giełdy i biura maklerskiego oraz sposób działania systemów do zawierania transakcji.
Dlaczego nazywam tę sytuację aferą?
Nie twierdzę, że któraś ze stron odpowiedzialna za udział w obrocie rynkowym popełniła błąd. Być może był to niefortunny zbieg okoliczności, który doprowadził do podobnej sytuacji. Ale z drugiej strony jest jeszcze szereg innych widełek regulujących notowania opcji, które być może w tym czasie miały prawo zadziałać.
Moim zdaniem dlatego jest to afera na rynku opcji, że taka sytuacja mogła w ogóle mieć miejsce. Że człowiek posiadający 400 zł na rachunku mógł kupić opcje za cenę 55-krotnie przekraczającą wartość zgromadzonych tam środków. A co gdyby chciał kupić nie 10, a 30 opcji? Być może miałby zobowiązanie w stosunku do swojego domu maklerskiego na kwotę 60 tysięcy zł.
Sprawę z pewnością trzeb wyjaśnić, a być może również powinny ulec zmianie obowiązujące w tym zakresie regulacje. Giełda, czyniąc wysiłki zmierzające do promocji rynku opcji, nie może pozwalać sobie na podobne sytuacje. Okazuje się bowiem, że w niektórych przypadkach bezpieczniejsze bywa wystawianie gołych opcji, gdyż wtedy margin call następuje wcześniej i papiery są sprzedawane, a strata nie wyniesie wielokrotności rachunku. A zwykłe kupno opcji, zaplanowane na kwotę 100-150 zł, może spowodować niemal ruinę inwestora.
Podsumowanie
Ten przypadek pokazuje, jakie mogą być skutki braku płynności na rynku opcji. Uważajcie ze składaniem zleceń PKC, zwłaszcza w godzinach porannych, kiedy jeszcze nie ma animatorów na rynku. Lepiej dmuchać na zimne, gdyż potencjalne ryzyko jest bardzo wysokie.
Sprawa będzie oczywiście dalej wyjaśniana, zarówno przez feralnego inwestora, jak i przeze mnie. Postaram się uzyskać do niej komentarz zarówno ze strony GPW, jak i biura maklerskiego. Nie po to, żeby robić dym, ale żeby pokazać wagę problemu i pomóc człowiekowi, który inwestując niewielkie kwoty, poniósł gigantyczne straty.
Aktualizacja 09.07.2015r. g. 17.30:
Oficjalny komunikat GPW w tej sprawie na chwilę obecną brzmi:
GPW jest w kontakcie z domem maklerskim, który pośredniczył w złożeniu zlecenia klienta opisanego w Pańskim artykule, w celu wyjaśnienia wszystkich aspektów sprawy. Z naszych obecnych ustaleń wynika, że wszystkie zasady obrotu zawarte w Regulaminie Giełdy oraz Szczegółowych Zasadach Obrotu Giełdowego zostały zachowane.
Natomiast dom maklerski, możemy już powiedzieć, iż inwestor ten posiadał rachunek w Biurze Maklerskim Alior Banku, podtrzymuje swoje stanowisko co do obowiązku zapłaty przez klienta kwoty debetu figurującej na jego rachunku maklerskim. Niestety nie otrzymałem do chwili obecnej odpowiedzi na maila skierowanego do BM Alior Banku odnośnie komentarza do tej sytuacji. Pozostaje założyć, iż skoro DM obstaje przy swoim stanowisku co do pokrycia ujemnego salda, jest przekonany, iż wszystko przebiegło prawidłowo.
Niezależnie od powyższego, ta nietypowa jak by nie było sytuacja, wydaje się być obsługiwana przez konsultantów telefonicznych, pytających tylko „przez ramię” maklerów, co przekazać klientowi. Takie wrażenie odniósł czytelnik, próbując czwarty już dzień porozumieć się z biurem maklerskim odnośnie znalezienia optymalnego rozwiązania.
Sprawa zapewne będzie miała ciąg dalszy, o czym będę Was informował.
dlatego juz dawno tu pisalem zeby dac sobie spokoj z opcjami na naszej banana stock,ile ja to razy dzwonilem do gpw w sprawie animatora az doszlo do tego ze oni juz czekali na moj telefon codziennie,oczywiscie moje zazalenia na animatora trafialy jak groch o sciane ,wogole to sie ich pytalem kto mogl dopuscic taki regulamin obrotu ze na poczatku sesji niema animatora gdzie to najwazniejszy punkt handlu,ja gram na opcjach przeszlo 8 lat i raz przezylem wyciskanie golych putoow i braku animatora to wiele mnie nauczylo ale spoto kosztowalo bo przeszlo 35tysale to byly poczatki niestety po tamtym wodospadzie niektore biura zablokowaly mozliosc wystawiania wogole tylko kupno, powtarzalem to wielokrotnie panom z gpw ze opcje mies to dobry produkt i warto to rozwijac ale oni sami strzelaja sobie w stope i cos tam mowia o zagranicznym animatorze ale to juz mowili rok temu
O ile mowa tylko o niedogodnych warunkach transakcyjnych, można narzekać. Ale w tym przypadku coś ewidentnie poszło nie tak i nie zagrało jak powinno. I teraz trzeba się skupić na wyjaśnieniu całej sytuacji.
Rzeczywiscie sytuacja niewesola, ale ja juz dawno sie przekonalem, ze zlecenia mozna skladac tylko wtedy, kiedy jest animator. A w ogole trzeba sie powstrzymac od zlecen PKC.
MIchcios,
Ciężko określić kiedy jest animator a kiedy go nie ma – nie wiem czy jest ktos z indywidualnych kto to wie?
Tak ciężko wycenić opcje i wrzucić własne zlecenie z limitem?
Sam wiesz, że z limitami bywa różnie i 80% opcji nie wchodzi po cenie opcji wyliczonej z limitem. Kto na tym by zarobił skoro to taka prosta sprawa?
Ja to rozumiem ale spójrz na to trochę z innej perspektywy – indywidualny inwestor nie zrobi ci oferty po całej długości strików chociażby ze względu na wymogi depozytowe jakie to pociąga. Ale jak gdzieś się tam pojawi jakieś zlecenie z limitem to chociaż jest szansa, że ktoś wrzuci ci zlecenie lepsze od animatora, ewentualnie zacznie się zawężanie ofert. Daj szanse być zauważonym ze swoim zleceniem przez jakiś czas. W ostateczności ratuj się animatorem.
Od biedy zawsze możesz wrzucić na jakieś forum (chociażby to), że szukasz drugiej strony do jakiejś transakcji.
To akurat jest najprostsze:
1. otwieramy NOLa
2. tworzymy nową zakładkę, na której będą notowania wszystkich opcji put lub call z tego samego terminu wygasania czyli sami odtwarzamy option chain
3. jeżeli dla zakładki z następującymi nagłówkami kolumn (piszę z głowy, czyli z niczego):
ilość zleceń kupno| ilość instr kupno| limit kupno| limit sprzedaż| ilość instr sprzedaż| ilość zleceń sprzedaż
każdym wierszu mamy:
1| 5 lub 10| oferta kupna| oferta sprzed| 5 lub 10| 1
to znaczy, że jest podmiot(y), wystawiający oferty dla każdego strika/ większości strików, jeśli oprócz tego te oferty zmieniają się to mamy do czynienia z instytucją, żaden indywidualny inwestor nie „obskoczy” wszystkich strików w mgnieniu oka, poza tym po co miałby to robić
4. jeżeli zlecenia są na pojedyncze opcje, ilości w zleceniach nie są okrągłe (5, 10, 20), a cała tabela wygląda tak jakby ktoś 3/4 zawartości wytarł gumką to znaczy, że zostałeś sam ze zleceniami, które mają termin ważności do odwołania, a animator zrobił sobie wolne.
Po pierwsze jakim cudem system przyjął zlecenie PKC na rynek opcyjny, to zakazany typ zlecenia na tym rynku.
Po drugie jak można składać zlecenie PKC na tym rynku, to sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, ale jak widać common sense is not common.
Po trzecie podobno mamy 5 konkurujących ze sobą animatorów, ale od 29 czerwca animatorzy są na wakacjach i chyba konkurują w skokach do wody, czyżby market maker splash? Po trzecie i pół jak mówili kiedyś na szkoleniach giełdowych podobno Unicredit zapewniał głębokość rynku czyli dawał zlecenia po obu stronach z szerszym spreadem na 80 sztuk za tymi wystawionymi na 5 i 10 sztuk, gdzie ta głębokość chyba we wspomnianym basenie?
Po czwarte na rynku warrantów nie można złożyć zlecenia gdy animator jest nieobecny, te zlecenia na rynku opcji, które były w arkuszu przez ostatni tydzień, nie pochodziły od animatora/ów, ale od łowców okazji kupię za 1 sprzedam po 99. O dziwo na warrantach po 10 tys. sztuk po obu stronach nawet wtedy, gdy na OW20 pustki.
Współczuję inwestorowi, ale myślałem że tą zapowiedzianą aferą będzie nieobecność animatora, bo w ostatnim tygodniu udała się na GPW dość trudna rzecz: kiepski rynek silnie uzależniony, a w zasadzie w całości tworzony przez animatora (w końcu market maker no nie) zamieniono w beznadziejny rynek, z którego należy się ewakuować albo nie wchodzić za żadne skarby. Cytując klasyka shame on you GPW!!!
P.S. Od września 2014 r. nie zawarłem żadnej transakcji na OW20, co znacząco poprawiło moje wyniki.
Animator, jeśli dobrze pamiętam warunki animacji, nie musi być obecny przez całą sesję, a zaledwie przez jej 80% czasu. A praktyka pokazuje, że poranki są tutaj bardzo mizernie animowane. Ciekaw jestem, jak wyglądała sytuacja po stronie biura maklerskiego.
Jeżeli tak jest, że animator musi być obecny przez 80% czasu trwania sesji, to chyba animator źle zrozumiał warunki animowania i postanowił ograniczyć się do 20%. Sprawdzałem kilka razy w trakcie sesji sytuacja była bez zmian, czasami lepiej było na opcjach kwartalnych, ale to chyba nie jest niespodzianką. Jeśli chodzi o poranki, to zawsze i wszędzie nawet w USA animator potrafi czekać aż rynek się zdecyduje co chce zrobić.
Potwierdzam powyzszy komentarz. Ostatnio znaczaco wzrosla zmiennosc, wiec chcialem wystawic troche opcji. Niestety arkusz zlecen swieci pustkami.
Dzwonilem nawet w tej sprawie na gpw, i zapewniono mnie ze w tym tygodniu beda zlecenia animatora. Byly przez chwile w poniedzialek, ale od tego czasu na serii sierpniowej jest 100% calkowitego animowania.
Najgorsze jest jednak to, ze gdy jest duzy ruch, to animator sie nie pojawia i nie mozna zawrzec przeciwstawnej pozycji, bo plynnosc jest tragiczna.
Szybka kalkulacja:
8h obrotu, 20% to 1/5 z 8h czyli przez 1,6h nie ma obowiązku kwotowania. Trochę czasu na obiad w godzinach pracy + trochę wolnego na ustawienie powierzchni zmienności. Raczej wymóg kwotowania przez 100% czasu wszystkich opcji w sporo gorszych warunkach cenowych w celu zapewnienia głębokości rynku jest potrzebne.
KB,
Nigdzie nie ma takiej informacji ze PKC to zakazane zlecenie na derywaty/opcje. Na niskiej płynności gwarantuje pewność zakupu/sprzedaży, ale skutki sa powalające i tutaj jest common sense tego zagrania.
A rzeczywiście animacja rynku pojechała na wakacje i w tej kwestii trzeba będzie jeszcze zapytać GPW co z tym obiecanym animatorem- animatorami???
Na rynku certyfikatów to samo. Awarie notowań certyfikatów ING to chleb powszedni. Zwłaszcza gdy pojawiają się większe ruchy.
Jak znika animator to przy zleceniu PKC dzieją się cuda niewidy. Sprawdź świece na RCFS4ESX na stooq.pl od początku notowań.
Ciekawe że nie da się ustawić stop lossa chociaż obsługa zarzeka się że się da (emakler).
Jak w takiej sytuacji wygląda kwestia dopłaty brakujących środków? Czy biuro maklerskie może zmusić klienta do zapłaty brakującej kwoty? Czy w razie braku dopłaty środków, BM będzie szło drogą sądową? Ja zawsze myślałem, że na rachunku maklerskim, nie ma możliwości zrobienia debetu. Np. gdy próbuje się kupić akcje, to jeśli wpiszemy zbyt dużą ich liczbę, to pojawia się komunikat, że nie ma tyle środków. Podobnie gdy mamy instrumenty pochodne o potencjalnie nieograniczonej stracie (kontrakty, wystawione opcje), to gdy na naszym rachunku zaczyna brakować środków, to BM może zamknąć naszą pozycję, żebyśmy nie wygenerowali straty, na pokrycie której nie mamy pieniędzy. Czy BM może samoczynnie przyznać coś w rodzaju kredytu/debetu?
Dokładnie na te pytania będę chciał uzyskać odpowiedź od domu maklerskiego, w którym czytelnik ma rachunek. Jak to możliwe, że doszło do złożenia tego zlecenia. Jak są kalkulowane wymogi kapitałowe przy każdym zleceniu PKC. Czy jakoś badana jest głębokość rynku, czy też nie.
Wysłałem już odpowiedniego maila do domu maklerskiego i zobaczę, jakie zajmą stanowisko. Zarówno co do postawionej kwestii, jak i co do rozliczenia z klientem.
Bo teoretycznie to do wyobrażenia jest nie tylko wystąpienie na drogę sądową, ale również dochodzenie odsetek od tej należności.
Ciekaw więc jestem, jak to się dalej potoczy. Będę trzymał rękę na pulsie.
Filip,
Sprawa wygląda wstępnie tak:
Było na rachunku 400 zł, co pozwoliło obejść wstępna barierą złożenia zlecenia, ponieważ kurs zamkniecia z piątku oscylował ok 1 punkta za kupno Call-a 1×10 opcji x10 mnożnik daje nam 100 zł plus opłaty- spokojnie by starczyło.
Przez zawarcie umowy z BM podpisujesz się pod stwierdzeniami:
-keśli nie masz kasy nic nie kupisz- „Zawieszenie rozrachunku transakcji – niewykonanie czynności rozrachunku transakcji, z powodu braku pokrycia transakcji w instrumentach finansowych na koncie depozytowym, rachunku zbiorczym lub rachunku papierów wartościowych lub braku pokrycia transakcji w środkach pieniężnych na rachunku strony transakcji lub strony rozliczenia transakcji;”
Ale jak jakimś cudem to zrobisz to:
„jeżeli wartość transakcji przewyższa wartość środków stanowiących pokrycie zlecenia, BM obciąża brakującą kwotą rachunek klienta.”
Czy biuro maklerskie może zmusić klienta do zapłaty brakującej kwoty? To obowiązek wynikający z umowy podpisane z BM.. choć powyższe 2 zapisy się wykluczają
Czy w razie braku dopłaty środków, BM będzie szło drogą sądową? Tego nie wiem, zobaczymy co zaproponują
Zrobienie debetu też nie wydawało mi się mozliwe az do tej pory.. Zlecenie weszło bo niby środki były na pokrycie w końcu teoretycznie powinno wystarczyć 100 zł plus prowizja.
Czy BM może samoczynnie przyznać coś w rodzaju kredytu/debetu? Biuro ma cos takiego jak OTP odroczony Temin zaplaty, niemniej musisz to zgłosic przy zakupie- ale derywatów tak nie kupisz, dotyczy to raczej akcji
System nie powinien pozwolić na złożenie takiego zlecenia. Mechanizm wyznaczania depozytu pobiera depozyt zabezpieczający (do którego dolicza się premię płatną za zlecenia kupna opcji) od najgorszego możliwego wariantu realizacji transakcji (czyli, że część zleceń się zrealizuje, a część nie – tak żeby wyszedł najgorszy możliwy wariant). Jeśli kwota wychodzi wyższa niż wolne środki na rachunku, zlecenie powinno być odrzucone.
Tak działają biura z systemami Meastro (BOŚ, BZWBK, CDM Pekao) i Sidoma
I dokładnie na taką reakcję systemu liczymy, kiedy składamy zlecenie PKC. Że jednak są jakieś rozsądne granice tej „każdej ceny”.
To co opisujesz funkcjonuje dla krótkiej pozycji. W przypadku kupna opcji ,,depozyt” jest zerowy.
Smutna historia. Czy „poszkodowany” ma maturę? Bo jak tak to ciężka sprawa – trudno będzie udowodnić, że „poszkodowany” nie rozumiał pojęcia „Zlecenie PO KAŻDEJ CENIE”. W sumie „poszkodowany” powinien podziękować GPW, że w ogóle były jakieś ograniczenia bo mogło być jeszcze gorzej…
Droga lekcja nauki korzystania ze zleceń z limitem i korzystania z kalkulatorów wartości opcji, żeby nie dawać za nie za dużo…
Można jeszcze na to spojrzeć z innej strony: załóżmy, że ktoś ma wystawione opcje
i nie ma już na depozyt (powiedzmy, że mieliśmy spory skok ceny/skok zmienności na ogonie prawdopodobieństwa)? To chyba lepiej zrealizować PKC zlecenie zamykające (PKC) nawet pomimo faktu zejścia poniżej wartość zgromadzonych środków na rachunku. I taka klauzula gdzieś tak chyba jest jak się podpisuje aneks do derywatów.
Kwestia płynności jest mocno dyskusyjna – ale w mojej opinii GPW powinno jako podmiot dominujący wymusić od animatorów nie tylko zapewnienie płynności (te aktualne 80% czasu można przeżyć) ale także jednoczesne zapewnienie odpowiedniej głębokości przez 100% czasu. Dodatkowo IMO opcje o najbliższym terminie zapadalności powinny mieć zapewnioną płynność animatorów bo to jest najbardziej niebezpieczny obszar.
Bardzo przykra historia, gdyby rynek był bardziej płynny pewnie nigdy by do niej nie doszło. Ja podobnie jak któryś z wyżej komentujących chciałem w tym tygodniu kupić opcje call na sierpień i arkusz świeci pustkami. Sprawdzam prawie codziennie i dalej to samo. W chwili jak piszę ten tekst na OW20H152400 jest spread od 0,5 do 99. Tragedia… Mnie ta sytuacja bardzo zniechęca do opcji. Człowiek tworzy sobie strategie, obmyśla scenariusze, wycenia sam opcje a tu animatorzy na wakacjach i g… możesz zrobić.
Nie zaglądałem tu o 11 ale teraz patrzę i spoglądam na tabelę. Po obu stronach jest animator. Gdzie jest twoje zlecenie? To ci może zakwotuję lepiej.
Czy wiadomo kto był (lub raczej powinien wtedy być) animatorem?
Animator podczas sesji jest, ale nie ma wyznaczonych jakichś dyżurów.
Historia już na parkiecie.
http://www.parkiet.com/artykul/7,1433107-Zainwestowal-400-zl–stracil-ponad-21-tysiecy.html
Sprawa nagłośniona, więc może doczeka się happy endu. Good job!
A moze by zrobic jakas zrzutke dla poszkodowanego ? bo to napewno boli, a po co ma sie zniechecac do rynkow 😉
Dzisiaj 29.07.2015 r poszło w drugą stronę tzn kurs otwarcia na OW20T152300 był 3 zł a wartość opcji ponad 100 zł. Przynajmniej kupujący nie narzekał, że kupił mimo braku środków, ale co ma powiedzieć sprzedający. Sprzedał poniżej 3% wartości. Widać jak trzeba uważać z opcjami. Już po raz drugi zaobserwowałem taką sytuację. Czasem jak animator nie zadziała na czas odzywają się duchy przeszłości. A może ten co kupił za 3 zł podzieli się zyskiem z poszkodowanym z początku bloga?
Niestety praktyka nas uczy, że takie rzeczy się zdarzają. Ale ważne, żeby ewentualne błędy nie przekraczały pewnych rozsądnych granic.
Ewidentny błąd biura maklerskiego. Alior Bank stwarza zagrożenie dla obrotu derywatami pozwalając klientowi na dokonywanie zakupów kilkadziesiąt razy większych niż posiada środków na koncie.
Tez mialem podobną strategie tylko na innym striku chialem tez poprzez PKC ale jej nie wykonalem.Jestem nowy i od jakiegos czasu interesuje się rynkiem akcji i opcji to dobitnie pokazuje ze trzeba miec duze doswiadczenie poprzedzone graniem na rynku akcji zanim się wejdzie w temat opcji.Nie wiem czy i w tym przypadku tez tak bylo ale mimo wszystko nie powinno wejsc takie zlecenie,jak mozna dokonac transakcji skoro nie ma się na nia odpowiednich srodkow,jak dom maklerski mogl to zreazlizowac. Myslalem ze na gieldzie nie mozna się zadluzyc i nie mozna zreazlizowac transakcji skoro nie ma się na nia wystarczajacych srodkow.Kiedys gralem tylko na forexsie ale i tam mozna miec ustawioną duza dźwignie a i tak trzeba na rachunku miec srodki na depozyt zabezpieczajacy i na strate.Jesli nie ma tych srodkow system odrzuca takie zlecenie.a gdy ktos ma takie srodki i dokona transakcji jednak po chwili okaze się ze na koncie jest 0 transakcja jest zamykana automatycznie nie ma nic takiego jak zadluzanie się na czyjś koszt…..ewidentny błąd domu maklerskiego.
Piątkowa aktualizacja z Parkietu:
http://www.parkiet.com/artykul/1433133-GPW–Niefortunna-transakcja-na-opcjach.html
Przekierował mnie tutaj wpis na blogu bossy – nie wiedziałem że w Polsce ktoś tym gra :-).Ten rynek kompletnie nie istnieje,jednak to co się stało jest niepoważne – ewidentny błąd informatyczny.
Tyle że to się może zdarzyć wszędzie .Kiedyś wystawiłem zlecenie sprzedaży akcji na GPW z limitem.Limit został osiągniety, pozniej przekroczony… a zlecenie ciągle wisiało jako zarejestrowane :). – reklamację uznano jako błąd informatyczny i zwrócono mi środki ( rynek chwilę po przekroczeniu mojego limitu runął w dół).
Innym razem wysłałem zlecenie sprzedaży 5 kontraktów … a sprzedano mi 55 :-D.Błąd javy (ponoć) w Sidomie – już zresztą wycofanej z uwagi nie gigantyczną awaryjność.
Nie tylko u nas się to zdarza – w USA miałem z kolei odwrotnie nie bohater tej afery – mianowicie …DOPISANO mi mianowicie do rachunku kwotę półtorej miliona dolarów bo system zle rozliczył mój zysk z pozycji (system informatyczny podniósł wartość mnożnika do potęgi ).
PS.Osobom które mają strategię ( albo i jej nie mają i chciały by grać opcjami jak kontraktami futures ), mają od kilkuset aż do kilkuset tysięcy dolarów,dają zlecenia czy to po jednej sztuce czy też po 100 zleceniem PKC…zapraszam do handlu Kospi z KRX :).Jeden dzień handlu na KAŻDYM pojedyńczym striku daje obrót większy niż wszystkie instrumenty pochodne na GPW mają w ciągu miesiąca.
Chyba jeszcze takiej aktywności tutaj nie było, blog przynajmniej zyska na popularności przed końcem OW20.
Kilka uwag, wyjaśnień i uszczypliwości.
Faktycznie obecnie można składać zlecenia PKC na opcje, widać zakaz został mi w głowie z czasów Warsetu, swoją drogą nie jest to taka zła zasada (nie, nie jestem tym pracownikiem biura maklerskiego, który zasugerował powrót do dawnych zasad).
Opcje nie są dla wszystkich. Nie, nie sugeruję, że opcje są dla doktorów ekonomii, „pięknych umysłów/ genialnych idiotów”, którzy nie rozumieją prymitywnych żartów, ale przeliczają cały option chain w pamięci w mgnieniu oka. Opcje są dla tych, którzy mogą wygospodarować około 2 godziny w trakcie dnia, każdego dnia roboczego, mniej więcej o tej samej porze. Chodzi o to żeby wejść na rachunek, obejrzeć notowania instrumentu bazowego, zmienność implikowaną, skew, pomyśleć, rozważyć alternatywne strategie/ modyfikacje otwartej strategii i stwierdzić coś zrobię albo jak ostatnio nie będę bawić się sam ze sobą. Wykonanie tej pracy domowej wcale nie gwarantuje sukcesu. Składanie zlecenia przed otwarciem rynku, szczególnie PKC, w ciemno jest jak skok do basenu na główkę bez sprawdzenia, czy jest tam woda (nie wiem czemu ciągle powracają te skoki i basen). Niestety biuro maklerskie ma system zupełnie nieprzystosowany do tego rynku, po złożeniu zlecenia powinna wyskoczyć informacja, że na takie zlecenie potrzebne są środki finansowe w wysokości 10/ilość/*10/mnożnik/*230/maksymalny limit ceny/, może to dałoby inwestorowi do myślenia w co się pakuje.
Kiedyś obiło mi się o uszy, że GPW chciało promować opcje wśród absolwentów kierunków ścisłych. Faktycznie osoby z takim przygotowaniem najłatwiej przyswoją sobie stronę teoretyczną zagadnienia, ale to nie jest dobra grupa docelowa. Absolwent często nie ma żadnych pieniędzy, chce dostać pracę w instytucji, w której dowie się, że na GPW jest niska płynność i nie otworzymy pozycji na OW20, której nie będziemy mogli zamknąć (czasami nawet otworzyć), poza tym limity inwestycyjne przepisane z ustawy do statutu zabraniają dotykania tego rynku.
Popularyzacja opcji powinna odbywać się na sposób amerykański – dawać jak najwięcej dobrych narzędzi, edukować, zadbać o dobrą animację rynku (penny pilot program) i obniżyć prowizje do poziomu, który pozwala na stosowanie bardziej złożonych strategii. Jeśli chodzi o koreański KOSPI faktycznie obroty i aktywność jest legendarna, jak oni to zrobili nie wiem.
Jeśli chodzi o animatora, a w zasadzie animatorów to na szkoleniu z opcji można było usłyszeć, że na rynku jest 5 konkurujących ze sobą animatorów, dlaczego teraz nie ma żadnego nie wiadomo. Może to mieć coś wspólnego z solidarnością i wspólnotą, którą zaaplikują nam nowi umiłowani ciemiężcy za kilka miesięcy, wspólnota już się utworzyła i wszyscy animatorzy ewakuowali się jak jeden mąż (solidarnie nie liberalnie, co tylko dobrze o nich świadczy).
Co do umawiania się w Internecie na kwotowanie, panowie spotkajcie się w arkuszu zleceń, bo jeszcze jakiś paranoik w KNF lub nawiedzony wybraniec narodu oskarży was o manipulowanie rynkiem, fiasko negocjacji z Grecją, załamanie giełdy w Szanghaju oraz suszę w lasach. Pewnie że to bzdura, ale czego się nie robi żeby zaistnieć.
Możesz trochę rozwinąć temat tych narzędzi? Albo zapodać jakieś linki? Lubię zaglądać w warsztat i jestem ciekaw jakie narzędzia są tam dostępne poza kalkulatorami wycen.
mam na myśli fragment „(…)na sposób amerykański – dawać jak najwięcej dobrych narzędzi(…)”
W zasadzie można powiedzieć, że całe zagadnienie można zamknąć w jednym akapicie albo napisać na ten temat książkę. Polska i USA to są po prostu dwa odrębne światy.
Jeśli chcesz jakiś arkusz do wyceny opcji, po prostu poszukaj w sieci, nawet można zacząć od tych ze strony GPW, wszystkiego używasz na własną odpowiedzialność. Możesz to przerabiać i dostosowywać samodzielnie. Można zaryzykować stwierdzenie, że te „domowe wyroby” są znakiem firmowym niedorozwiniętych rynków, które pewnie w przyszłości jeszcze zostaną zaorane. W sumie po co to robić skoro przed następną sytuacją podbramkową arkusz zleceń opustoszeje i wtedy żadne narzędzie nie pomoże.
Normalność polega na tym, że otwierasz rachunek w biurze, które w ramach dostępu do notowań daje option chain z grekami i zmiennością implikowaną dla każdego strika liczoną w czasie rzeczywistym, wykresy historyczne ceny instrumentu bazowego i zmienności ATM lub inaczej przedstawionej zmienności implikowanej, wykresy profilu wypłaty dla aktualnej pozycji, Nie uczyni to z drobnego spekulanta animatora, ale porównaj to z naszymi warunkami. Po prostu nie musisz budować podstawowych narzędzi samodzielnie, bo to jest podstawa, a za bardziej fikuśne oprogramowanie trzeba zapłacić ekstra.
Trzeba wybrać albo będziesz Prawdziwym Polakiem, a wiadomo, że uczciwy człowiek nie posiada papierów wartościowych ani instrumentów finansowych albo sługusem międzynarodowej finansjery i lichwy. Jak chcesz zajrzeć do otchłani to zajrzyj do działów edukacja i narzędzia na stronach CBOE, tylko pamiętaj, że jak długo wpatrujesz się w otchłań to po pewnym czasie otchłań patrzy na Ciebie, żeby nie było że nie ostrzegałem.
łeee, myślałem, że masz jakieś konkrety a tu tylko strony giełd z podstawami podstaw… wg. mnie „domowe wyroby” są zawsze najlepsze tylko trzeba umieć je przyrządzić i mieć na to czas (niestety). Potem można się wymieniać lub udostępniać swoje przepisy. Całość się sprowadza zawsze do zlecenia kup/sprzedaj, gdzie jest się równym z drugą stroną transakcji (nieważne, czy to drobny dziobacz czy wypasiona instytucja finansowa).
to miało być do KB jako odpowiedź a nie do głównego wątku…
Przede wszystkim odsyłam do dobrych biur maklerskich, tam już wszystko jest przygotowane. Odpowiedz sobie sam na pytanie: gdybym miał fajny arkusz, który wszystko liczy to uzupełniałbym nowe striki, terminy wygasania (pojawiają się nowe co tydzień, bo na aktywnych papierach są opcje tygodniowe mające około 35 dni do wygaśnięcia) zmieniającą się stopę wolną od ryzyka i stopę dywidendy dla 300 spółek objętych penny pilot program. Oczywiście można powiedzieć, że robiłbym to tylko dla spółek, które już mam lub mnie interesują, tylko jak je wybrać? Do tego też potrzebne są narzędzia. Jak pisałem, to są dwa odrębne światy w Bulandzie jest gospodarka niedoborów, w USA klęska urodzaju. Chociaż w chwili, gdy piszę te słowa Radziecka Telewizja podała, że Wall Street się kurczy.
Czuję się zagubiony… nadal brak konkretów:
1. Które konkretnie to są dobre biura maklerskie? Bo nie wiem gdzie mnie chcesz odesłać.
2. Jakie konkretnie mają dobre narzędzia, których nie mają kiepskie biura maklerskie?
3. Nie rozumiem dylematu z wyborem spółek. Chcesz je wybierać na podstawie parametrów dla opcji?
Pytam bo, jak napisałem, lubię zaglądać innym w warsztat .
To jest wina bananowej giełdy GPW. Na amerykańskich giełdach futures/options, typu CME czy ICE taka transakcja byłaby albo anulowana, albo cena byłaby dostosowana do rozsądnych poziomów. To jest skandal, żeby doprowadzać do transakcji po cenach tak odbiegających od wartości godziwych. Chodzi też o bezpieczeństwo obrotu nie tylko w sensie potencjalnych strat klientów, ale też malwersacji. Bo skoro takie transakcje są możliwe, to przecież możnaby założyć rachunek na jakiegoś niewypłacalnego żulika i zrobić to na skalę 100 razy większą (będąc po drugiej stronie rynku). I co, kto pokryje te 2 mln zl? Dom maklerski? W takim razie bardzo latwo puscic DM z dymem.
Tlumaczenia giełdy są kuriozalne, to tylko świadczy o tym, że oni nie rozumieją swojej misji.
A jak się sprawa skończyła?
„o jest wina bananowej giełdy GPW.” No właśnie. Zgoda w 100%. Wszyscy skupili się na tym czy powinno czy nie być możliwe zlecenie PKC. A nikt nie pyta kto wpadł na ten genialny pomysł by widełki statyczne były liczone jako procent instrumentu bazowego. To dobre dla kontraktów, gdzie wycena jest liniowa (jako funkcja ceny bazowego) a nie dla opcji. Może w przypadku opcji głęboko w cenie jeszcze jest OK, ale dla opcji poza ceną – jak to pokazał przykład niefortunnego inwestora – to idiotyzm. I dowód na to, że na GPW nie rozumieją instrumentów, które mają w obrocie. Po co są widełki? A choćby po to, żeby móc sprawdzić czy inwestor ma dość środków by można było puścić jego zlecenie na rynek.
Stwierdzenie „o ograniczeniach kursowych dla opcji decyduje rozpiętość notowań indeksu Wig20 w przeciągu ostatniego miesiąca. Jako że rynek przesunął się bardzo znacząco, rozpiętość ta była duża” jest bez sensu, 10% średniej bazowego z ostatniego miesiąca dla opcji głęboko poza ceną to zawsze będzie dużo. Gdyby nawet W20 spadł o 50% w ciągu miesiąca to i tak widełki by przekraczały 115 punktów (zamiast 230 jak w przykładzie). Wystarczyło dać procent ,,teoretycznej” premii opcyjnej, która i tak jest liczona przez KDPW do celów depozytowych (dawniej np. w algorytmie SPAN, nie wiem co tam mają teraz).
Na koniec – gdyby zadziałały ,,widełki dynamiczne” (liczone od ceny ostatniej transakcji) to by nie było problemu. Ale opisywana transakcja była pierwsza tego dnia … (Pytanie dlaczego widełki dynamiczne nie zablokowały transakcji po 230 skoro wcześniej była trans. po 99?)
Ale o co chodzi? Rynek jest po to zeby ci co sie znają mogli zarobic zgodnie z prawem. Jak wchodzisz na rynek to poznaj zasady. Tutaj ewidentnie tego zabraklo. Przeciez rynki finansowe sa jak ring bokserski. Tutaj wszedl chuderlak i placze że dostał strała od zawodnika wagi średniej bo nie znał zasad. Niech sie cieszy że nie wszedl do klatki z Tysonem. Też miałem podobna sytuacje gdy (zgodnie z zasadami) spred rozszerzył się o 300 pips na USDPLN. Wyzerowało mi konto. Nie placzę jednak jak baba – taki jest rynek. Trzeba umieć grać. Jak siadasz do pokera z zawodowcami zastanów sie kto jest frajerem. Jak nie możesz go wskazac to ty nim jesteś … i tyle w temacie
I jeszcze jedno – jak wchodzę na rynek to znaczy że ktoś inny straci. Rynek to nie jest darmowe zarabianie dla wszystkich. To brutalna gra o sumie zerowej. Tu nie ma miejsca na godziwe czy mniej godziwe ceny. Sam szukam okazji. Co okazja znaczy? Znaczy tyle że trzeba w granicach prawa znaleźć każdy sposob do zarobku. I tutaj to się stało. Kwota straty trochę szokuje… ale ktoś inny tyle zarobil i wlasnie sie cieszy bo jedzie z rodzina na Majorkę. O żadnej aferze nie ma tu mowy.
Sam napisałeś, że na USDPLN wyzerowało Ci konto. Jeśli Temu kolesiowi wyzerowaloby konto, to pół biedy, ale jemu nie „wyzerowało” konta, tylko zrobiło debet 20 tysięcy. I to nie z powodu ruchu insturmentu bazowego, tylko z powodu braku ofert na rynku i braku sensownych widełek. Miał 1 tys zl na koncie przed transakcja, chciał kupic opcje warte 500 zl, a po transakcji mial minus 20 tys debetu. Taka drobna roznica, której jak widać nie rozumiesz. Poza tym koleś złożył zlecenie na GPW – to jest regulowany rynek, nie jakies arcade forex cfd czy giełdy krypto. Problem w tym, że GPW ma idiotycznie ustawione widełki na opcjach (takie jak dla indeksu) a do tego broker też powinien mieć jakieś hamulce bezpeczenstwa.
Złożył zlecenie PKC mieszczace się w widelkach? Ano złożył. Ktoś albo miał zaległe zlecenie na takim pozimie i nie mógł się go pozbyć albo wykorzystal okazję. Jeszcze raz napiszę – rynek to nie bazar swiętego mikolaja. Rynek to nie jest piaskownica. Rynek to nie komuszo socjalistyczbe bajanie że każdemu damy wg uznania… ale na plus a nie minus. Rynek to brutalna walka w ringu. Jak ktoś tego nie rozumie to niech się nie dziwi że traci
Ty nadal nie czaisz podstawowej rzeczy. Czy koleś podpisyuwał zgodę, na linię kredytową? NIE. Miał 1000 zł a broker wydał na jego konto 21000 zł. Nawet na jarmarku nikt Ci nie sprzeda rzeczy wartej 21000 zł jeśli masz 1000 zł.
I jeszcze jedno – kupno opcji teoretycznie uniemożliwia stratę większą niż cena opcji. Zatem po 1. koles nie miał kapitału, żeby zapłacić za te opcje (broker założył pieniądze za niego wbrew wiedzy gościa) a po drugie kupując opcję Twoja strata powinna się ograniczać do ceny jaką zapłaciłeś.
Innymi słowy, to jest tak jak byś na forexie grał runa z dzwignia 1:100 i masz stopa na wyzerowaniu konta i nagle broker rozpierdala ci spreada tak, że zamyka Ci po rażących cenach i musisz dopłacic 100 razy depozyt który miales. I co, wziąłbyś to na klate, że takie są zasady i trudno, przegrales?
Przede wszystkim facet wszedl do gry nie znając zasad. Państwo nie jest od tego żeby każdego pilnować i chornić przed każdym możliwym debilizmem. Wszedł na rynek, zagrał zgodnie z prawem i zasadami i wtopił. Trudno. Następnym razem zdobędzie wiedzę. Jest regulamin, są zasady. Zgodnie z zasadmi mógl stracić tyle ile stracił. Do kogo mieć pretensje? Za głupotę się placi. W tym przypadku 21kPLN.
co do runa i innych rzeczy – właśnie dlatego gra sie u brokerów ECN którzy mają ochronę przed ujemnym saldem. A jak nie masz takiego brokera to zakladasz sp. zoo sp komadytowa i kapital spółki jest twoim stop losem na kapitale. Jeśli wchodzisz na rynek to poznaj zasady. Jak je znasz to sie zabezpiecz. Jak sie zabezpieczyłes to upewnij się że na pewno dobrze wszystko interpretujesz. Jeśli masz rację i umiesz grać to wygrasz. Tutaj zabrakło wszystkiego. Nie uchronisz ludzi przed brakiem rozumu. To nie jest niczyja wina.
Powiedz mi jaki broker daje bez umowy linię kredytową na kupno opcji? Skąd koleś miał się spodziewać, że broker zrealizuje mu zlecenie po kosmicznej cenie zakładając za niego pienidze? Ty nie rozumiesz jak działają regulowane rynki finansowe człowieku, a tak jak wspomniałem, nawet na zwykłym jarmarku nikt Ci nie sprzeda rzeczy wartej 21000 zł za 1000 zł.
Zresztą jak byś prześledził dalej sytuacje, to doczytałbyś że broker (Alior Bank) zwrócił klientowi pieniądze, bo nie miał prawa na jego rachunek kupić opcji na kredyt. Jak ktoś łamie prawo i umowy, to nic Ci nie da spółka komandytowa sp.zoo itp. To że masz taką spółkę to Ci ograniczy straty, ale to nie oznacza, że to Cię uratuje od niesłusznych strat i oszustwa brokera
Powiedz mi jaki broker daje bez umowy linię kredytową na kupno opcji? Skąd koleś miał się spodziewać, że broker zrealizuje mu zlecenie po kosmicznej cenie zakładając za niego pienidze? Ty nie rozumiesz jak działają regulowane rynki finansowe człowieku, a tak jak wspomniałem, nawet na zwykłym jarmarku nikt Ci nie sprzeda rzeczy wartej 21000 zł za 1000 zł.
Zresztą jak byś prześledził dalej sytuacje, to doczytałbyś że broker (Alior Bank) zwrócił klientowi pieniądze, bo nie miał prawa na jego rachunek kupić opcji na kredyt. Jak ktoś łamie prawo i umowy, to nic Ci nie da spółka komandytowa sp.zoo itp. To że masz taką spółkę to Ci ograniczy straty, ale to nie oznacza, że to Cię uratuje od niesłusznych strat i oszustwa brokera.
Odpowiadając na Twoje pytanie : skad mial wiedzieć… Niech zgadnę: z regulaminów i umów które podpisal i zaakceptował (w każdej pisze że straty mogą przewyższyc kapitał) oraz z wlasciwosci instrumentów ktorymi obracał. Niech zgadnę: nie czytał, nie wiedział, nie zdawal sobie sprawy. Daj spokój. Świat jest pelen takich ludzi. Jeszcze raz zadam pytania – odpowiedz: czy czytal regulaminy i umowy? czy je zrozumial? czy znał specyfike rynku oraz instrumentów? czy wiedział jak nimi obracać w sposób zyskowny w każdych warunkach ? czy zabezpieczyl sie? czy gral na spolke zoo komandytowa? . i teraz szybki test: jeśli na wszystkie pytania odpowiedź jest „tak” to faktycznie mamy aferę. Jeśli na choć na jedno jest „nie” to ja bym to nazwał brakiem rozsądku … lekcja jest bolesna. A na koniec – czy wszystko bylo zgodne z prawem? Jeśli tak to nie mamy o czym mówić. Facet wszedł na ring MMA bo chciał poboksować nie znając zasad. Dostał strzała i padł … a teraz ma żal do wszystkich że boli.
TO JEST WINA INWESTORA !!! Inwestuje od 1997 i wiem jedno od pierwszego dnia, nigdy, przenigdy nie nalezy otwierać pozycji PKC. PKC słuzy tylko i wyłącznie do zamykania pozycji jak rynek ci ucieka i straty rosną błyskawicznie.
Inwestowanie w opcje na GPW to jakaś porażka, jeden instrument z kulawą płynnością.